Tytuł:
Autor:
Wydawnictwo: Replika
Ilość stron: 336
Data wydania: 09-09-2025
Moja ocena: 8/10
Książka w większym formacie,
wydana w twardej oprawie, rozpoczyna się od jednej z katastrof: kolejowej pod
Wadowicami. Nie posiada posłowia: po opisie ostatniego zdarzenia, górniczego,
od razu przechodzimy do bibliografii.
Autor koncentruje się wyłącznie na
opisie różnego rodzaju wypadków: na ziemi, morzu, w powietrzu, a także pod
ziemią. O wielu z nich faktycznie wcześniej nie słyszałam. Część była skutkiem
błędu człowieka i mogła zostać uniknięta, inne pojawiły się nagle i bez
ostrzeżenia, jak ulewny deszcz nad Legnicą w 1977 roku czy wybuch gazu pod
warszawską Rotundą w 1979.
Wszystkie katastrofy zostały
przedstawione bardzo szczegółowo, a całość uzupełniają oryginalne, czarno-białe
zdjęcia z tamtych lat. Są najczęściej niewyraźne, ale może to i dobrze: w końcu
fotografowie nie stronili wówczas od dokumentowania szczątków ofiar, co dziś
byłoby nie do pomyślenia. W książce drastycznych obrazów właściwie nie ma,
najwyżej czyjaś ręka wystająca z rumowiska albo ludzie przykryci na noszach.
Uprzedzam jednak: po lekturze
możecie zacząć nieco bardziej obawiać się podróży, bo samoloty, pociągi, a
nawet autobusy rozbijają się tu praktycznie w każdym rozdziale. Zdjęcia wraków
uzmysławiają ogrom działających sił i bezradność przerażonych pasażerów. Oprócz
tytułowego Heweliusza autor opisuje też wiele głośnych spraw, w tym katastrofę
samolotu, w którym zginęła m.in. Anna Jantar.
Nie zawsze znamy precyzyjne
przyczyny tragedii czy jej pełny przebieg, lecz widać, że autor starał się
dotrzeć do faktów na tyle, na ile było to możliwe. Wiele wypadków okazało się
skutkiem chciwości: promy i samoloty były wyeksploatowane, wymagały remontu,
lecz oszczędzano na bezpieczeństwie, przewożąc zarówno towary, jak i ludzi
sprzętem, który dawno powinien zostać wycofany.
W książce pojawia się też wątek
ludzkiej solidarności. Często zanim przyjechały karetki, poszkodowanych
zabierano do szpitali prywatnymi samochodami, a były to czasy sprzed internetu
i telefonii komórkowej. Ludzie potrafili działać szybko i sprawnie, choć z
drugiej strony trudno dziś ocenić, na ile ich „ofiarność” była później
koloryzowana przez władze ludowe. Autor wspomina również o hienach
pojawiających się na miejscu każdej tragedii i próbujących coś dla siebie
uszczknąć; niestety takie osoby znajdowały się zawsze.
Moim zdaniem katastrofy
przedstawione są rzetelnie, a osoby chcące zgłębić temat znajdą na końcu
książki bogatą bibliografię. Polecam tę pozycję wszystkim zainteresowanym
powojenną historią Polski oraz prawdziwymi historiami ludzkich dramatów.
Tekst i zdjęcie: Anna Dyczko, Międzyczas
https://linktr.ee/annadyczko_mczas
https://www.facebook.com/M-czas-103770337714212
https://www.instagram.com/annadyczko_mczas






