Tytuł: "Dziewczyna z wulkanu"
Autor: Sandra Stawińska
Wydawnictwo: Novae Res
Ilość stron: 356
Data wydania: 05-04-2023
Moja ocena: 9/10
Nadina zostaje porzucona przez
męża w najgorszym możliwym momencie. Zostaje sama w obcym kraju, ze szczątkową
znajomością języka. Na Islandii właśnie wybuchł wulkan o niemożliwej do
wymówienia nazwie: Eyjafjallajökull. Loty zostały wstrzymane. Greg beztrosko
pojechał na wycieczkę z przygodnie poznanymi motocyklistami, i, jak się później
okazało, jedną, nieźle zrobioną, motocyklistką.
To był ten moment, kiedy wszystko
zaczęło się sypać. Nadina, wcześniej otoczona opieką przez Grega, została bez
ostrzeżenia rzucona na głęboką wodę. W Polsce czekają stęsknione dzieci pod
opieką dziadków. Ona myśli tylko o tym, żeby zobaczyć dziewczynki, Monię i
Laurę. Kobieta na granicy załamania psychicznego zwierza się przypadkowej
pracownicy lotniska, Sylwii. Ta postanawia udzielić jej schronienia do czasu
przywrócenia powietrznych podróży. Zaprzyjaźniają się.
Po powrocie do Polski Nadina
nadal utrzymuje kontakt z Sylwią. Relacjonuje jej swoje życie, wysyła maile i
smsy. Jej małżeństwo się sypie. Greg znudził się żoną. Wcześniej zabronił jej
pracować, zamknął w domu. Nagle stwierdził, że taka, pełna oddania, miłości i
lęków, już go nie kręci. Poleciał za nową kobietą jak byk za młodą krową.
Nadina zostaje sama, bez pracy,
przyjaciół - ci byli po stronie Grega - i z czterdziestką na karku. Tylko
dzięki pomocy dwóch wspaniałych kobiet - swojej matki i Sylwii - udaje jej się
przetrwać i nie zwariować. Dzielnie walczy ze swoimi lękami, pokonuje kolejne
fobie. Analizuje źródło lęków, ma pretensje do nieobecnego ojca. W końcu, jak
to mówią w amerykańskich filmach, rusza dalej.
Prowadzi kawiarnię, dość
nieudolnie próbuje zawierać jakieś nowe znajomości. Imprezuje jak młoda
dziewczyna. Przełomem staje się poznanie Grety z Makaku - ścianki
wspinaczkowej. Razem z poznanymi tam ludźmi Nadina jedzie do Grecji, gdzie
wśród skał nawiązują się nowe przyjaźnie i miłości.
Książka oczarowała mnie od
początku. Autorka bardzo wiernie oddała uczucia głównej bohaterki. Utożsamiłam
się w Nadiną, porzuconą na lotnisku, było mi jej autentycznie żal i miałam
ochotę zamordować Grega. Jego obowiązkiem było odstawić żonę bezpiecznie do domu,
później mógł sobie jeździć na wycieczki. Szajba odbiła na widok młodego,
chętnego ciała.
Można powiedzieć, że spisał na
straty całe ich wspólne życie. W dodatku, kiedy zaczął zabierać córki za
granicę, zafundował ich matce kolejny lęk: a co, jeśli ich nie odda?
"Dziewczyna z wulkanu"
to piękna, autentyczna, życiowa opowieść o pokonywaniu swoich lęków. Nadina,
postawiona pod ścianą, miała siłę, żeby się na nią wspiąć, a nawet asekurować
innych.
Wszyscy bohaterowie są odmalowani
jak żywi. Bardzo spodobała mi się postać Grety, czerwonowłosej czarownicy,
która potrafiła czytać ludzi jak otwarte księgi. Taki dar rzadko się zdarza.
Być może wyewoluował w niej z poczucia straty, bo dla miłości poświęciła
wszystko.
Grupa wspinaczy przedstawiona
jest jako zgrana rodzina bez więzów krwi. W tak niebezpiecznym sporcie trzeba
zaufać partnerowi, skupić się na skale. Na Kalimnos mieli okazję zacieśnić
więzy, dużo dały im wieczorne spotkania przy metaxie i wspólne rozmowy. Nadina
jest nieufna, woli gadać do drzew, co w pełni rozumiem. Problem w tym, że one
nie odpowiadają.
Być może najtrudniejsze zadanie
dopiero przed nią: musi otworzyć się na relacje z ludźmi i pomyśleć o sobie, bo
do tej pory na pierwszym miejscu stawiała dzieci.
Książkę czyta się bardzo dobrze,
płynnie. Autorka ma przyjemny, lekki styl. To odczucie jakbyśmy słuchali
opowieści przyjaciółki.
To nie jest zwykła książkowa
przypowiastka, jak w przypadku wielu uproszczonych obyczajówek. Tu bohaterowie
zdają się prawdziwi, nieidealni. Każdy ma swoją historię, której wyznanie
nieraz powoduje ból. Ich biografie poznajemy stopniowo.
Już czekam na kolejne tytuły
autorstwa Sandry Stawińskiej.
Książka otrzymana z Klubu
Recenzenta nakapanie.pl
Tekst i zdjęcie: Anna Dyczko, Międzyczas
https://linktr.ee/annadyczko_mczas