Tytuł:
Cykl: Diddly Squat, tom 2
Autor:
Wydawnictwo: Insignis
Ilość stron: 264
Data wydania: 26-07-2023
Moja ocena: 7/10
W pierwszej części Diddly Squat
mogliśmy się pośmiać z zabawnych wybryków głupich owiec, które w różny sposób
próbowały odebrać sobie życie. Tym razem Jeremy postawił na krowy i zrobiło się
poważnie.
Autor pisze o różnych problemach
z jakimi musi się zmagać w związku z hodowlą rogacizny. Nie wiedziałam, że
borsuki mogą zarazić bydło gruźlicą a jest to śmiertelna choroba.
Początkujący rolnik najbardziej
rozwodzi się na temat Brexitu, importu wołowiny z Australii i licznych
przepisów utrudniających zarządzanie farmą. Pisze na temat rosnących cen, co
jest związane z agresją Rosji w Ukrainie. Te dwa kraje bowiem dostarczały lwią
część pszenicy. Już wszyscy odczuliśmy wzrost cen żywności. Farmerzy mierzą się
także z rosnącymi kwotami za nawozy, przez co uprawa staje się nieopłacalna.
Wszelkie udogodnienia, jakie
Jeremy chciał wprowadzić na farmie, spotkały się ze sprzeciwem "ludzi w
czerwonych spodniach", w związku z tym na własnej ziemi nie może nic
zbudować a do tego musi monitorować trasy krów.
Sądziłam, że ta książka będzie
równie zabawna co poprzednia, lecz, pomimo sarkastycznego poczucia humoru
autora, roztoczona przez niego wizja przyszłości mnie przygnębiła. Tu już nie
jest śmiesznie. Jeśli wzrost cen będzie systematycznie się zwiększał może
pojawić się globalny problem z dostępem do żywności. Nie będzie on dotyczył
tylko biednych państw afrykańskich, lecz również Europy.
Mam nadzieję, że Jeremiemu Clarksonowi uda się jednak otworzyć wymarzoną restaurację i własny browar.
Tekst i zdjęcie: Anna Dyczko, Międzyczas
https://linktr.ee/annadyczko_mczas
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz