Tytuł:
Autor: Ludwik Lunar
Wydawnictwo: Filia
Ilość stron: 608
Data wydania: 19-06-2024
Moja ocena: 7/10
"Tańcząc na prochach zmarłych"
Ludwika Lunara to przytłaczająca, pełna mroku opowieść, która powoli odsłania
przed czytelnikiem swoje tajemnice. Akcja osadzona w deszczowym, zimnym Gdańsku
tworzy atmosferę, która idealnie oddaje ciężar śledztwa prowadzonego przez
aspiranta Edwarda Sokulskiego i jego partnerkę, Darię Tyszkę. Śledztwo zaczyna
się od znalezienia ciała młodej kobiety w Nowym Porcie, którą początkowo biorą
za ostatnio zaginioną, jednak odpowiedź może nie być tak oczywista.
Książka wprowadza nas w mroczne
zakamarki półświatka – od lokalnych burdeli po niebezpieczne powiązania z
gangsterami i środowisko skorumpowanych policjantów. Praca śledczych okazuje
się pełna napięcia, chociaż powolne tempo i dokładność w sprawdzaniu każdego
śladu mogą chwilami nużyć, potęgując uczucie beznadziei, jakie towarzyszy tej
opowieści. W miarę odkrywania kolejnych tropów pojawia się powiązanie z
przeszłością, które prowadzi Sokulskiego i Tyszkę do rodzinnego domu dziecka
zwanego „Niebem”. Tam, jak się okazuje, zaczęły się niegodziwe czyny człowieka,
który nadal pozostaje blisko śledztwa.
Autor skutecznie myli tropy,
trzymając czytelnika w niepewności do samego końca – zagadka zostaje rozwiązana
w dużej mierze przez przypadek, co dodaje realizmu całej fabule. Książka
wyróżnia się starannie skonstruowanymi opisami, nie tylko miejsc i postaci, ale
też wielością wątków, które wzbogacają historię i nadają jej głębi. Główni
bohaterowie są wyraziści i przekonujący: Daria Tyszka, służbistka i
profesjonalistka, kontrastuje z Edwardem Sokulskim, doświadczonym śledczym o
trudnej przeszłości i kontaktach w różnych środowiskach. Oboje mają osobiste
problemy, z którymi każde zmaga się na swój sposób.
Tytuł "Tańcząc na prochach
zmarłych" odnosi się do przemyśleń Sokulskiego, który widzi pracę służb na
miejscu zbrodni jako swoisty taniec – staranne, powtarzalne procedury, które
zawsze odbywają się w idealnej synchronizacji. Motyw tańca powraca też w innym
istotnym wątku, lecz nie mogę zdradzić szczegółów.
Powieść ma ponad 600 stron, ale
dzięki sugestywnemu stylowi autora wciąga i angażuje, mimo powolnego tempa.
Czasem zdarzają się momenty pełne napięcia, przy których można dosłownie
wstrzymać oddech, szczególnie w finałowych scenach. Styl Lunara wymaga
przyzwyczajenia, ale czytelnicy ceniący drobiazgową narrację i misternie
budowaną atmosferę będą usatysfakcjonowani.
Tekst i zdjęcie: Anna Dyczko, Międzyczas
https://linktr.ee/annadyczko_mczas
https://www.facebook.com/M-czas-103770337714212
https://www.instagram.com/annadyczko_mczas
https://www.wattpad.com/user/AnnaDyczko
https://www.tiktok.com/@anna_dyczko
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz