sobota, 5 lipca 2025

Justyna Bordzio "Zwykłe życie"

Tytuł: "Zwykłe życie"

Autor: Justyna Bordzio

Wydawnictwo: Ridero IT Solutions

Ilość stron: 94

Data wydania: 26-05-2025

Moja ocena: 6/10

 

„Zwykłe życie” Justyny Bordzio to cienka książeczka, zbiór opowiadań połączonych wspólnym motywem - pragnieniem lepszego życia. W centrum każdego z tekstów znajdują się zwyczajni ludzie: kobiety marzące o zmianie, lepszej pracy, miłości czy wyjeździe za granicę, i mężczyźni szukający bliskości, zrozumienia i dobrego związku. Spotykają się przypadkiem - w pracy, podróży, na imprezie - a ich losy splatają się na chwilę lub na dłużej.

Szczególnie wyróżnia się opowiadanie „Hamlet z klasy średniej”, które zyskało moją największą sympatię. To historia, która z pozoru wydaje się jedną z wielu, ale zakończenie zaskakuje poprzez zbieżność imion, która nabiera znaczenia dopiero na ostatnich stronach. To opowiadanie ma według mnie największy potencjał do rozwinięcia w dłuższą formę.

Pozostałe teksty również mają w sobie coś intrygującego: są jak szkice, zapowiedzi większych historii. Kobiety z małych wsi chcą wyrwać się do miasta, zadbać o wygląd, pracować w korporacji. Te, które już mieszkają w Warszawie, spoglądają dalej - marzą o miłości i karierze poza granicami kraju. Z kolei mężczyzna, który lata temu wyjechał do Kanady, z nostalgią spogląda na polskie krajobrazy, których tam mu brakowało.

W opowiadaniu „Nie do wiary” poznajemy Johna, który – jak czytamy – „ze spotkania z Anetą wyciągnął ważną lekcję dla siebie”. Niestety, autorka nie precyzuje, na czym ta lekcja polegała. Czytelnik może się tego tylko domyślać, ale aż się prosi o dopisanie kilku zdań więcej.

Justyna Bordzio pokazuje nam zwykłych ludzi napędzanych marzeniami, często prostymi, ale stanowiącymi ich motywację do zmiany. Oni wiedzą, że tylko samo mogą zmienić swój los. Z opowiadań można wyciągnąć jeden wspólny morał: warto inwestować w siebie, mieć odwagę zagadać do kogoś, kto nam się podoba, oraz sięgać po pracę i życie, o jakim marzymy. 


Tekst i zdjęcie: Anna Dyczko, Międzyczas

https://linktr.ee/annadyczko_mczas

https://www.facebook.com/M-czas-103770337714212

https://www.instagram.com/annadyczko_mczas

https://www.wattpad.com/user/AnnaDyczko

https://www.tiktok.com/@anna_dyczko

https://linking.billin.app/profile?userId=83a47882-90f1-7000-fba0-459c38e08307&userLabel=User&userName=miedzyczas



"Zielone koktajle. 365 przepisów" praca zbiorowa

Tytuł: "Zielone koktajle. 365 przepisów"

Autor:  praca zbiorowa

Wydawnictwo: Publicat

Ilość stron: 250

Data wydania: 16-03-2025

Moja ocena: 10/10

 

Ta książka to prawdziwa skarbnica inspiracji!

Choć zielone koktajle zazwyczaj kojarzą się z letnimi, owocowymi napojami na zimno, tutaj znajdziecie o wiele więcej – od koktajli białkowych i naturalnych izotoników, przez rozgrzewające napoje i desery, aż po domowe lody owocowe i… zupy kremy! Szczególnie zaintrygował mnie rozdział poświęcony koktajlom z kwiatami i chwastami – brzmi egzotycznie, a smakuje fantastycznie.

Na początku książki znajduje się sporo przydatnych informacji: jak prawidłowo oczyścić owoce i warzywa przed miksowaniem, czym jest superżywność i jak działa, jak przechowywać koktajle, a nawet jak przygotować domowe mleko roślinne.

Przepisy są czytelne i proste do wykonania, a całość wzbogacają piękne, całostronicowe ilustracje. Wśród przepisów znajdziemy np. koktajle śniadaniowe z dodatkiem płatków zbożowych, kaszy gryczanej czy komosy ryżowej, a także zdrowe puddingi z chia.

Dla osób aktywnych fizycznie świetnie sprawdzą się napoje białkowe i izotoniki, a dla tych dbających o linię – koktajle odchudzające z chili, imbirem czy kurkumą, które wspierają trawienie. Koktajle oczyszczające zawierają herbatę lub napary z czystka.

Są też napoje pobudzające – całkowicie naturalne, bez kofeiny, a dla fanów kawy przewidziano rozdział z deserami, gdzie napoje z jej dodatkiem zaspokoją ochotę na „coś słodkiego”. Ciekawostką są także napoje „czekoladowe bez czekolady” – ich brązowy kolor to zasługa innych składników.

Deserowe przekładańce w przezroczystych szklankach nie tylko smakują wyśmienicie, ale też wyglądają efektownie – idealne na przyjęcia. Są też napoje inspirowane pinacoladą i domowe lody owocowe, które pokochają dzieci, a rodzice będą mieć pewność, że podają im coś naprawdę zdrowego.

Polecam tę książkę każdemu, kto szuka prostych, oryginalnych i zdrowych przepisów na domowe koktajle. Składniki są łatwo dostępne, a smak – znakomity! 


Tekst i zdjęcie: Anna Dyczko, Międzyczas

https://linktr.ee/annadyczko_mczas

https://www.facebook.com/M-czas-103770337714212

https://www.instagram.com/annadyczko_mczas

https://www.wattpad.com/user/AnnaDyczko

https://www.tiktok.com/@anna_dyczko

https://linking.billin.app/profile?userId=83a47882-90f1-7000-fba0-459c38e08307&userLabel=User&userName=miedzyczas



Małgorzata Lis "Nasza wielka letnia ucieczka"

Tytuł: "Nasza wielka letnia ucieczka"

Autor: Małgorzata Lis

Wydawnictwo: Emocje Plus Minus

Ilość stron: 328

Data wydania: 02-07-2025

Moja ocena: 7/10

 

Po „Naszej wielkiej świątecznej ucieczce”, gdzie pięć przyjaciółek próbowało uciec od przedświątecznego chaosu, przyszedł czas na letnią odsłonę ich perypetii. Monika, Marcelina, Klara, Blanka i Łucja miały lecieć opalać się na portugalskie plaże… a trafiły do Bawarii! No cóż, tam też jest jezioro, które nazywają „morzem”, po niemiecku oczywiście. Kto by pomyślał, że biuro podróży zrobi im taki numer?

Gdy na lotnisku dowiedziały się, że biuro podróży „Promienie Słońca” zbankrutowało, padły słowa, które idealnie oddają sytuację:

„– Co robimy?

– Wracamy – głucho jęknęła Monika. – Ale chyba stopem.

– Nigdy w życiu! – krzyknęła Marcelina. – Nie wrócę teraz do domu. Tam może być moja teściowa.”

Przyjaciółki zdecydowały się kontynuować podróż, tymczasem ich partnerzy, którzy mieli zostać w domu z dziećmi, postanowili wyskoczyć na mecz ulubionej drużyny. I tu pojawił się mały, acz znaczący błąd…

Dwie ekipy nie miały pojęcia, że spotkają się w zupełnie innym miejscu niż planowana destynacja, a przy okazji wyszły na jaw pewne ich sekrety.

A do tego dochodzi zbuntowany nastolatek, który z zapamiętaniem oddaje się grze komputerowej, lecz tego lata, nietypowo dla siebie, postawił na ucieczkę w plener.

Komu zdarzyły się podobne sytuacje ten się nie śmieje, choć jest tu parę przypadków z potencjałem komicznym. Np sytuacja z "ratowaniem" kota.

Autorka wrzuciła do powieści sporo postaci - mamy pięć bohaterek, ich mężczyzn oraz dzieci. Szczególnie rozbawiła mnie scena sprzedaży domu, gdzie dzieciaki naprawdę pokazały, co potrafią!

Dla tych, którzy nie czytali pierwszej części, może być przez chwilę trudno się połapać, kto jest kim, ale spokojnie - wszyscy są sympatyczni, choć czasem trochę odklejeni.

I choć wielka ucieczka może zmienić hasztag to warto mieć w sobie pewną dozę dystansu i humoru, by móc się dostosować do zmiennych warunków i wyciągnąć z sytuacji ile się da. A cisza w eterze nie zawsze jest dobrym pomysłem.

Styl Małgorzaty Lis jest lekki i pełen humoru, dzięki czemu książkę czyta się jednym tchem. To idealna pozycja na letni relaks, która poprawi nastrój i przypomni, że czasem trzeba po prostu dać się ponieść przygodzie. Jeśli lubisz zabawne perypetie i niezobowiązujące czytadła, to jest coś dla Ciebie!

Idealna, lekka powieść na letni czas. Polecam! 


Tekst i zdjęcie: Anna Dyczko, Międzyczas

https://linktr.ee/annadyczko_mczas

https://www.facebook.com/M-czas-103770337714212

https://www.instagram.com/annadyczko_mczas

https://www.wattpad.com/user/AnnaDyczko

https://www.tiktok.com/@anna_dyczko

https://linking.billin.app/profile?userId=83a47882-90f1-7000-fba0-459c38e08307&userLabel=User&userName=miedzyczas



Alice Vincent "Dlaczego kobiety uprawiają ogrody. Opowieści o ziemi, siostrzeństwie i kobiecej sile"

Tytuł: "Dlaczego kobiety uprawiają ogrody. Opowieści o ziemi, siostrzeństwie i kobiecej sile"

Autor: Alice Vincent 

Wydawnictwo: Insignis

Ilość stron: 344

Data wydania: 22-03-2025

Moja ocena: 8/10

 

W książce "Dlaczego kobiety uprawiają ogrody" Alice Vincent opiera się na wywiadach przeprowadzonych z wieloma amatorkami ogrodnictwa, próbując odpowiedzieć na tytułowe pytanie. Nie jest ono jednak proste, bo kobiety postrzegają ogrody na wiele różnych sposobów. Dla jednych to przestrzeń odosobnienia i ucieczki przed światem, dla innych miejsce, które pomaga dojść do siebie po traumatycznych doświadczeniach czy toksycznych związkach. Uprawianie ziemi daje im poczucie sprawczości i wewnętrznej siły.

W niektórych krajach, jak Nowa Zelandia czy Japonia, istnieją całe społeczności kobiet skupionych wokół ogrodnictwa. Ogród staje się dla nich miejscem, nad którym mogą mieć kontrolę, gdzie wzrastają nie tylko rośliny, ale i one same, budując odporność psychiczną i fizyczną. Nie od dziś wiadomo, jak zbawienny wpływ na człowieka ma kontakt z naturą. Przyroda nie oferuje łatwych rozwiązań, lecz wymaga cierpliwości, wiedzy i gotowości do mierzenia się z kaprysami pogody czy plagami dotykającymi roślin. A jednak ten rytm, związany z porami roku i cyklem życia roślin, daje poczucie harmonii i sensu.

Niektóre z bohaterek książki sięgają po ziołolecznictwo, doceniając lecznicze właściwości roślin. Inne uprawiają kwiaty lub rośliny jadalne. Większość z nich wspomina, że pasję do ogrodnictwa zaszczepili im bliscy, najczęściej matki lub dziadkowie.

Ogród to także przestrzeń pełna wspomnień. Widok znajomych roślin: pachnącej mięty, piwonii czy porzeczek potrafi przywołać czułość dzieciństwa, przenieść nas do ogrodów babć i domów rodzinnych. Gdy jesteśmy nimi otoczone, czujemy się bezpiecznie, jak u siebie nawet jeśli to "u siebie" jest tylko chwilowym azylem w miejskim chaosie.

Co ważne, autorka przeprowadzała wszystkie rozmowy właśnie w ogrodach swoich rozmówczyń. Miała tym samym okazję nie tylko słuchać ich historii, ale i obserwować, jak ogród odbija osobowość właścicielki. Rośliny, które wybieramy, sposób ich uprawy i pielęgnacji, mówią o nas więcej, niż mogłoby się wydawać. Ogród staje się lustrem, które pokazuje nasze potrzeby, tęsknoty i wybory.

Autorkę do postawienia tytułowego pytania zainspirowały własne doświadczenia związane z uprawą roślin. Pomiędzy kolejnymi wywiadami Vincent dzieli się opowieściami o swoich ulubionych zielonych zakątkach - balkonach i ogrodach, które były dla niej szczególnie ważne. Choć każda z kobiet przedstawia inną historię, łączy je jedno: odnajdują szczęście wśród roślin. Tak niewiele a jednak tak wiele.

"Dlaczego kobiety uprawiają ogrody" to książka o wolnym, kontemplacyjnym tempie, która zachęca do zatrzymania się i wsłuchania w opowieści kobiet odnajdujących sens, siłę i spokój w pielęgnowaniu roślin. Jej największe zalety to refleksyjny ton, autentyczne rozmowy, czułość w spojrzeniu na codzienność oraz umiejętność splecenia życiorysów bohaterek z rytmem natury. To lektura dla tych, którzy cenią uważność, głębokie przeżywanie chwili i dostrzeganie piękna w drobnych, codziennych rzeczach. 

\

Tekst i zdjęcie: Anna Dyczko, Międzyczas

https://linktr.ee/annadyczko_mczas

https://www.facebook.com/M-czas-103770337714212

https://www.instagram.com/annadyczko_mczas

https://www.wattpad.com/user/AnnaDyczko

https://www.tiktok.com/@anna_dyczko

https://linking.billin.app/profile?userId=83a47882-90f1-7000-fba0-459c38e08307&userLabel=User&userName=miedzyczas



Paula Uzarek "Dom lalkarki"

Tytuł: "Dom lalkarki"

Autor: Paula Uzarek

Wydawnictwo: Wydawnictow HM

Ilość stron: 304

Data wydania: 29-05-2025

Moja ocena: 9/10

 

Rany, Julek! Ale to było dobre!

Czarownik Julian zostaje poproszony przez przyjaciela o odprowadzenie duszy jego dawno zmarłej kuzynki Hanki, która z niewyjaśnionych przyczyn nie może zaznać spokoju. W zadaniu towarzyszy mu wiedźma zielna Mika. Ich celem jest wyludnione miasteczko o nazwie Dom, miejsce, w którym niegdyś mieszkała Hanka wraz z rodziną. Już na pierwszy rzut mocy Juliusz wyczuwa niepokojącą aurę, która spowija całą okolicę. Obecnie w miasteczku żyje zaledwie garstka osób, które właścicielka lokalnego sklepu potrafi wymienić jednym tchem, co samo w sobie budzi niepokój.

Wkrótce pojawia się także legenda o bogini zwanej Lalkarką. Jest to istota tajemnicza, być może groźna, a może w ogóle nierzeczywista. Mika i Juliusz zaczynają prowadzić własne śledztwo, co wyraźnie nie podoba się miejscowym. Ich misja okazuje się znacznie bardziej ryzykowna, niż się spodziewali. Muszą odkryć prawdę o śmierci Hanki, losie jej bliskich oraz naturze samej Lalkarki. To, z czym się mierzą, wymyka się znanym im ramom magii.

Lokalna energia ma silny wpływ na Mikę, drenuje jej energię. W miasteczku pojawia się również dwójka innych specjalistów, których intencje nie są od razu jasne. Nie wiadomo, czy okażą się wsparciem, czy przeszkodą w realizacji zadania.

Od samego początku między Miką a Juliuszem iskrzy. Ich wzajemne erotyczne przyciąganie niemal uniemożliwia im skupienie się na zadaniu. Czarownicy i wiedźmy w tym świecie nie ograniczają się do jednej płci. Pociągają ich po prostu osoby, które uważają za atrakcyjne. Magia, którą się posługują, wzmacnia nie tylko ich emocje, ale również podkręca libido. To wyjaśnienie jak dla mnie jest przekonujące. Choć w książce pojawiają się sceny miłosne, są one opisane ogólnie i nie dominują nad fabułą.

Lalkarka to postać, z którą trzeba się liczyć. Potrafi manipulować ludzkimi umysłami, co sprawia, że walka o dusze nie będzie ani łatwa, ani przewidywalna.

Autorka świetnie buduje klimat i wciąga czytelnika w świat magii, w którym manipulacja przybiera różne formy. Szczególnie spodobało mi się nieoczywiste zakończenie.

Podczas lektury przypomniała mi się jedna z serialowych wersji „Gęsiej skórki”, ta ze złowrogą marionetką. Choć narracja w „Domu lalkarki” jest zupełnie inna, podobne było to uczucie niepokoju i zagrożenia.

Historia przedstawiona jest z perspektywy kilku bohaterów. Choć doceniam ten zabieg, żałuję, że narracja nie była pierwszoosobowa. Dzięki niej łatwiej byłoby mi wejść w świat postaci i poczuć ich emocje jeszcze głębiej.

Z przyjemnością sięgnęłabym po kolejne książki o przygodach czarowników. Fascynuje mnie ich nietypowa praca, relacje i to, w jaki sposób posługują się magią. To naprawdę świeże i bardzo ciekawe podejście do duchowej strony fantastyki.

Oceniam książkę na 8 na 10, ale za zakończenie dodaję dodatkową gwiazdkę. Moja ostateczna ocena to 9 na 10. 


Tekst i zdjęcie: Anna Dyczko, Międzyczas

https://linktr.ee/annadyczko_mczas

https://www.facebook.com/M-czas-103770337714212

https://www.instagram.com/annadyczko_mczas

https://www.wattpad.com/user/AnnaDyczko

https://www.tiktok.com/@anna_dyczko

https://linking.billin.app/profile?userId=83a47882-90f1-7000-fba0-459c38e08307&userLabel=User&userName=miedzyczas



Wiktoria Król "Zabójcza zieleń. Historia zielonego pigmentu z arszenikiem"

Tytuł: "Zabójcza zieleń. Historia zielonego pigmentu z arszenikiem"

Autor: Wiktoria Król

Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece

Ilość stron: 344

Data wydania: 23-04-2025

Moja ocena: 10/10

 

Wiktoria Król w „Zabójczej zieleni” opowiada fascynującą i mrożącą krew w żyłach historię… koloru. A dokładniej barwników, które w XIX wieku zachwycały swoją intensywnością, a jednocześnie zatruwały, a nawet zabijały ludzi.

Zieleń była wówczas kolorem wyjątkowo pożądanym – kojarzyła się z naturą, spokojem, harmonią. Problem polegał na tym, że nie dało się jej łatwo uzyskać naturalnymi metodami, dlatego producenci sięgali po związki arsenu, by uzyskać piękne, intensywne odcienie do tapet, okładek książek, papieru, ubrań, zabawek... a nawet cukierków.

Wyobraźcie sobie świat bez regulacji prawnych dotyczących składu produktów. Świat, w którym przedmioty codziennego użytku - piękne, modne, dostępne - zawierały jedną z najgroźniejszych trucizn znanych człowiekowi. I nawet gdy skutki działania arsenu były znane, jego użycie trwało w najlepsze, gdyż zyski były ważniejsze niż zdrowie klientów.

W książce poznajemy prawdziwe przypadki zatruć arsenem. Wśród ofiar było wiele dzieci. Choć większość zgonów miała charakter przypadkowy, włos jeży się na głowie podczas lektury. Tym bardziej że arsen był ogólnodostępny - można go było kupić jak zwykły towar. To właśnie dlatego tak wiele morderstw w wiktoriańskich kryminałach opiera się na arsenie - to była realna i niestety bardzo popularna metoda.

Autorka snuje swoją opowieść w sposób spokojny, rzeczowy, bez taniej makabry. Przeplata ją „rozmowami w zielonym pokoju”, czyli wywiadami z ekspertami z różnych dziedzin, które uzupełniają wiedzę i pokazują, jak wszechstronny i groźny był temat barwników. Te same barwniki unoszące się z tapet, migoczące na tkaninach sukien czy obecne w zabawkach, powoli truły, dusiły, niszczyły życie.

Dowiadujemy się również, że inne kolory także kryły w sobie toksyczny potencjał. Wystarczy przyjrzeć się bliżej historii sztuki i składom niektórych farb używanych przez dawnych mistrzów…

Na szczęście dziś nie odnotowuje się w Polsce przypadków zatruć arsenem. Ale autorka przypomina, że zagrożenia chemiczne nie zniknęły. Współczesne zagrożenia to m.in. nieoryginalne tusze do tatuaży o fałszywym składzie czy niektóre tonery w drukarkach laserowych.

Na koniec dostajemy także autentyczne receptury dawnych barwników, zapisane w anglosaskich jednostkach miar.

Autorka lojalnie ostrzega jednak, by tych przepisów nie próbować odtwarzać w domu, gdyż związki chemiczne w nich zawarte są skrajnie niebezpieczne.

Ta książka zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Świetnie dopracowana, oparta na faktach, które mówią same za siebie. To pozycja obowiązkowa dla wszystkich ciekawych historii codzienności XIX wieku, zainteresowanych tematyką zdrowia, nauki, designu i… ciemnej strony piękna. 


Tekst i zdjęcie: Anna Dyczko, Międzyczas

https://linktr.ee/annadyczko_mczas

https://www.facebook.com/M-czas-103770337714212

https://www.instagram.com/annadyczko_mczas

https://www.wattpad.com/user/AnnaDyczko

https://www.tiktok.com/@anna_dyczko

https://linking.billin.app/profile?userId=83a47882-90f1-7000-fba0-459c38e08307&userLabel=User&userName=miedzyczas



Lane Moore "Moc przyjaźni. Jak budować trwałe relacje w dorosłym życiu"

Tytuł: "Moc przyjaźni. Jak budować trwałe relacje w dorosłym życiu"

Autor: Lane Moore

Wydawnictwo: Znak

Ilość stron: 240

Data wydania: 21-04-2025

Moja ocena: 7/10 

 

Chyba tylko dziecko potrafi bez skrępowania zapytać: „Czy chcesz być moim przyjacielem?”, a tylko nastolatka wierzy, że przyjaźń będzie trwała wiecznie. Słodkie seriale pokroju Przyjaciół kreują nierealne obrazy relacji. Nikt przecież nie rzuca wszystkiego i nie biegnie w środku nocy ratować znajomego z opresji. W prawdziwym życiu wygląda to zupełnie inaczej.

Trudno rozmawiać o przyjaźni. Trudno mówić o uczuciach, a jeszcze trudniej określić, na jakim etapie znajduje się relacja z daną osobą - czy to tylko luźna znajomość, czy już coś więcej? Wciąż naiwnie marzymy o przyjaźni jak o wielkiej miłości, która przetrwa wszystko. I właśnie takie porównania pojawiają się w książce Lane Moore – autorka pokazuje, że przyjaźń, podobnie jak związek romantyczny, wymaga troski, zaangażowania i świadomego budowania.

To chyba pierwsza książka, którą czytałam, gdzie ktoś otwarcie przyznaje, że przyjaźń nie jest łatwa. Czasem rozpada się bez kłótni, bez dramatycznych zwrotów akcji - po prostu zmieniają się nasze priorytety, sytuacja życiowa, potrzeby. Ktoś się wyprowadza, zakłada rodzinę, zaczyna nowe życie. Relacja się rozmywa jak zamek z piasku, zmyty przez fale.

Moore zachęca, by mówić o przyjaźni wprost, co dla mnie brzmiało początkowo absurdalnie. Ale z drugiej strony… jeśli coś wydaje się głupie, ale działa, to może wcale nie jest głupie?

Autorka analizuje różne typy przyjaźni: ze współlokatorką, członkiem rodziny, koleżanką z pracy. Każdy typ relacji niesie inne wyzwania i daje inne korzyści. Podkreśla, że kluczem do trwałej przyjaźni jest samoświadomość -musimy znać siebie i swoje potrzeby, a także potrafić rozpoznać, czy są one zgodne z potrzebami drugiej osoby. Brzmi sucho, niemal biznesowo, ale może właśnie tego nam brakuje - odwagi, by przyznać, że jeśli relacja nie działa, warto ją zakończyć, zamiast trwać w czymś, co nas unieszczęśliwia.

Moore nie teoretyzuje, lecz dzieli się historiami z własnego życia, od przyjaźni, które okazały się złudne, po przelotne znajomości zawarte w podróży. Wspomina o tym, jak często unikamy szczerych rozmów z obawy, że kogoś zranimy lub sami zostaniemy zranieni. Podsuwa też ciekawe spostrzeżenie: nasze style przywiązania - to, jak tworzymy relacje - mogą zupełnie się rozmijać z czyimiś. I choćbyśmy nie wiem jak się starali, nie zawsze da się zbudować bliskość z każdym.

Autorka zachęca do refleksji nad naszymi dotychczasowymi przyjaźniami: co łączy osoby, które wybieraliśmy? Czy była to rezerwa, nieumiejętność wyrażania uczuć, a może brak lojalności? Czego właściwie szukaliśmy i dlaczego właśnie tego?

Lane Moore zwraca uwagę na ogromne znaczenie pierwszych więzi - rodzinnych - w kształtowaniu zdolności do nawiązywania relacji. Jeśli nie mieliśmy dobrych wzorców w dzieciństwie, trudno będzie nam znaleźć dobre przyjaźnie w dorosłości.

Na koniec autorka podaje kilka zasad, jak być dobrym przyjacielem. Niby proste, a przecież nikt nas tego nie uczy - ani w szkole, ani w domu. A może powinien?


Tekst i zdjęcie: Anna Dyczko, Międzyczas

https://linktr.ee/annadyczko_mczas

https://www.facebook.com/M-czas-103770337714212

https://www.instagram.com/annadyczko_mczas

https://www.wattpad.com/user/AnnaDyczko

https://www.tiktok.com/@anna_dyczko

https://linking.billin.app/profile?userId=83a47882-90f1-7000-fba0-459c38e08307&userLabel=User&userName=miedzyczas



  

Joanna J. Pawłowska "Boso po rosie"

Tytuł: "Boso po rosie"

Autor: Joanna J. Pawłowska

Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie Białe Pióro

Ilość stron: 458

Data wydania: 15-01-2025

Booktour: Czytam dla przyjemności

Moja ocena: 6/10

 

Justyna, nauczycielka mieszkająca w Warszawie, pochodzi z Konstancina. Jest zaręczona z Karolem, mężczyzną ze wsi Drzymlin, którego rodzina wciąż żyje zgodnie z wiejskimi tradycjami. Główna bohaterka przyjeżdża na wieś, by lepiej poznać przyszłych teściów. Szybko jednak okazuje się, że Karol większość czasu spędza poza domem, tłumacząc się obowiązkami i ciężką pracą. Zostawia Justynę samą z krewnymi, z którymi dziewczyna szybko się zaprzyjaźnia. Szczególną sympatią darzy miejscowe dzieci.

Pod warstwą sielskiego obrazu wsi kryją się jednak trudne tematy. Justyna obserwuje życie mieszkańców i dostrzega fałsz w ich relacjach. Jedna z kobiet, Klaudia, otwarcie deklaruje miłość do męża, a jednocześnie, gdy tylko ten znika z pola widzenia, spotyka się z kochankiem. Zdrada towarzyszy niemal każdemu w tej powieści i dotyczy nie tylko mieszkańców Drzymlina, lecz także rodziny Justyny. Dziewczyna odkrywa, że jej ojciec zdradzał matkę, a ta, mimo upokorzenia, nie zdecydowała się na rozstanie, chcąc utrzymać pozory pełnej rodziny.

Akcja powieści rozgrywa się w latach 60., w czasach, gdy dominował tradycyjny podział ról. Kobiety są przedstawione jako strażniczki domowego ogniska, zajmują się gotowaniem, wychowywaniem dzieci i przymykają oko na niewierność mężczyzn. Wiele z nich godzi się na takie życie, nie chcąc zostać same. W tej atmosferze Justyna zaczyna dostrzegać, że Karol nie jest tym, za kogo go miała. Choć mówił o miłości i planował ślub, unikał bliskości i otwartości. Kiedy Justyna poznaje Adama, pełniącego podwójną rolę lekarza i weterynarza, zaczyna zastanawiać się, czy los kobiet w jej rodzinie musi być także jej losem. Może nadszedł czas, by przerwać krąg zgody na zdradę i poniżenie.

Autorka bardzo szczegółowo opisuje codzienność - sposób spędzania czasu przez dzieci, prace w gospodarstwie, gotowanie. Bohaterowie nieustannie coś jedzą, przygotowują posiłki, rozmawiają o jedzeniu. Klimat wsi został oddany z dużą autentycznością. Język, którym posługują się postacie, zawiera wiejską gwarę, pojawiają się regionalne potrawy o nietypowych nazwach oraz ludowe wierzenia i zabobony, jak choćby przekonanie, że dziecko mogło zostać zauroczone. Ludzie na wsi mają ograniczoną wiedzę, więc informacja o tym, że kleszcz może być groźny, okazuje się dla nich nowością.

Głównym motywem powieści są relacje rodzinne, skrzętnie ukrywane sekrety oraz prowincjonalna mentalność. Kobiety, choć niektóre pracują zawodowo, najczęściej są pokazywane w kuchni lub przy dzieciach. Mężczyźni z kolei często „udają” pracę, podczas gdy w rzeczywistości spędzają czas u kochanek. Widać wszechobecne zakłamanie w tych związkach, zarówno na wsi, jak i w mieście.

Choć powieść ma swoje mocne strony - szczególnie w warstwie obyczajowej i językowej - nie porwała mnie. Akcja toczy się powoli, a dominują w niej opisy codziennych czynności, rozmów przy stole i lokalnych plotek. Dla mnie była bardzo monotonna, ale pamiętajcie, że to moja subiektywna opinia. Kogoś może zachwycić.


Tekst i zdjęcie: Anna Dyczko, Międzyczas

https://linktr.ee/annadyczko_mczas

https://www.facebook.com/M-czas-103770337714212

https://www.instagram.com/annadyczko_mczas

https://www.wattpad.com/user/AnnaDyczko

https://www.tiktok.com/@anna_dyczko

https://linking.billin.app/profile?userId=83a47882-90f1-7000-fba0-459c38e08307&userLabel=User&userName=miedzyczas