Tytuł: "Czarne lato. Opowieść o miłości i śmierci w czasie epidemii ospy we Wrocławiu"
Autor:
Wydawnictwo: Znak Jednym Słowem
Ilość stron: 352
Data wydania: 07-05-2025
Moja ocena: 10/10
Autorka przybliża portrety ludzi
- autentycznych i fikcyjnych - żyjących we Wrocławiu w roku 1963, kiedy
wybuchła epidemia czarnej ospy. Choroba, przywleczona przez oficera Służby
Bezpieczeństwa wracającego z egzotycznej delegacji (pamiętajcie, żeby nie jeść
niemytych owoców w Indiach),szybko się rozprzestrzeniała, ponieważ długo
pozostawała nierozpoznana. Lekarze mylili swędzące wypryski z ospą wietrzną i
długo dumali, co to może być, a Czarna Pani - jak ówcześni nazywali ospę -
zbierała swoje żniwo.
Poznajemy postaci z imienia i
nazwiska, z ich ambicjami, pragnieniami i przede wszystkim miłościami, co
pozwala nam zbliżyć się do nich i bardziej przeżywać ich dramat. Autorka pisze
bardzo przekonująco. Wiele jest zbieżności z epidemią koronawirusa w czasach
współczesnych, choć o tym jest ledwie kilka wzmianek - czytelnik sam może
znaleźć podobieństwa. Wielkie wrażenie zrobiła na mnie postać proroka,
przepowiadającego przyszłą powódź zalewającą miasto oraz właśnie pandemię
covid, którego wszyscy brali za szaleńca.
Ludzie, którzy przeżyli tamto czarne lato, sądzili, że w XXI wieku na wszystkie choroby będą już szczepionki, i skoro oni pokonali Czarną Panią w trzy miesiące, to żadna kolejna wielka epidemia nam nie grozi. Wiemy, jak było. W książce widzimy służbę zdrowia przy pracy - często przymusowej - ludzi odwołanych z urlopów, którzy walczyli z zarazą, oraz zwykłych obywateli Wrocławia, którzy chcieli normalnie żyć i często ignorowali zagrożenie, np. próbując uciekać ze szpitala ospowego w Szczodrem. Widzimy panikę i osoby, które mieszkańców Wrocławia odsyłały z kwitkiem, nie przyjmując na kwatery nad morzem. Są tu obrazy rozdzielonych małżeństw, par, matek i dzieci. Oburzył mnie mężczyzna, który nawoływał, żeby zab️ić psa, bo bał się, że zwierzę roznosi zarazę, co nie jest prawdą. Widzimy wiele różnych postaw wobec choroby. Ludzie szaleli ze strachu o swoich bliskich, a nie było gdzie uciec.
Dla mnie najbardziej szokujące
było ukrywanie faktów przez władze: pacjent zero, czyli oficer SB Bonifacy
Jedynak, niemal rozpłynął się w powietrzu, a późniejsze decyzje o organizowaniu
świąt czy festynów w zarażonym mieście i udawanie, że nic się nie dzieje, były
po prostu przerażające. Tak samo jak wpływanie na pewną dziennikarkę, wysłaną
do szpitala ospowego z odgórnymi wytycznymi, co ma zawrzeć w artykule. Zero
wolności prasy. Władza ludowa miała plan: ukrywać stan faktyczny.
Autorka nie pomija też faktu, że jednym z kluczowych działań, które pozwoliły opanować epidemię, była błyskawiczna i masowa akcja szczepień - zaszczepiono wtedy około pół miliona ludzi. To właśnie dzięki niej udało się opanować sytuację w ciągu trzech miesięcy. Wszystkie postaci są tak autentyczne, że widziałam ich, jakbym oglądała film, który zresztą mógłby powstać na kanwie tej powieści. Według mnie książka jest genialna.
Tekst i zdjęcie: Anna Dyczko, Międzyczas
https://linktr.ee/annadyczko_mczas
https://www.facebook.com/M-czas-103770337714212
https://www.instagram.com/annadyczko_mczas
https://www.wattpad.com/user/AnnaDyczko
https://www.tiktok.com/@anna_dyczko
https://linking.billin.app/profile?userId=83a47882-90f1-7000-fba0-459c38e08307&userLabel=User&userName=miedzyczas
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz