Tytuł: "Zabójcza zieleń. Historia zielonego pigmentu z arszenikiem"
Autor: Wiktoria Król
Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece
Ilość stron: 344
Data wydania: 23-04-2025
Moja ocena: 10/10
Wiktoria Król w „Zabójczej
zieleni” opowiada fascynującą i mrożącą krew w żyłach historię… koloru. A
dokładniej barwników, które w XIX wieku zachwycały swoją intensywnością, a
jednocześnie zatruwały, a nawet zabijały ludzi.
Zieleń była wówczas kolorem
wyjątkowo pożądanym – kojarzyła się z naturą, spokojem, harmonią. Problem
polegał na tym, że nie dało się jej łatwo uzyskać naturalnymi metodami, dlatego
producenci sięgali po związki arsenu, by uzyskać piękne, intensywne odcienie do
tapet, okładek książek, papieru, ubrań, zabawek... a nawet cukierków.
Wyobraźcie sobie świat bez
regulacji prawnych dotyczących składu produktów. Świat, w którym przedmioty
codziennego użytku - piękne, modne, dostępne - zawierały jedną z
najgroźniejszych trucizn znanych człowiekowi. I nawet gdy skutki działania
arsenu były znane, jego użycie trwało w najlepsze, gdyż zyski były ważniejsze
niż zdrowie klientów.
W książce poznajemy prawdziwe
przypadki zatruć arsenem. Wśród ofiar było wiele dzieci. Choć większość zgonów
miała charakter przypadkowy, włos jeży się na głowie podczas lektury. Tym
bardziej że arsen był ogólnodostępny - można go było kupić jak zwykły towar. To
właśnie dlatego tak wiele mor☠️derstw w wiktoriańskich kryminałach opiera
się na arsenie - to była realna i niestety bardzo popularna metoda.
Autorka snuje swoją opowieść w sposób spokojny, rzeczowy, bez taniej makabry. Przeplata ją „rozmowami w zielonym pokoju”, czyli wywiadami z ekspertami z różnych dziedzin, które uzupełniają wiedzę i pokazują, jak wszechstronny i groźny był temat barwników. Te same barwniki unoszące się z tapet, migoczące na tkaninach sukien czy obecne w zabawkach, powoli truły, dusiły, niszczyły życie.
Dowiadujemy się również, że inne
kolory także kryły w sobie toksyczny potencjał. Wystarczy przyjrzeć się bliżej
historii sztuki i składom niektórych farb używanych przez dawnych mistrzów…
Na szczęście dziś nie odnotowuje
się w Polsce przypadków zatruć arsenem. Ale autorka przypomina, że zagrożenia
chemiczne nie zniknęły. Współczesne zagrożenia to m.in. nieoryginalne tusze do
tatuaży o fałszywym składzie czy niektóre tonery w drukarkach laserowych.
Na koniec dostajemy także autentyczne
receptury dawnych barwników, zapisane w anglosaskich jednostkach miar.
Autorka lojalnie ostrzega jednak,
by tych przepisów nie próbować odtwarzać w domu, gdyż związki chemiczne w nich
zawarte są skrajnie niebezpieczne.
Ta książka zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Świetnie dopracowana, oparta na faktach, które mówią same za siebie. To pozycja obowiązkowa dla wszystkich ciekawych historii codzienności XIX wieku, zainteresowanych tematyką zdrowia, nauki, designu i… ciemnej strony piękna.
Tekst i zdjęcie: Anna Dyczko, Międzyczas
https://linktr.ee/annadyczko_mczas
https://www.facebook.com/M-czas-103770337714212
https://www.instagram.com/annadyczko_mczas
https://www.wattpad.com/user/AnnaDyczko
https://www.tiktok.com/@anna_dyczko
https://linking.billin.app/profile?userId=83a47882-90f1-7000-fba0-459c38e08307&userLabel=User&userName=miedzyczas
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz