Tytuł: "Na moment przed świtem"
Cykl: Za zakrętem, tom 1
Autor: Magdalena Wala
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Rok wydania: 2019
Ilość stron: 344
Książka trafiła do mnie poprzez book tour Zaczytanej Ewelki. Dziękuję za możliwość udziału.
Opis z okładki: Adriana jest nieszczęśliwa w małżeństwie. Pod wpływem historii zasłyszanej od sąsiadki, starej Ślązaczki Agnes, postanawia chociaż trochę zmienić swoje życie. W tym celu musi uzyskać przebaczenie mężczyzny, którego dawno temu skrzywdziła, pojednać się z rodziną oraz rozwikłać sekrety ze swojej przeszłości.
Na zmiany w życiu Adriany duży wpływ ma opowieść Agnes. Poznajemy ją na początku września 1939 roku, gdy dziewczyna żyje w Mysłowicach - mieście przyłączonym do III Rzeszy. Czeka ją niełatwa walka o zachowanie tożsamości oraz wierności własnym ideałom.
Adriana w opowieści staruszki znajduje podobieństwa do swojego życia i własnych niełatwych wyborów. Czy te dwie kobiety, żyjące w tak różnych czasach, łączy coś więcej niż tylko sąsiedztwo i konieczność podejmowania trudnych życiowych decyzji?
Recenzja: Adriana utknęła w fatalnym związku. Mąż traktuje ją w najlepszym razie jako pokojówkę. Chociaż oboje pracują, jego zajęcia są zawsze najważniejsze. Żona ma się podporządkować. Pan domu ma wysokie wymagania a każde najmniejsze uchybienie powoduje jego wybuch złości i karczemną awanturę. Kobieta pomogła mu przebrnąć przez studia, odrabia jego prace a w zamian nie dostaje nawet podziękowania. Wydaje się, że Stefan nie kocha żony, odnosi się do niej jak surowy szef do podwładnej. Biedna Ada wstaje przed świtem, by przygotować Stefciowi śniadanie, jakby dorosły mężczyzna sam nie mógł zrobić sobie kanapki. Podobnie traktuje żonę syna jej teściowa. Widać kto go nauczył takiego podejścia do ludzi.
Ada pracuje jako sprzątaczka w szkole podstawowej. Pewnego dnia w pracy staje się mimowolną słuchaczką opowieści wojennej pani Agnieszki. Agnes okazuje się być sąsiadką dziewczyny. Panie zaprzyjaźniają się a Adriana chętnie słucha opowieści staruszki. Stopniowo dociera do niej, że jej własna sytuacja w porównaniu z tragedią wojny nie jest bynajmniej beznadziejna. Kobieta zyskuje nową perspektywę i postanawia zmienić swoje życie.
Dziwiło mnie bardzo, dlaczego Adriana zgadza się na takie traktowanie. Przeciętna kobieta już dawno uciekłaby z krzykiem albo pogoniła takiego partnera. Powód jej decyzji zostaje częściowo odsłonięty pod koniec powieści, jednak wciąż czuję niedosyt, ponieważ nie dowiedziałam się wszystkiego.
Adriana tłumaczy Agnes decyzję o trwaniu przy mężu tyranie:
"Moje małżeństwo jest w pewnym sensie pokutą. (...) Dawno temu zrobiłam coś bardzo złego. Nieumyślnie stałam się przyczyną tragedii i gdy już się pozbierałam, moje życie osobiste traktowałam jako słuszną karę. Jako zapłatę i zadośćuczynienie."
Tymczasem Agnes snuje opowieść o okropnościach wojny i okupacji. Rodzinie Agnieszki przyszło żyć w Mysłowicach, niegdyś niemieckim mieście, w którym mieszają się narodowości: mieszkają tu obok siebie Polacy, Żydzi, Niemcy i Ślązacy.
Dotąd sąsiedzi żyjący w zgodzie, nagle zostają podzieleni przez najeźdźcę. Muszą obawiać się nie tylko kolejnych zarządzeń hitlerowców, lecz także dawnych towarzyszy. Mierzą się z grozą wojny oraz rozterkami wewnętrznymi, kiedy przychodzi do określenia swojej tożsamości narodowej, wraz ze wszystkimi tego konsekwencjami. Rozchodzą się drogi czterech przyjaciółek, rozpadają się rodziny, przepada majątek przejęty przez okupanta. Niemcy niszczą książki, zakazują posługiwania się językiem polskim. Agnes udaje się uratować część księgozbioru miejskiej biblioteki.
Dziewczyna chciała zwrócić wypożyczone książki, niestety budynek Towarzystwa Czytelni Ludowych okazał się zamknięty.
"Krążyła niespokojnie wokół budynku, aż zaszła na tyły i tam na śmietniku ujrzała książki. Setki książek. Podbiegła do nich i drżącą ręką sięgnęła po powieść Rodziewiczówny "Między ustami i brzegiem pucharu". Zerknięcie na okładkę upewniło ją, że książka stanowiła własność biblioteki. Jak tak można? Te woluminy zawierały cenną wiedzę, a niszczenie ich wydawało jej się największym barbarzyństwem."
Autorka przeplata wydarzenia współczesne z historycznymi, tworząc ciekawą opowieść, którą pochłonęłam w kilka godzin. Tej książki nie da się odłożyć, dopóki się jej nie skończy.
Nie byłaby sobą, gdybym nie szukała objaśnienia tytułu. Oto kilka odpowiedzi:
Adriana:
"Uwielbiała ten moment przed świtem, kiedy powoli wybudzała się, ciągle pozostając pod wpływem sennych marzeń."Jedyny moment oddechu w codziennym kieracie.
Józek opowiada Agnieszce o wojennych przejściach:
"I wtedy w ciemnościach, na moment przed świtem, gdy budziłem się zlany potem, wspominałem wyraz twoich oczu. Melodię twojego głosu, twój zapach. Ale przede wszystkim ten cudowny uśmiech. Gdy tylko przymknąłem powieki, tak wyraźnie widziałem twoją twarz. Wtedy czułem, że jestem silniejszy i mogę stawić czoła wszystkiemu. Zaciskałem zęby, aby przetrwać kolejny dzień, ponieważ wiedziałem, że na mnie czekasz."
W finale opowieści Adriana zyskuje nadzieję na lepsze jutro:
"Jeszcze panowała ciemność, ale wiedziała, że już za moment pojawią się pierwsze promienie słońca i rozproszą to, co przykre."
Powieść "Na moment przed świtem" całkowicie mnie urzekła. Z pewnością sięgnę po kolejne tomy tego cyklu, gdyż zżera mnie ciekawość jak skończy się historia Adriany. Polecam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz