poniedziałek, 8 grudnia 2025

Leszek Adamczewski "Heweliusz i inne przemilczane katastrofy powojennej Polski"

Tytuł: "Heweliusz i inne przemilczane katastrofy powojennej Polski"

Autor: Leszek Adamczewski

Wydawnictwo: Replika

Ilość stron: 336

Data wydania: 09-09-2025

Moja ocena: 8/10

 

Książka w większym formacie, wydana w twardej oprawie, rozpoczyna się od jednej z katastrof: kolejowej pod Wadowicami. Nie posiada posłowia: po opisie ostatniego zdarzenia, górniczego, od razu przechodzimy do bibliografii.

Autor koncentruje się wyłącznie na opisie różnego rodzaju wypadków: na ziemi, morzu, w powietrzu, a także pod ziemią. O wielu z nich faktycznie wcześniej nie słyszałam. Część była skutkiem błędu człowieka i mogła zostać uniknięta, inne pojawiły się nagle i bez ostrzeżenia, jak ulewny deszcz nad Legnicą w 1977 roku czy wybuch gazu pod warszawską Rotundą w 1979.

Wszystkie katastrofy zostały przedstawione bardzo szczegółowo, a całość uzupełniają oryginalne, czarno-białe zdjęcia z tamtych lat. Są najczęściej niewyraźne, ale może to i dobrze: w końcu fotografowie nie stronili wówczas od dokumentowania szczątków ofiar, co dziś byłoby nie do pomyślenia. W książce drastycznych obrazów właściwie nie ma, najwyżej czyjaś ręka wystająca z rumowiska albo ludzie przykryci na noszach.

Uprzedzam jednak: po lekturze możecie zacząć nieco bardziej obawiać się podróży, bo samoloty, pociągi, a nawet autobusy rozbijają się tu praktycznie w każdym rozdziale. Zdjęcia wraków uzmysławiają ogrom działających sił i bezradność przerażonych pasażerów. Oprócz tytułowego Heweliusza autor opisuje też wiele głośnych spraw, w tym katastrofę samolotu, w którym zginęła m.in. Anna Jantar.

Nie zawsze znamy precyzyjne przyczyny tragedii czy jej pełny przebieg, lecz widać, że autor starał się dotrzeć do faktów na tyle, na ile było to możliwe. Wiele wypadków okazało się skutkiem chciwości: promy i samoloty były wyeksploatowane, wymagały remontu, lecz oszczędzano na bezpieczeństwie, przewożąc zarówno towary, jak i ludzi sprzętem, który dawno powinien zostać wycofany.

W książce pojawia się też wątek ludzkiej solidarności. Często zanim przyjechały karetki, poszkodowanych zabierano do szpitali prywatnymi samochodami, a były to czasy sprzed internetu i telefonii komórkowej. Ludzie potrafili działać szybko i sprawnie, choć z drugiej strony trudno dziś ocenić, na ile ich „ofiarność” była później koloryzowana przez władze ludowe. Autor wspomina również o hienach pojawiających się na miejscu każdej tragedii i próbujących coś dla siebie uszczknąć; niestety takie osoby znajdowały się zawsze.

Moim zdaniem katastrofy przedstawione są rzetelnie, a osoby chcące zgłębić temat znajdą na końcu książki bogatą bibliografię. Polecam tę pozycję wszystkim zainteresowanym powojenną historią Polski oraz prawdziwymi historiami ludzkich dramatów.

 

  

Tekst i zdjęcie: Anna Dyczko, Międzyczas

https://linktr.ee/annadyczko_mczas

https://www.facebook.com/M-czas-103770337714212

https://www.instagram.com/annadyczko_mczas

https://www.wattpad.com/user/AnnaDyczko

https://www.tiktok.com/@anna_dyczko


Sylwia Winnik "Moc truchleje. Święta w cieniu wojny. Historie wigilijne 1939-1945"

Tytuł: "Moc truchleje. Święta w cieniu wojny. Historie wigilijne 1939-1945"

Autor: Sylwia Winnik

Wydawnictwo: Mando

Ilość stron: 264

Data wydania: 29-10-2025

Moja ocena: 10/10

 

„Moc truchleje” Sylwii Winnik to poruszająca opowieść o świętowaniu na przekór wojnie i opresji.

Lata 1939–1945.

Gdyby choinki, nieme i nieruchome świadkinie tamtych wydarzeń, potrafiły płakać z pewnością zalałyby się łzami. Ten kontrast robi w tych historiach największe wrażenie. Święta, które zwykle kojarzą się z radością, tu stają się czasem skrajnego bólu: pod obozową choinką żałobny stos, w mieście drzewko patrzące na „rozwałkę”.

A jednak ludzie wciąż pragnęli choć odrobiny normalności w nienormalnych czasach. Dzielili się kawałkiem chleba, ozdabiali swoje drzewka przedmiotami, które dziś uznalibyśmy za śmieci, byle coś błyszczało. Prowizorka, tęsknota i ogromna potrzeba nadziei. To świętowanie, choć skromne, jest szczególnie wzruszające, bo wypływało prosto z serc.

Więźniarki organizowały w obozie pasterkę, ryzykując bardzo wiele. Obowiązywał zakaz mówienia po polsku. Mimo nieludzkich warunków odbywały się jednak uroczyste Wigilie z prowizoryczną szopką, ozdobami i kolędami. Autorka opisuje jedną z takich Wigilii z 1944 roku, kiedy esesmani, świadomi nadchodzącej klęski, przymykali oczy na obchody Bożego Narodzenia.

Książka jest bolesna, tym bardziej że oparta na faktach, ale Sylwia Winnik opowiada te historie z ogromnym współczuciem i empatią. Wzrusza determinacja ludzi, którzy nie rezygnowali z tradycji nawet w najcięższych okolicznościach, traktując ich pielęgnowanie jako formę buntu i zachowania godności mimo realnego ryzyka.

Na końcu książki znajdziemy przepisy wigilijne z czasów wojny, m.in. pierogi z samymi ziemniakami, bo w biedzie to właśnie one królowały na stołach, także pod postacią babki ziemniaczanej. Całość uzupełniają autentyczne ilustracje ze zbiorów prywatnych i muzealnych.


Tekst i zdjęcie: Anna Dyczko, Międzyczas

https://linktr.ee/annadyczko_mczas

https://www.facebook.com/M-czas-103770337714212

https://www.instagram.com/annadyczko_mczas

https://www.wattpad.com/user/AnnaDyczko

https://www.tiktok.com/@anna_dyczko



 

 

czwartek, 4 grudnia 2025

Sara Rzeczycka "Mikołaj do wynajęcia"

Tytuł: "Mikołaj do wynajęcia"

Autor: Sara Rzeczycka

Wydawnictwo: Sara Rzeczycka

Ilość stron: 272

Data wydania: 20-11-2025

Moja ocena: 8/10

 

„Mikołaj do wynajęcia” Sary Rzeczyckiej

to ciepła, świąteczna opowieść o sile przypadkowych spotkań.

Błażej, który po zawodzie miłosnym opuszcza rodzinne strony i próbuje ułożyć sobie życie na nowo, dorabia jako Mikołaj do wynajęcia. Jego pierwszą klientką jest Natalia, samotna mama kilkuletniego Maciusia.

Maciek jest radosną iskierką w powieści, a więź między nim a Natalią roztapia serce. Widać, że jest dla niej całym światem. Błażej natomiast dał się zwieść nadziei na przyszłość z kobietą, która ostatecznie wybrała kogoś innego. Rozumiem jego motywacje, był honorowy i musiał poczuć się jak głupiec gdy prawda o niej wyszła na jaw.

Relacja Błażeja i Natalii od pierwszej chwili ma w sobie naturalne ciepło. Spędzony wspólnie wigilijny wieczór oraz sympatia Maćka stają się początkiem czegoś wyjątkowego, lecz nie wszystko idzie gładko. Podoba mi się, że autorka nie prowadzi tej historii prostą drogą od pierwszego spojrzenia do „żyli długo i szczęśliwie”. Bohaterowie muszą zmierzyć się z przeszkodami, a dystans, jaki się między nimi pojawia, pozwala im ocenić siłę rodzącego się uczucia.

Szczególnie interesującym wątkiem jest tajemnicza postać, która pojawia się w kluczowych momentach na drodze Błażeja, jakby miała go naprowadzić na właściwe decyzje, po czym znika bez śladu. To subtelny, niemal magiczny akcent, pozostawiający pole do interpretacji.

Natalia, cierpliwa i pełna ciepła, oraz Błażej, stawiający lojalność ponad porywami serca, łatwo budzą sympatię. Książkę „Mikołaj do wynajęcia” czyta się lekko i szybko, a cała historia ma w sobie taki vibe świątecznej love story, że aż prosi się o filmową adaptację. 



Tekst i zdjęcie: Anna Dyczko, Międzyczas

https://linktr.ee/annadyczko_mczas

https://www.facebook.com/M-czas-103770337714212

https://www.instagram.com/annadyczko_mczas

https://www.wattpad.com/user/AnnaDyczko

https://www.tiktok.com/@anna_dyczko


Janusz Onufrowicz "Portfel z ludzkiej skóry"

Tytuł: "Portfel z ludzkiej skóry"

Autor: Janusz Onufrowicz

Wydawnictwo: Prozami 

Ilość stron: 424

Data wydania:  21-10-2025

Moja ocena: 10/10

 

Szalony pościg na początku i strzelanina na końcu, kontrowersyjny temat, niebanalny bohater - ta książka ma to wszystko.

Wciąga od pierwszych stron i trzyma w napięciu aż do finału.

Główny bohater to dokładnie taki typ, jakiego lubię: moralnie niejednoznaczny, socjopata, ale stojący po stronie porządku. Można by powiedzieć: chaotyczny dobry. Kosmos to policjant, który stracił partnera na służbie i obecnie współpracuje z aspirant Martą Olszak, policjantką i samotną matką rezolutnej dziewczynki. Z tą małą nie sposób się nudzić, chociaż jej sytuacja rodzinna jest trudna. Czasem to, co dziewczynka mówi czy rysuje, aż podnosi ciśnienie.

Już sam tytuł zapowiada kontrowersyjny temat. Podczas wypadku z jednego z samochodów wypada portfel wykonany z ludzkiej skóry, z rzęsami. Samo wyobrażenie jest makabryczne. Wkrótce policja odkrywa, że ktoś przetrzymuje i wyzyskuje do pracy pewnego mężczyznę. Trop prowadzi do współczesnej organizacji nazistowskiej, której członkowie świetnie się maskują, udając zwyczajnych ludzi. Wciąż jednak działają… w sposób absolutnie przerażający. I ten portfel nie jest jedynym przedmiotem, który mrozi krew w żyłach.

Śledztwo kieruje bohaterów w miejsce do złudzenia przypominające te z czasów drugiej wojny światowej. Autor porusza też temat faktów historycznych: przypomina, że wiele znanych dziś marek dorobiło się wtedy na ludzkiej krzywdzie. Interesy stały ponad prawem i moralnością. Dziś niby mamy równość, ale bogaci nadal mogą więcej, a dobry prawnik potrafi zdziałać cuda.

Postacie są bardzo charakterystyczne. Marta Olszak próbuje pogodzić służbę z opieką nad córką, co okazuje się niezwykle trudne.

W tle śledztwa inni policjanci z Kłodzka walczą z nadciągającą falą powodziową: to realne, wielokrotnie doświadczane przez to miasto zagrożenie. W tych okolicznościach Kosmos i Olszak w pewnym momencie muszą działać sami. Oboje czasem naginają przepisy, ale konsekwentnie podążają za własnym sumieniem.

Intryga, choć fikcyjna, wydaje się przerażająco możliwa, zwłaszcza jeśli miałaby wsparcie kilku bogatych i wpływowych osób.

Książkę czyta się świetnie od początku do końca. Polecam!


Tekst i zdjęcie: Anna Dyczko, Międzyczas

https://linktr.ee/annadyczko_mczas

https://www.facebook.com/M-czas-103770337714212

https://www.instagram.com/annadyczko_mczas

https://www.wattpad.com/user/AnnaDyczko

https://www.tiktok.com/@anna_dyczko



 

  

poniedziałek, 1 grudnia 2025

Ewa Król "Kiedy spadnie szklany śnieg". Recenzja patronacka.

Tytuł: "Kiedy spadnie szklany śnieg"

Autor: Ewa Król 

Wydawnictwo: Światy Równoległe

Ilość stron: 340

Data wydania: 19-11-2025

Moja ocena: 10/10

 

Dla Eleonory magia świąt skończyła się wraz ze śmiercią najważniejszej osoby w jej życiu. Ma trzydzieści lat i od czterech lat nie celebruje Bożego Narodzenia. Mieszka w domu po babci, a z każdą bombką na choince wiąże się inne wspomnienie. I właśnie ta choinka staje się kluczem do przemiany, bo ktoś, czy to duchy, czy świąteczna magia, postanawia pomóc jej odzyskać radość tego czasu.

Od pierwszego grudnia codziennie pęka jedna bombka, przywołując kolejne świąteczne wspomnienia: rodzinne chwile, dawną bliskość i przede wszystkim jego: Adama, bez którego życie Eleonory straciło barwy. Dzięki temu powracają zarówno dobre momenty, jak i te trudniejsze: burzliwe nastoletnie lata, dorastanie, oddalenie, a także prawdy o ich relacji, które Eleonora dotąd wypierała.

Zakończenie jest tak poruszające, że naprawdę warto przygotować chusteczki. Jeśli szukacie historii, która pozwoli wam znów uwierzyć w świąteczną magię jednocześnie ciepłą, życiową i delikatnie baśniową to ta powieść będzie idealnym wyborem.

  

Zdjęcie z materiałów wydawcy.

Tekst: Anna Dyczko, Międzyczas

https://linktr.ee/annadyczko_mczas

https://www.facebook.com/M-czas-103770337714212

https://www.instagram.com/annadyczko_mczas

https://www.wattpad.com/user/AnnaDyczko

https://www.tiktok.com/@anna_dyczko


Magdalena Ostrowska-Dołęgowska "Insta Story"

Tytuł: "Insta Story"

Autor: Magdalena Ostrowska-Dołęgowska

Wydawnictwo: Alegoria

Ilość stron: 344

Data wydania: 25-10-2025

Moja ocena: 9/10

 

"Insta Story" M. Ostrowskiej to opowieść o Andżelice, studentce rzeźby na warszawskim ASP, która dźwiga trudną, naznaczoną brakiem matki i surowością ojca, przeszłość. Ojciec, kochający, lecz skupiony na dawnych ranach, stawia córce wygórowane oczekiwania i nie potrafi dostrzec jej indywidualności, żyjąc obawą, że powtórzy błędy matki. Gdy praca Angel nie zostaje zakwalifikowana na wystawę, dziewczyna bardzo przeżywa porażkę, bo wie, jak ważny jest dla ojca jej sukces.

W akcie frustracji wyrzuca na śmietnik anielskie skrzydła, które znajdują Aleks Grodzki, młody, zdolny fotograf. To przypadkowe spotkanie staje się początkiem ich współpracy i „anielskiego” projektu na Instagramie. W sieci Angel poznaje również Ivana. Mężczyzna, który miał być plasterkiem na złamane serce, okazuje się kimś bardziej wartościowym niż donoszą plotki.

Angel jest emocjonalnie rozdarta między dwoma mężczyznami: ambitny i twórczy Aleks jest jej artystyczną bratnią duszą; Ivan jest romantyczny i oddany, lecz pozbawiony większych aspiracji. Dziewczyna wychowana w świecie sztuki, stoi u progu dorosłości i musi zdecydować, czego naprawdę pragnie, w miłości i w życiu. Niezwykły zbieg okoliczności pokazuje jej, że nic nie jest oczywiste i do sukcesu może prowadzić wiele dróg.

Styl M. Ostrowskiej wyróżnia się wysoką wrażliwością emocjonalną i umiejętnością zaglądania w najgłębsze przeżycia bohaterów. Autorka posługuje się współczesnym, swobodnym językiem, który naturalnie oddaje sposób komunikacji młodych ludzi, pełen potocznych zwrotów i frazeologizmów. Narracja lekko przechodzi od trudnych refleksji o rodzinie do ciepłych, intymnych rozmów, tworząc pełną emocji, autentyczną opowieść o szukaniu siebie.

Książka dla mnie była mocno angażującą emocjonalnie lekturą. Przeżywałam wzloty i upadki Angel razem z nią. Powieść prowokuje do zastanowienia jak byśmy postąpili na miejscu bohaterki oraz pokazuje jak powtarzają się losy pokoleń i jak przeszłość dziadków i rodziców ma wpływ na ich dzieci i wnuki. Autorka pokazuje pewne schematy, mogące być odtworzeniem rodzinnej traumy, lecz świadomość ich istnienia może pomóc zapobiec powtórce niepomyślnych zdarzeń.

Styl książki wskazuje, że jest skierowana do młodych czytelników, lecz i dorośli odnajdą w niej mądrą rozrywkę. Polecam!


Tekst i zdjęcie: Anna Dyczko, Międzyczas

https://linktr.ee/annadyczko_mczas

https://www.facebook.com/M-czas-103770337714212

https://www.instagram.com/annadyczko_mczas

https://www.wattpad.com/user/AnnaDyczko

https://www.tiktok.com/@anna_dyczko



 

  

piątek, 28 listopada 2025

Natalia Popławska "Mów mi Drake". Recenzja patronacka.

Tytuł: "Mów mi Drake"

Cykl: Teraz mogę wszystko, tom 3

Autor: Natalia Popławska 

Wydawnictwo: Natalia Popławska

Ilość stron: 330

Data wydania: 30-10-2025

Moja ocena: 10/10

 

Jane Austin - nazwisko, które zna każdy miłośnik literatury… i jednocześnie przekleństwo samej Jane Austin. Jej rodzice mieli specyficzne poczucie humoru i ogromną miłość do klasyki, ale dla Jane to raczej źródło codziennych żartów. Na co dzień pracuje w księgarni z nieco ekscentryczną szefową i jednocześnie studiuje psychologię, marząc o pracy z dziećmi. Do udziału w naborze do ekskluzywnego klubu dla panów zgłasza się tylko z jednego powodu: potrzebuje pieniędzy na leczenie ojca.

Właścicielami klubu są Drake i jego przyjaciel Bastien. Ich firma wynajmuje eleganckie, dobrze wykształcone kobiety jako partnerki na wystawne przyjęcia. To usługa z wyższej półki: żadnych niedomówień, żadnych granic przekraczanych poza rolę reprezentacyjną. Drake sam chętnie pojawia się w towarzystwie swoich „etatowych muz”, podkreślając status i sposób bycia człowieka przyzwyczajonego do luksusu.

Drogi Jane i Drake’a nie powinny się przeciąć… a jednak los robi swoje, i to więcej niż raz. Kto spodziewałby się, że pewny siebie uwodziciel szuka inspiracji w romansach kupowanych w księgarni Jane? Albo że skromna dziewczyna z Teksasu może tak skutecznie namieszać mu w głowie?

Jane zmaga się z kompleksami, szczególnie z powodu teksaskiego akcentu, który bywa obiektem drwin. Przez to rzadko broni własnego zdania i często ustępuje, nawet gdy nie powinna. Przy Drake’u zaczyna jednak odnajdywać w sobie siłę i dostrzega, że ma prawo decydować, czego chce, a czego nie. On z kolei po raz pierwszy uświadamia sobie, że prawdziwe uczucie nie ma nic wspólnego z powierzchownymi relacjami, do których przywykł. Zmieniają się oboje, i oboje wynoszą z tej relacji coś, czego im brakowało.

„Mów mi Drake” to historia o mężczyźnie z wielkim ego, którego życie uczy pokory, oraz o niepewnej siebie dziewczynie, która przy odpowiednim wsparciu zaczyna mówić własnym głosem. To opowieść o wzajemnym wpływie, dojrzewaniu do uczuć i przekraczaniu własnych granic. Finał jest wyjątkowo romantyczny i z pewnością przypadnie do gustu fankom prawdziwej Jane Austen. A na koniec autorka zostawia czytelniczki z obietnicą kolejnej historii, tym razem Bastiena.


Tekst i zdjęcie: Anna Dyczko, Międzyczas

https://linktr.ee/annadyczko_mczas

https://www.facebook.com/M-czas-103770337714212

https://www.instagram.com/annadyczko_mczas

https://www.wattpad.com/user/AnnaDyczko

https://www.tiktok.com/@anna_dyczko



 

  

Asia Balicka "The Shape of Me"

Tytuł: "The Shape of Me"

Cykl: Drunken Sailor, tom 2

Autor: Asia Balicka

Wydawnictwo: WasPos

Ilość stron: 326

Data wydania: 15-10-2025

Moja ocena: 8/10

 

„The Shape of Me” można czytać bez znajomości pierwszego tomu, "Drunken Sailor", jednak zdecydowanie polecam lekturę obu części. Wtedy scena spotkania na łodzi staje się bardziej poruszająca, w drugim tomie oglądamy ją bowiem oczami drugiej strony.

Tym razem Asia Balicka skupia się na młodszych postaciach: Filipie i Melodie. Oboje związani są ze sportami wodnymi: ona trenuje pływanie, on skoki do wody. Dla Filipa to forma ukojenia, potrzebna zwłaszcza po traumatycznym wypadku, który odcisnął trwałe piętno na jego psychice. Wciąż zdarzają mu się ataki paniki, a wcześniej zmagał się także z jąkaniem.

Melodie to młodziutka, ale już bardzo utytułowana pływaczka. Po przykrym incydencie w szatni basenowej to właśnie ona będzie potrzebować wsparcia a Filip bez wahania rzuci wszystko, by jej pomóc. Oboje dźwigają swoje lęki, choć z różnych powodów. On unika terapii, której właściwie potrzebuje, a ona jest bardzo niepewna i ocenia siebie surowo, zwłaszcza w kontekście braku doświadczenia w relacjach intymnych. Dziewczyna nie raz błędnie oceniła możliwe myśli i uczucia Filipa, uznając za odrzucenie to, że on dawał jej czas i przestrzeń, nie naciskając na nic.

Historia Asi Balickiej jest pełna emocji, nierzadko trudnych, ale bardzo prawdziwych. Takie sytuacje zdarzają się w życiu, zostają w psychice i wymagają zmierzenia się z nimi: samodzielnie lub z pomocą terapii. Autorka pokazuje, jak ogromne znaczenie ma wsparcie drugiej osoby i świadomość, że nie trzeba być idealnym, żeby zasługiwać na miłość. I właśnie o tym jest ta książka. 


Tekst i zdjęcie: Anna Dyczko, Międzyczas

https://linktr.ee/annadyczko_mczas

https://www.facebook.com/M-czas-103770337714212

https://www.instagram.com/annadyczko_mczas

https://www.wattpad.com/user/AnnaDyczko

https://www.tiktok.com/@anna_dyczko



Kara Swisher "Burn Book. Technologia i ja: historia miłosna"

Tytuł: "Burn Book. Technologia i ja: historia miłosna"

Autor: Kara Swisher

Wydawnictwo: Insignis

Ilość stron: 440

Data wydania: 26-03-2025

Moja ocena: 8/10

 

„Burn Book” to książka, która z pewnością zainteresuje osoby śledzące rozwój technologii i kulisy powstawania największych firm branży. Kara Swisher przedstawia historię Doliny Krzemowej z perspektywy reporterki, która była tam od samego początku: rozmawiała z twórcami Google, Apple, Yahoo, Amazona czy Microsoftu, obserwowała ich decyzje, kryzysy i przełomy.

Już we wstępie Swisher podkreśla, że nie zamierza oglądać się na konsekwencje mówienia prawdy. Niektóre jej opowieści mogą brzmieć jak plotki, ale są oparte na osobistych doświadczeniach, rozmowach i zdobytych dokumentach. Swisher pokazuje ludzi stojących za markami z ich sukcesami, słabościami i błędami.

Autorka podkreśla, że wynalazki technologiczne nigdy nie są jednoznacznie dobre ani złe. „Wynajdując okręt, wynajdujesz katastrofę morską” przypomina, zwracając uwagę, że rozwój internetu przyniósł ogromne korzyści, ale także naturalne, nieuniknione problemy. Swisher opisuje dojrzewanie branży, konieczność wprowadzania regulacji dotyczących prywatności czy praw autorskich oraz walkę z dezinformacją.

W książce znajdziemy również refleksje o tym, jak tradycyjne media ignorowały powstającą cyfryzację, uznając ją za chwilowy trend. Tymczasem to właśnie cyfrowe treści zaczęły dominować: Netflix wyparł tradycyjne kino, YouTube i Spotify zmieniły sposób odbioru mediów, a komunikatory w dużej mierze zastąpiły rozmowy telefoniczne. Swisher obserwowała te procesy u źródła, idąc za nowościami,  podczas gdy wielu ludzi trzymało się starych metod, które z czasem zupełnie straciły na znaczeniu.

Autorka przedstawia również portrety kluczowych postaci branży. Pisze o atakach paniki Marka Zuckerberga przed wystąpieniami publicznymi i określa go jako „beztrosko niebezpiecznego”, ponieważ długo nie reagował na dezinformację szerzącą się na Facebooku. Travisa Kalanicka z Ubera krytykuje za dehumanizujące podejście do pracowników i agresywny styl zarządzania. Wspomina także rozmowy ze Stevem Jobsem o jego życiu i wyborach w obliczu choroby.

Swisher wiele miejsca poświęca odpowiedzialności platform społecznościowych. Zastanawia się, gdzie przebiega granica między wolnością słowa a bezpieczeństwem użytkowników, zwłaszcza w kontekście działań Donalda Trumpa i roli Twittera w podżeganiu do przemocy. Podkreśla też, jak wielkim problemem jest bierność urzędników, którzy powinni tworzyć realne regulacje tej branży.

Choć Swisher słynie z krytycznego podejścia do potentatów technologii, nie robi tego dla sensacji. Chwali tych, którzy na to zasługują, a jej opinie zawsze opierają się na faktach, dokumentach oraz rozmowach z pracownikami firm. Dba o dziennikarską rzetelność: uprzedza firmy o planowanych publikacjach, prosi o sprostowania i weryfikację danych.

Na końcu książki autorka wspomina również rozwój nowych technologii, w tym sztucznej inteligencji: obserwuje je uważnie, ale z wyraźną ostrożnością.

W tym miejscu dodam już od siebie: podobnie jak Kara, uważam, że każda potężna technologia może zostać użyta w sposób pozytywny lub szkodliwy. AI szczególnie wymaga rozsądnych ograniczeń i regulacji, które ochronią użytkowników, ale nie zablokują jej rozwoju.

„Burm Book” to opowieść o świecie, który nieustannie się zmienia, ale dzięki pracy rzetelnych dziennikarzy takich jak Swisher nadal możemy patrzeć na te zmiany z dystansem i zrozumieniem.

Jeśli lubisz reportaże z wnętrza branż, doceniasz szczere spojrzenie na ludzi u władzy i ciekawi Cię, jak naprawdę powstawał świat, w którym dziś żyjemy, to ta książka będzie dla Ciebie fascynującą, ostrą i pełną konkretów lekturą. Nie jest dla każdego, ale dla odpowiedniego czytelnika będzie absolutnie satysfakcjonująca.


Tekst i zdjęcie: Anna Dyczko, Międzyczas

https://linktr.ee/annadyczko_mczas

https://www.facebook.com/M-czas-103770337714212

https://www.instagram.com/annadyczko_mczas

https://www.wattpad.com/user/AnnaDyczko

https://www.tiktok.com/@anna_dyczko



 

 

Olga Rudnicka "Jedną nogą w grobie"

Tytuł: "Jedną nogą w grobie"

Autor: Olga Rudnicka

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Ilość stron: 312

Data wydania: 14-10-2025

Moja ocena: 7/10

 

Małgorzata Ryczka zaczyna dostawać przesyłki z częściami ciała i groźby od tajemniczej osoby, która twierdzi, że ma jej męża. Problem w tym, że Małgorzata ma powody, by w te rewelacje nie wierzyć. Jest matką Mirka, kompletnej melepety, oraz Anki, której dziewczyna, Patrycja, okazuje się jedyną ogarniętą osobą w tej zbieraninie. Choć obie mają spore trudności z kontrolowaniem gniewu, i tak wypadają przy Ryczkach jak ostoje rozsądku.

W tle kręcą się jeszcze Stefan, wspólnik Wieśka, oraz Kamila, kochanka zaginionego, nosząca pod sercem potencjalnego spadkobiercę. Małgorzata nie traktuje wiadomości od „porywacza” poważnie, ale rzeczywistość szybko ją dogania: Wiesiek naprawdę znika. To zupełnie zmienia kontekst sprawy. Do tej pory Małgorzata mieszkała z nim tylko dlatego, że rozwód byłby dla niej nieopłacalny. Spadek to jednak coś zupełnie innego. Na samą myśl o pieniądzach wszystkim błyskają oczy, a więzy rodzinne natychmiast się rozluźniają.

Nie ma w tej historii nikogo niewinnego. Owszem, gangster Mieczysław Wędlina z racji profesji może wzbudzać najgorsze podejrzenia, ale rodzina zaginionego też wcale nie wypada lepiej. Każdy coś ukrywa, każdy gra na siebie, co jeszcze bardziej komplikuje sytuację. Zamiast iść na policję, Ryczkowie próbują działać na własną rękę, a gdy w końcu trafiają na przedstawiciela prawa, ten okazuje się niekompetentnym idiotą, który, czekając tylko na emeryturę, ma wszystko gdzieś.

Rodzina Ryczków to grupa ludzi, którzy nie potrafią współpracować, a wizja łatwego bogactwa całkowicie zniekształca ich osąd. Miłości tu nie ma, łączy ich wyłącznie biznes ojca. Każdy tylko czeka, by zgarnąć kawałek tortu. Małgorzata znieczula się alkoholem, Mirek próbuje iść na skróty (zostawiając mózg w domu),a Ankę można podziwiać jedynie za to, jak imponująco potrafi wszystkich zastraszyć. Najbardziej pragmatyczny wydaje się Stefan, jednak i on nie pomaga bezinteresownie.

W tym wszystkim prawie nikt naprawdę nie przejmuje się zniknięciem Wieśka, może poza kochanką, która jako jedyna zdaje się szczerze go żałować. Żona już dawno przestała.

Książkę czyta się błyskawicznie, dynamiczne dialogi sprawiają, że strony same się przewracają. To przede wszystkim lekka, rozrywkowa lektura, ale pod komediową fasadą kryje się gorzki obraz rodziny w głębokim kryzysie. Bohaterowie działają impulsywnie, kierują się niskimi pobudkami, a nad wszystkim unosi się atmosfera chaosu i żądzy pieniądza.

To komedia, która miejscami bawi, miejscami przeraża tym, jak bardzo Ryczkowie są sobą zmęczeni… i gotowi zrobić wszystko dla spadku.


Tekst i zdjęcie: Anna Dyczko, Międzyczas

https://linktr.ee/annadyczko_mczas

https://www.facebook.com/M-czas-103770337714212

https://www.instagram.com/annadyczko_mczas

https://www.wattpad.com/user/AnnaDyczko

https://www.tiktok.com/@anna_dyczko



 

  

Gary John Bishop "Dorośnij. Zostań rodzicem, na którego zasługują twoje dzieci"

Tytuł: "Dorośnij. Zostań rodzicem, na którego zasługują twoje dzieci

Autor: Gary John Bishop

Wydawnictwo: Insignis

Ilość stron: 224

Data wydania: 24-09-2025

Moja ocena: 10/10

 

W tej książce autor zwraca się do czytelnika wprost, bez upiększeń i bez owijania w bawełnę. Czasem wali prawdę między oczy, nie stroniąc od wulgaryzmów, które mają wzmocnić przekaz. Jako zawodowy coach Bishop nie tworzy klasycznego poradnika pełnego zasad, definicji i tabelek. Jego książka brzmi raczej jak motywacyjna przemowa, jak rozmowa z kimś mądrym, kto traktuje nas po partnersku i nie udaje, że sam nie musiał przejść długiej drogi, by dojść do prostych prawd.

Autor opisuje etapy rozwoju człowieka, które pojawiają się mniej więcej co siedem lat, jakby co pewien czas zalewała nas nowa fala emocji i myśli. W pierwszych latach życia dziecko idealizuje rodziców. Około siódmego roku idzie do szkoły, zaczynając budować własną tożsamość poprzez kontakty z rówieśnikami, często bolesne. W wieku około 14 lat pojawia się bunt, cynizm i krytyczne spojrzenie na świat oraz dorosłych. Pomiędzy 18 a 20 rokiem życia młody człowiek jest już gotów budować życie na własną rękę. To trudny czas dla rodziny, bo musimy pozwolić dzieciom wyfrunąć z gniazda. Ważne w jakiej atmosferze to nastąpi, by nie obawiało się wracać w razie potrzeby.

Bishopa zarzuca nam, że zbyt łatwo obwiniamy siebie lub innych, przez co tkwimy w przeszłości. Najważniejsze, co możemy zrobić, to przestać szukać winnych i wziąć pełną odpowiedzialność za swoje życie, przestać odgrywać rolę ofiary lub grzesznika, bo obie prowadzą donikąd. Kiedy pojawia się dziecko, próbujemy stworzyć mu rodzinę podobną do tej, w której sami dorastaliśmy lub dokładnie odwrotną. Błędy są jednak nieuniknione, bo każdy dostaje od życia własne lekcje. To, co naprawdę kształtuje naszą relację z dzieckiem, to wartości, którymi kierujemy się na co dzień: okazywanie miłości, umiejętność wybaczania i solidność. Dziecko musi widzieć, że naprawdę robimy to, co obiecaliśmy.

Zmiana jest możliwa, jeśli zaakceptujemy, że nie na wszystko mamy wpływ, ale mamy wpływ na siebie. Bishop zachęca, by skupić się na własnym postępowaniu, by być przykładem. Dziecko albo za nami pójdzie, albo nie, ale autentyczność i konsekwencja to jedyne narzędzia, które naprawdę mamy w swoich rękach.

Przekonująca, porywająca przemowa zawarta na zaledwie 200 stronach.


Tekst i zdjęcie: Anna Dyczko, Międzyczas

https://linktr.ee/annadyczko_mczas

https://www.facebook.com/M-czas-103770337714212

https://www.instagram.com/annadyczko_mczas

https://www.wattpad.com/user/AnnaDyczko

https://www.tiktok.com/@anna_dyczko



 

 

niedziela, 23 listopada 2025

Beata Skrzypczak "Hasi"

Tytuł: "Hasi"

Autor: Beata Skrzypczak

Wydawnictwo: Vesper

Ilość stron: 432

Data wydania: 29-10-2025

Moja ocena: 10/10

 

Nie wiem, czy potrafię opisać tę książkę trafniej niż Ćwiek i Chmielarz w kilku słowach na tylnej okładce. Hasi to pełnoprawny horror, mocno zakorzeniony w polskim realizmie magicznym i kulturze Śląska. Autorka sprawiła, że poczułam pulsujące życiem osiedle Hasi z jego charakterystycznymi mieszkańcami, wieloma z nich będącymi kimś zupełnie innym, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka.

Wchodzimy w specyfikę tego mikrokosmosu zamkniętego na placu pomiędzy dwiema kamienicami i jednym familokiem. To miejsce, gdzie stara Maciechowska wygraża „bajtlom”, które bawią się na podwórku, stary Alfred zbiera puszki, Wanda jest dobrym duchem wspólnoty, a mała Lena biega samopas, zapomniana przez ojca pijaka. Dziewczynką opiekują się sąsiedzi, traktując ją jak własne dziecko.

W tę przestrzeń wchodzi Alicja, studentka, która przyjeżdża zająć się niepełnosprawną ciocią i uchronić ją przed domem spokojnej starości. Na miejscu poznaje Gerdę, Huberta, Piotra oraz lokalne bajania o „wycieruchach”, krążących nocami istotach nieokreślonej proweniencji. To osiedle, gdzie wielu słyszy złowróżbne szepty i doświadcza omamów. Miejsce to żyje historiami mieszkańców, zarówno tych obecnych, jak i zmarłych, którzy nie odeszli.

Beata Skrzypczak nie straszy tanią przemocą. Buduje grozę sugestią: obrazami, dźwiękami, opowieściami rodem z lokalnych wierzeń, śląskich podań i górniczej mitologii. Czytając, miałam poczucie pełnego zanurzenia w tę historię. Akcja snuje się powoli, jak zombie chuchające człowiekowi w kark. Opowieści starych mieszkańców, kazania obłąkanego przywódcy, stopniowe odkrywanie tajemnic bohaterów, wszystko to tworzy gęstą, duszną atmosferę.

Mała Lena jest zagrożona, jej niewinność i zaniedbanie ze strony ojca przyciągają zmory. Bohaterowie starają się ją ochronić, co prowadzi ich do starej kopalni, serca okolicy. Nie wiedzą, co tam znajdą, ale muszą podjąć ryzyko, zanim stanie się coś nieodwracalnego. Napięcie narasta niczym trujący gaz wydobywający się z szybów, który uśmierca kanarka, a ludzi doprowadza do omamów. Kopalnia jest tu jak przyczajona bestia, czająca się obok osiedla, gotowa uderzyć i zebrać swoje żniwo, jak podczas tąpnięć, których ofiarami padają nie tylko górnicy, ale i przypadkowi ludzie na powierzchni.

Finał dodaje historii realizmu, gdyż pojawiają się służby medyczne i policja, wprowadzając trzeźwe spojrzenie na wydarzenia. A jednak nawet w tym nowoczesnym świecie wciąż unosi się echo dawnych wydarzeń.

"Hasi" jest mroczne, sugestywne, hipnotyczne, dokładnie takie, jak dobry horror być powinien.


Tekst i zdjęcie: Anna Dyczko, Międzyczas

https://linktr.ee/annadyczko_mczas

https://www.facebook.com/M-czas-103770337714212

https://www.instagram.com/annadyczko_mczas

https://www.wattpad.com/user/AnnaDyczko

https://www.tiktok.com/@anna_dyczko



  

Zuzanna Kordel "W domu najlepiej"

Tytuł: "W domu najlepiej"

Autor: Zuzanna Kordel

Wydawnictwo: Emocje Plus Minus

Ilość stron: 408

Data wydania: 15-10-2025

Moja ocena: 7/10

 

W powieści poznajemy Patrycję, kobietę żyjącą w szczęśliwym związku z Szymonem. Kiedy zaczyna marzyć o dziecku, zderza się z trudną rzeczywistością: mimo upływających miesięcy nie udaje jej się zajść w ciążę. Choć dotąd nie przepadała za aktywnością fizyczną, postanawia zadbać o siebie i podjąć systematyczne treningi, które przygotują ją do wymagającej, czterystukilometrowej górskiej wędrówki zaplanowanej przez przyjaciółkę. W pewnym momencie Patrycja, wcześniej twardo stąpająca po ziemi, zaczyna dopatrywać się w wyczerpującej wędrówce sposobu na udobruchanie losu, jakby swoją determinacją mogła zasłużyć na spełnienie marzenia. W końcu jednak Patrycja musi pogodzić się z myślą, że nie na wszystko ma wpływ. To właśnie wtedy w jej życiu pojawia się coś nieoczekiwanego. Przełom następuje podczas udziału w akcji zbierania świątecznych upominków dla dzieci z rodzinnego domu dziecka. To właśnie tam Patrycja poznaje Malinkę, małą dziewczynkę, która natychmiast podbija jej serce. Wraz z Szymonem zaczynają odwiedzać dom dziecka coraz częściej, budując relację nie tylko z Maliną, lecz także z innymi podopiecznymi. W końcu dojrzewa w nich decyzja o rozpoczęciu oficjalnej procedury adopcyjnej.

„W domu najlepiej” to wzruszająca opowieść o macierzyństwie, które nie musi mieć biologicznych podstaw, by być prawdziwe i głębokie. Autorka pięknie ukazuje rodzącą się więź między Patrycją, Szymonem a Maliną, budowanie rodziny przez wspólnie spędzany czas i ich wzruszenie gdy pada pierwsze „mamo” i "tato" i nadchodzą pierwsze wspólne święta. Fabuła odsłania przed nami kolejne grudnie, a w ostatnim z nich bohaterowie świętują już jako pełnoprawna rodzina, po otrzymaniu decyzji sądu.

To ciepła, poruszająca książka o miłości i pragnieniu powiększenia rodziny. Zuza Kordel tworzy przekonujący portret psychologiczny kobiety, która dojrzewa do macierzyństwa na warunkach narzuconych przez los. Na początku widzimy jej rozpaczliwą potrzebę kontroli i lęk przed niespełnieniem marzeń, lecz z czasem powoli otwiera się na inne możliwości. Okazuje się, że szczęście, niczym kot, chodzi własnymi ścieżkami i przychodzi wtedy, gdy się go najmniej spodziewamy.


Tekst i zdjęcie: Anna Dyczko, Międzyczas

https://linktr.ee/annadyczko_mczas

https://www.facebook.com/M-czas-103770337714212

https://www.instagram.com/annadyczko_mczas

https://www.wattpad.com/user/AnnaDyczko

https://www.tiktok.com/@anna_dyczko



 

Małgorzata Lisińska "Co widziała chihuahua?"

Tytuł: "Co widziała chihuahua?"

Autor: Małgorzata Lisińska

Wydawnictwo: Com-net-fox

Ilość stron: 352

Data wydania: 05-11-2025

Moja ocena: 8/10

 

„Co widziała Chihuahua” Gosi Lisińskiej to romans z elementami kryminału osadzony w okolicach Wadowic. Główną bohaterką jest Dominika Jankowska, kochająca się w lokalnym patologu i snująca obsesyjne fantazje erotyczne. Naprawdę, ta bohaterka myśli jak nimfomanka: trochę to zabawne, a trochę przerażające.

Tytułowe chihuahua, a właściwie dwie, to ukochane, choć rozwydrzone psinki pani Arlety, sąsiadki Dominiki. Za ich sprawą Domi spotyka swojego wymarzonego patologa szybciej, niż się spodziewała, bo Arleta ginie… a tylko jej psiny wiedzą, jak do tego doszło.

Dominika przeżywa gorący romans z „lekarzem ostatniego kontaktu” i pije wino z psiapsi, gdy w okolicy ściele się trup. Powieść jest przesycona humorem i pełna barwnych postaci, choć nie zawsze sympatycznych. Domi oczywiście nie słucha dobrych rad i pcha się w sam środek niebezpieczeństwa. Jest wścibska, ale koniec końców to właśnie jej podglądactwo pomaga policji odkryć sprawcę morderstwa. Jej wady też mają swoje zalety!

Nie czytałam wcześniejszych powieści autorki, więc patolog Andrzej Śliwa wyskoczył mi tu jak Filip z konopi. Na szczęście w fabule zaznaczono, że on i Dominika znają się już z poprzedniego tomu, więc spokojnie można czytać tę część osobno. Ja jednak z chęcią cofnę się do wcześniejszej książki, bo chcę lepiej poznać bohaterów. Andrzej i Domi mają nieziemskie poczucie humoru i rozumieją się w pół słowa. Polubiłam córkę Andrzeja; nie polubiłam za to prokuratora, który chciałby zmuszać ludzi do pracy po godzinach. Człowieku, przeszkadzasz w rozwoju romansu!

Świetnie bawiłam się też dzięki Anecie, przyjaciółce Dominiki, i jej manierze łagodzenia wulgaryzmów poprzez… usuwanie samogłosek. Jakby człowiek nie domyślił się, co tam naprawdę padło.

Za humor dodaję jeszcze jedną gwiazdkę.


Tekst i zdjęcie: Anna Dyczko, Międzyczas

https://linktr.ee/annadyczko_mczas

https://www.facebook.com/M-czas-103770337714212

https://www.instagram.com/annadyczko_mczas

https://www.wattpad.com/user/AnnaDyczko

https://www.tiktok.com/@anna_dyczko