wtorek, 31 grudnia 2019

"W cudzym domu" Hanna Cygler

Tytuł: "W cudzym domu"
Cykl: W cudzym domu, tom 1
Autor: Hanna Cygler
Wydawnictwo: Rebis
Rok wydania: 2013
Ilość stron: 360

Opis z okładki: Lata 80 XIX wieku. Los rzuca Joachima von Eistettena, Louise da Sokolowski i Dmitrija Szuszkina do Warszawy. Każde z nich chce tu rozpocząć nowe życie. Tymczasem Joachim na skutek donosu zostaje osadzony w Cytadeli. Grozi mu szubienica, a w najlepszym razie wywózka na Sybir. Śledztwo prowadzi bowiem specjalny wysłannik carski, radca Szuszkin, który nienawidzi wszystkiego, co polskie. Do czasu...

W powieści przemierzamy setki kilometrów: Paryż, Berlin, Gdańsk, Warszawa, miasta carskiej Rosji. Spiski, konspiracja i namiętności - wszystko to ukazane na bardzo dobrze udokumentowanym tle historycznym.
Bohaterowie ze swoimi problemami z tożsamością nabierają współczesnego wymiaru, a ich fascynujące przeżycia i perypetie miłosne trzymają w napięciu.

Recenzja: Głównymi bohaterami są: Luiza, Francuzka polskiego pochodzenia, młody wynalazca Joachim von Stetten/Hallman i carski urzędnik, złowrogi radca Szuszkin.
Louise wraca do domu po odebraniu wykształcenia w szkole zakonnej. Chciwa matka chce jak najszybciej wydać dziewczynę za mąż, by nie łożyć na jej utrzymanie. Córka, mająca inny pomysł na życie, ucieka do mieszkającego w Polsce ojca. Niestety, nie zastaje go. Luiza zostaje nagle sama w obcym kraju. Na szczęście uczyła się wcześniej języka polskiego, więc udaje jej się znaleźć pracę jako guwernantka. Bardzo zaprzyjaźnia się ze swoją podopieczną, wesołą i energiczną Rozalią Lubecką. Jednak, pomimo dobroci rodziny, Luiza nie jest u siebie i nie może pozwolić sobie na zbytnią swobodę.

"Najgorsze było to, że mieszkając w cudzym domu i mając status osoby w nim zatrudnionej, nie mogła sobie pozwolić na pokazywanie na zewnątrz jakichkolwiek emocji. Musiała zadowolić się jaśkiem, który po tygodniu płaczu miał już zupełnie przemoczone pióra."

Joachim, podobnie jak Louise, ucieka z rodzinnego domu, gdyż nie chce iść wyznaczoną przez rodziców ścieżką kariery ani młodo się żenić. Pragnie trochę pożyć, podróżować, odkrywać świat.
Ścieżki młodych przecinają się w domu Lubeckich.
Niestety, nim Luiza i Joachim mają okazję lepiej się poznać, chłopak zostaje aresztowany i skazany na wywózkę na Sybir. Minie wiele lat zanim ponownie się spotkają. Tymczasem młodzieniec dorasta na wygnaniu, gdzie żyje mu się całkiem nieźle, choć także w cudzym domu.

Powieść oddaje wiernie realia końca XIX wieku. Pomimo, że akcja toczy się na przestrzeni wielu kilometrów i w wielu miastach, opisy żadnego w tych miejsc nie są zbyt rozbudowane. Autorka skupia się bardziej na kreowanych postaciach niż ich otoczeniu.

Ciekawym bohaterem okazuje się Szuszkin. O ile początkowo zostaje przedstawiony jako łotr, z czasem poznajemy i zaczynamy rozumieć kierujące nim motywy. Ostatecznie radca zmienia się pod wpływem miłości do pięknej Czarodziejki.

"W cudzym domu" to opowieść o dojrzewaniu w trudnej epoce, kiedy młodzi ludzie nie mogli samodzielnie decydować o swoim losie. Nasi bohaterowie buntują się przeciwko obowiązującym konwenansom, lecz mimo to im podlegają. W dniu kiedy kobietom udało się wyrwać na spacer po mieście tylko we dwójkę Rozalia mówi do przyjaciółki:

"Pomyśl, że gdybyśmy były mężczyznami, takie byłoby całe nasze życie. Mogłybyśmy robić, co nam się żywnie podoba. To niesprawiedliwe!"
Ciężko miały w tamtej epoce kobiety skrępowane ciasnymi gorsetami i wymogami etykiety. Także romanse nie były łatwe do nawiązania. Małżeństwa zawierano głównie z potrzeby połączenia się z potężniejszym rodem, rzadko z miłości. A nawet kiedy dwójka ludzi się kochała, mieli wyraźne problemy z komunikacją.

Irytowały mnie niedopowiedzenia i sekrety pomiędzy Luizą i Joachimem. Wystarczyłaby szczera rozmowa o uczuciach, by mogli żyć szczęśliwie, jednak oboje są zbyt skryci i domysłami niszczą swój związek.

Jestem ciekawa jak potoczą się dalsze losy bohaterów, którym przyszło żyć w ciekawych czasach. Pomimo, iż rzadko sięgam po książki historyczne, powieść Hanny Cygler urzekła mnie i wciągnęła. Polecam.

Książka trafiła do mnie za sprawą book tour Zaczytanej Ewelki.


niedziela, 29 grudnia 2019

"Na dobre i na złe." Magdalena Trubowicz

Tytuł: "Na dobre i na złe"
Seria: Przyjaciele. Sezon 1
Autor: Magdalena Trubowicz
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Rok wydania: 2019
Ilość stron: 320

Opis z okładki: Jedna kamienica, dwa mieszkania, sześcioro przyjaciół - niech nie zmyli was ten scenariusz, takiej książki jeszcze nie było!

Kłócimy się, wyzłośliwiamy, ale przede wszystkim rozmawiamy. Spędzamy ze sobą mnóstwo czasu. Szukamy swoich drugich połówek i pomagamy w tych poszukiwaniach innym. Jesteśmy przyjaciółmi. Wiemy, że możemy na siebie liczyć, jesteśmy dla siebie wsparciem i będziemy ze sobą zawsze - na dobre i na złe.

Recenzja: Alicja, Cypisek, Iga, Krzysiek, Karolina i Karol to grupa bliskich przyjaciół. Czwórka z nich mieszka po sąsiedzku i często się odwiedzają przez dach. Skojarzenie z serialem "Przyjaciele" nie jest przypadkowe. Dużo tu zbieżności. Głównymi bohaterami jest ekipa młodych ludzi 20+. Rozpoczynają kariery zawodowe, szukają mieszkań, przyjaciół a przede wszystkim miłości. Większość książki stanowią zabawne dialogi pomiędzy naszą szóstką oraz ich otoczeniem - rodziną i znajomymi. To wesoła i lekka lektura. Zachwyciło mnie pojęcie marketingu w wersji Alicji i poczucie humoru Cypiska. Naprawdę jest takie imię.

"Mówisz tak: Podwyższony poziom estrogenów podczas menstruacji wpływa na oksydację dwuzasadowych składników barwiących znajdujących się w lakierze do paznokci, co powoduje spadek jego trwałości. Nie będę naciągać pani na zabieg, którego efekt nie będzie tak trwały, jak powinien."

Czytając przez cały czas miałam uśmiech na ustach. Przy tej powieści można odpocząć i pośmiać się. Nie jest to ambitna literatura, lecz nie o to tu chodzi. Czytam różne książki, niektóre są ciężkie i przygnębiające i po nich potrzebuję detoksu w postaci prostej, humorystycznej opowiastki. Te warunki spełnia "Na dobre i na złe". Osobiście podobała mi się. Lekkie czytadło na poprawę humoru w gorszy dzień.
Z minusów - zdecydowanie za dużo tam gadania o okresie i słabo zaznaczona fabuła.

Książka trafiła do mnie poprzez book tour u Zaczytanej Ewelki. Dziękuję za możliwość udziału.




wtorek, 24 grudnia 2019

Życzenia świąteczne

Marzeń, o które warto walczyć.
Radości, którymi warto się dzielić,
przyjaciół, z którymi warto być
i nadziei, bez której nie da się żyć.

Wesołych Świąt Bożego Narodzenia 
życzy Międzyczas.


"Tylko dla dorosłych" Nina Majewska-Brown

Tytuł: "Tylko dla dorosłych"
Autor: Nina Majewska-Brown
Wydawnictwo: Burda Publishing Polska
Rok wydania: 2019
Ilość stron: 320

Opis z okładki: Klara ma stabilną pracę, mieszkanie po babci i wiedzie spokojne życie singielki. Ma też kompleksy, matkę, która nie może się doczekać jej ślubu, i okrągłe urodziny, o których woli nie pamiętać. Oraz szalone przyjaciółki, które szykują jej niespodziankę stulecia. A właściwie nawet kilku, bo po upadku Klara budzi się w... 1881 roku!

Po pierwszym pojawia się lista minusów. Gorsety, w których nie da się oddychać. Pani matka, która desperacko pragnie wydać córkę za mąż. Kłopoty, których przysparza Klarze jej niewyparzony język. 

Są też plusy. I to jakie! Dżentelmeni, którzy traktują ją jak prawdziwą damę. Niespodziewany przypływ odwagi (w końcu dziwniej już być nie może, prawda?) Gorący romans, który... Nie, o tym nie mówi się w towarzystwie! I ukochany, który dla niej nie zawaha się złamać konwenansów i zaryzykować swojej pozycji.

Skandal wisi w powietrzu...

Recenzja: Trzy przyjaciółki Klary - Ela, Kaśka i Ania - szykują dla niej nie lada niespodziankę na 40-te urodziny. Dzień w spa, uroczysty zakrapiany lunch, a na koniec... lekcja tańca na rurze. Podczas akrobacji solenizantka niefortunnie upada na głowę. Budzi się w poprzednim stuleciu nie wiedząc czy to sen czy jawa. Nagle ze znanego świata telefonów komórkowych i wizyt u kosmetyczki trafia w koniec XIX wieku. Tutaj liczą się konwenanse, pozycja społeczna i wcięcie w talii zapewnione przez koszmarne sznurowane gorsety. Obecna rodzicielka naszej bohaterki usilnie stara się wydać córkę na mąż, nieważne za kogo, tyle był bogaty i utytułowany. Trudno to znieść nowoczesnej, wyzwolonej dziewczynie. Klara poznaje Konstantego, z którym nawiązuje płomienny romans. Tu zaczyna się część przeznaczona tylko dla dorosłych: odważne, chwilami dziwaczne sceny erotyczne. Kobieta zapomina o kompleksach oddając się frywolnym igraszkom z przypadkowo spotkanym mężczyzną. W to, co miało być tylko zabawą, powoli wkrada się uczucie.

Piękna okładka przyciąga wzrok. Książka jest lekko napisana. Wstęp jest dość długi. Stosunkowo późno zaczyna się właściwa część powieści kiedy Klara przenosi się w czasie. Koniec przygody następuje nagle i niespodziewanie. Nie wiadomo czy powstanie kontynuacja losów kochanków.

Za możliwość poznania tego romansu dziękuję autorce oraz Zaczytanej Ewelce.






sobota, 21 grudnia 2019

"Nowakowie. Kruchy fundament" Barbara Sęk

Tytuł: "Nowakowie. Kruchy fundament"
Seria: Nowakowie. Tom I
Autor: Barbara Sęk
Wydawnictwo: WAB
Rok wydania: 2018
Ilość stron: 414

Książka trafiła w moje ręce dzięki book tour Zaczytanej Ewelki. Dziękuję za możliwość udziału.

Opis wydawcy: Małżeństwo Małgorzaty i Krzysztofa Nowaków mogłoby uchodzić za idealne. On - wzięty adwokat prowadzący rodzinną kancelarię, czuły i opiekuńczy, spełniający się jako ojciec. Ona - piękna, błyskotliwa, oddana całkowicie roli żony, matki i gospodyni. Do tego duży dom na obrzeżach Krakowa i czwórka udanych dzieci. Mimo że decyzja o założeniu rodziny nie była efektem wielkiego uczucia, ale wspólnej nocy dwojga nieznajomych po obficie zakrapianej imprezie, zdawać by się mogło, że ich spokojne, dostatnie życie jest nagrodą za odpowiedzialność. Porządek w całej układance burzy pojawienie się w kancelarii Moniki. Wzajemna fascynacja Nowaka i jego pracowniczki zamienia się w gorące uczucie. Tym razem decyzja o tym, czy ważniejsza jest miłość, czy rodzina, przerasta Krzysztofa. Odtąd ma dwa domy i dwie różne kobiety, a żadnej nie potrafi zostawić.

Recenzja: "Nowakowie" to kawał porządnego dramatu rodzinnego. Autorka opisała błyskawiczny rozpad na pozór idealnego małżeństwa. Coś się psuło od dawna, lecz wszyscy zainteresowani starali się zachować pozory normalności. W końcu się posypało.
Powieść opowiada o relacjach pomiędzy małżonkami, ich dziećmi i rodzicami, ujawnia skomplikowane zależności i powody decyzji o byciu razem. Głównymi postaciami tragedii są Małgorzata i Krzysztof Nowak oraz ich dzieci: 20-letni Tomasz, 18-letnia Kasia, 15-letni Łukasz i 3-letni Kuba. Rozwód rodziców najbardziej dotyka dzieci. Krzysztof był zawsze dobrym ojcem, na którym młodzi mogli polegać. Wierzyli, że jest nieskazitelny. Nagle runął cały ich świat, zachwiał się fundament. Każde z nich przeżywa to na swój sposób.

Kasia to ukochana córeczka tatusia, jedyna pośród tylu synów. O rozpad rodziny obwinia matkę, którą otwarcie gardzi:
"Dlaczego mama nigdy nie stanęła przed ojcem jak równy zawodnik i nie zapytała, jakim prawem ją zdradza? Dlaczego nie wyszła za nim z domu? Powinna spotkać go na jednej z ulic, by przekonać się, jak ją traktuje. Dlaczego nie walczyła, tylko uśmiechała się w poczuciu, że wszystko jest w porządku?"
Tomek, najstarszy i najbardziej odpowiedzialny z rodzeństwa, próbuje tłumaczyć siostrze:
"Możesz za mamą nie przepadać. Macie inne wartości i priorytety, może wam nie być łatwo się dogadać ani nawet porozumieć. Niestety starszej się nie wybiera. Są lepsze i gorsze. (...) Ale choćby nie wiem, jakie były, ich mężowie nie mają prawa romansować z innymi kobietami, bo ślubowali im wierność. Nie mają prawa do cudzołóstwa, do prowadzenia podwójnego życia."
Kaśka broni ojca:
"To ty wcześniej negowałeś, nie chciałeś wierzyć, usprawiedliwiałeś, a teraz przypisujesz mu najgorsze intencje i go oskarżasz. Robisz to, bo czujesz się oszukany, zdradzony. Jesteś na niego wściekły, chcesz się wyżyć, odreagować. Bo wlazłeś z nim w środek labiryntu, ufając, że cię wyprowadzi, a tymczasem cię zostawił. I teraz rozpaczliwie szukasz jakiejś postawy moralnej, której chwyciłbyś się jak brzytwy, nie dysponując inną w zanadrzu. Chciałeś być taki jak on, bo wydawał ci się najlepszy. Dlatego jesteś teraz taki pokiereszowany i zdradzony." 
Dziewczyna chciała odejść z domu razem z ojcem.
"Chciała im wykrzyczeć, że takie rzeczy nie powinny się zdarzać, że rodzice muszą dochowywać wierności dzieciom. Niekoniecznie współmałżonkom, ale potomstwu zawsze. Bo jeśli tego nie robili, to komu innemu na tym świecie dzieci mogły zaufać, że nie zostaną oszukane?"
Łukasz idzie w ślady ojca, choć sam tego nie chce. Buntuje się przeciwko "starym" słuchając brutalnego w wymowie hip-hopu.
"Właśnie zdecydował, którą z dziewcząt wybrać. (...) Tata nie ponosił takich konsekwencji jak on. Żył z dwiema kobietami, a to Łukaszowi przyszło zrezygnować z jednego związku z powodu ojcowskiej poligamii."
Tomek ma świadomość, że to z jego powodu Krzysztof i Małgorzata podjęli decyzję o zawarciu małżeństwa i czuje się winny.
"Ciągle miał wyrzuty sumienia wobec rodziców. Też im wiele odebrał. Żył w przekonaniu, że musi im wynagrodzić te dwadzieścia lat swojego życia."
Najbardziej wzruszająca była ostatnia scena:
"Małgorzta usypiała Kubusia. Z trudem wypowiadała zdania zapisane w książce:
- "Krzyś miał odejść. Nikt nie wiedział dlaczego, nikt nie wiedział dokąd i nikt nie wiedział, skąd wiedział, że Krzyś miał odejść." (...)
- A ty? - przerwał jej nagle syn. (...) Czy wiedziałaś, dlaczego Ksysiu musiał odeść?
- Tak, kochanie, wiedziałam. - Pogłaskała go po głowie. - Niestety wiedziałam. A lepiej byłoby nie wiedzieć."

"Nowakowie. Kruchy fundament" to książka naładowana emocjami. To gotowy scenariusz na spektakl teatralny. Powieść nie jest łatwą, lecz z pewnością wartościową lekturą, pozwalającą zrozumieć różne punkty widzenia poszczególnych bohaterów. Nie bez znaczenia jest także wpływ, jaki mają na małżonków ich rodzice i teściowie oraz środowisko, w jakim się obracają. Cała akcja rozgrywa się w ciągu czterech dni. Tyle wystarczy, by zniszczyć rodzinne szczęście Nowaków. Trudno zdecydować kto jest temu winny: mąż, żona czy kochanka? Tego do końca nie wiadomo, szczególnie, że co chwilę poznajemy nowe fakty, które wpływają na naszą ocenę.
Polecam osobom nie bojącym się trudnych tematów i psychologicznych opisów. Tu pierwszą rolę grają bowiem wewnętrzne przeżycia bohaterów. Książka jest napisana łatwym do zrozumienia językiem, zgodnie z dewizą autorki:

"SĘK W TYM, aby pisać tak, żeby odbiorca czytał trzy dni, a myślał o lekturze trzy lata."


środa, 18 grudnia 2019

"Czubek" Bożena Kraczkowska

Tytuł: "Czubek"
Autor: Bożena Kraczkowska
Wydawnictwo: Novae Res
Rok wydania: 2019
Ilość stron: 188

Opis z okładki: "Każdy czubek jest czegoś początkiem i każdy początek ma swój czubek. Oto kilka krótkich historii. Historii nieoczywistych, niepokornych, niejednoznacznych. O czym? O życiu, jak to zwykle bywa. Ale też trochę o śmierci. I o miłości (tej chcianej i tej nie), o walce z uzależnieniem, z potworami i z tornadami, o samotności i wolności. O przeznaczeniu, które - prędzej czy później - dogoni każdego.

To nie są historie dla tych, którzy się spieszą. Tutaj potrzebny jest czas, spokój, skupienie. Oderwanie od wszystkich i wszystkiego, które może przynieść zaskakujące efekty. Bez oczywistych zakończeń, bez prostych odpowiedzi. Za to z odrobiną absurdalnego humoru i językowym szaleństwem, które uzależnia. I z niesamowitymi ilustracjami Marjeli Flow, dopowiadającymi w subtelny sposób to, co siedzi gdzieś głęboko w głowach bohaterów."

Recenzja: Opowiadania Bożeny Kraczkowskiej są bardzo pomysłowe, ciekawie i nietypowo skonstruowane. Jest w nich rys szaleństwa, odpowiadający charakterowi opisywanych postaci. To kobiety w różnym wieku."Izabela, Bożena, Joanna, Krystyna, Małgorzata, Halina, Anna, Anita, Dorota" Samotne z konieczności lub z wyboru. Każda ma swoje demony, z którymi musi żyć. Różnie im się to udaje. By ukoić nerwy słuchają muzyki, przytulają ukochane zwierzaki, piszą i malują a czasem też piją i łykają tabletki. Zawsze towarzyszy im jednak twórczość i wierny pies. Oraz osobiste szaleństwo.
Najbardziej spodobały mi się opowiadania"Mały człowiek z wielkim psem" i "Procedura przeznaczenia", która tłumaczy opis z przodu okładki:

"Co się dzieje, gdy procedura przyszłości nie jest zgodna z procedurą przeznaczenia? Wtedy przyszłość i przeznaczenie zaczynają ze sobą walczyć."

Podobały mi się wiersze przedstawione w książce, szczególnie ten:

"Świat najlepszy jest o świcie, zanim ludzie wstaną,

w pustych barach puste szklanki do siebie gadają,
wiatr gazetą lekko szarpie i porzuca w sadzie,
a ja biegnę brzegiem rzeki - duszę mam w nieładzie..."

Jedno z opowiadań podane jest w dwóch językach - polskim i angielskim. Jest to jedyne opowiadanie pozornie niepasujące do całości, gdyż opowiedziane z perspektywy pająka. By zrozumieć całą kompozycję należy jednak przeczytać je wszystkie.

Za możliwość przeczytania książki Bożeny Kraczkowskiej dziękuję autorce oraz organizatorce book tour Andżelice Jaczyńskiej.






wtorek, 17 grudnia 2019

"Kochankowie miasta" Anna Stryjewska

Tytuł: "Kochankowie miasta"
Autor: Anna Stryjewska
Wydawnictwo: Szara Godzina
Rok wydania: 2019
Ilość stron: 278

Opis z okładki: "Pozbawiony skrupułów Damian robi podejrzane interesy. Kocha żyć ponad stan. Jego młodszy brat Tomek prowadzi małą agencję nieruchomości. Jest uczciwy i wrażliwy na krzywdę. Mimo różnicy charakterów mężczyźni postanawiają zawiązać spółkę, do której dołącza Aron, syn bogatego łódzkiego Żyda.

Tymczasem do biura Tomasza przychodzi starsza kobieta i zleca sprzedaż rodzinnej posesji. Wkrótce okazuje się, że ziemia ta kryje tajemnice z czasów okupacji niemieckiej i zaczynają się pojawiać kolejne problemy. Sprawy jeszcze bardziej się komplikują, kiedy Damian rozkochuje w sobie żonę młodszego brata i interesuje się dziewczyną Arona.

Wielkie namiętności, zdrady, tradycje kłócące się z nowoczesnymi poglądami, a w tle podnosząca się po długim letargu, coraz dynamiczniej rozwijająca się Łódź."

Recenzja: Tomek i Damian są jak ogień i woda, choć mają tych samych rodziców. Tomek ceni tradycyjne wartości, rodzinę, domowe posiłki i coniedzielne wizyty w kościele. Stara się być przyzwoitym człowiekiem i wiernym mężem. Damian żyje nowocześnie, zmienia kobiety jak rękawiczki, rodziców odwiedza rzadko. Nie zawaha się przed oszustwem czy wyrządzeniem komuś krzywdy, byle zarobić.
Pomimo znaczącej różnicy charakterów i poglądów bracia decydują się wejść w spółkę. Zajmują się handlem nieruchomościami. Autorka doskonale opisała mechanizmy działania tego biznesu, sporo miejsca poświęciła też Łodzi, w której rozgrywa się akcja powieści.
Wiarygodnie oddane są relacje pomiędzy braćmi i ich rodzicami. Niestety związki romantyczne są opisane pobieżnie i bardzo spłycone. Nie wiemy co dzieje się w duszach bohaterów, brak rozterek moralnych czy powolnego zakochiwania się.
Damian i Tomek ledwie spojrzą na dziewczyny a te po prostu rzucają się im w ramiona. Nagle wybucha wielka namiętność. Marta, Anita a nawet nieśmiała Aisza jakby tylko czekały na sygnał ze strony mężczyzn, by nie oglądając się na nic paść w ich objęcia.
"Kochankowie miasta" to dobra powieść obyczajowa, chociaż można by rozwinąć wątki miłosne, by treść bardziej pasowała do tytułu. O ile Tomek i Damian byli ciekawymi postaciami, o tyle panienki nie miały zdecydowanego charakteru, wydawały mi się mdłe. Najciekawszymi bohaterkami były starsze kobiety: matka braci, Barbara, i pani Emilia. Polubiłam też Romana.
Długo zastanawiałam się do czego miał nawiązywać wstęp opowiadający o tragicznej historii miłosnej z czasów drugiej wojny światowej. Na odpowiedź musiałam dość długo czekać, lecz w końcu wątki się połączyły. Tragiczny los Racheli i Stefana stanowił punkt wyjścia do opowieści o dramacie łódzkich Żydów. Być może to oni byli tytułowymi "kochankami miasta", gdyż zostali nierozerwalnie związani z tą ziemią.
Lektura jest wciągająca i szybko się ją czyta, choć jest cieniutka. Mogłoby być jej więcej.

Książkę przeczytałam w ramach book tour u Zaczytanej Ewelki. Dziękuję organizatorce i autorce za możliwość przeczytania powieści.


niedziela, 15 grudnia 2019

"Struny pragnień" Monika Chodorowska

Tytuł: "Struny pragnień"
Autor: Monika Chodorowska
Wydawnictwo: Lucky
Rok wydania: 2019
Ilość stron: 270

Książkę mogłam przeczytać dzięki book tour, organizowanemu przez Zaczytaną Ewelkę.

Opis z okładki: "Franek nie używa zwrotów grzecznościowych, bo nie rozumie zasadności ich użycia. Posługuje się krzykiem, bo wtedy dostaje to, co chce. Nie przytula się, bo ma nadwrażliwość dotykową. Dodatkowo jest bombardowany przez zapachy, dźwięki, światło. Jedzenie czasem staje się dla niego torturą. W kółko powtarza zasłyszane zwroty. Tylko tak potrafi się komunikować."

Recenzja: Książka "Struny pragnień" opowiada o życiu Klary, matki chłopca z autyzmem, i jej synu, Franku. Młoda kobieta widzi, że jej dziecko nie rozwija się prawidłowo, lecz nie potrafi stawić czoła faktowi, iż syn może być poważnie chory. Unika jak ognia lekarzy i terapeutów, gdyż sama była wychowywana przez nadopiekuńczą matkę. Klara podporządkowuje cały swój świat potrzebom i kaprysom Franka. Chłopiec rządzi w domu niepodzielnie, co doprowadza do porzucenia rodziny przez ojca. Sebastian nie mógł znieść terroru zaprowadzonego przez niesforne dziecko, czując się jednocześnie bezradny w obliczu jego zachowań. Młoda matka została sama z rozbrykanym trzylatkiem, co doprowadziło ją do skrajnego zaniedbania własnych potrzeb.

"Struny pragnień" to trudna opowieść o samotnym rodzicielstwie mamy dziecka zaburzonego. Historia budzi współczucie dla Klary, która dzielnie stawia czoła codziennym wyzwaniom, choć sama rozpaczliwie potrzebuje pomocy. Kobieta ma trudną relację z własną matką a mąż i koleżanka nie są w stanie jej wesprzeć wystarczająco. Na szczęście jest w życiu Klary osoba, na którą ta może zawsze liczyć. To dzięki niej udaje się dziewczynie wyjść z dołka i poczuć życie na nowo.
Powieść przypomniała mi inną książkę o dziecku autystycznym, którą kiedyś czytałam: "Kochając syna" Lisy Genovy. Dzięki podobnym publikacjom można zrozumieć z czym borykają się rodzice tacy jak Klara.

"Właściwie każda drobna zmiana w planie dnia stawała się powodem do awantury. Buntował się przeciwko temu, krzycząc, piszcząc, plując i kopiąc. Najtrudniejsze w opanowaniu były sytuacje, gdy rzucał tym, co znalazł pod ręką, lub uderzał głową w ludzi i sprzęty. Zwykle trzeba było go przytrzymać, by się nie zranił."

Zachowania chłopca, co zrozumiałe, nie znajdują akceptacji sąsiadów czy ludzi w sklepowej kolejce. Klara obawia się wyjść z nim z domu a i tam wszystko musi być podporządkowane niesfornemu smykowi.

"Dzień podobny do dnia poza małymi wyjątkami, które trzeba było wcielać w życie stopniowo, by nie wyprowadzić chłopca z równowagi. Te same czynności. Te same miejsca pobytu. Akceptowani tylko ci, którzy zachowywali się w niezaskakujący go sposób."

"Niezmienny tryb życia Franka, jedzenie tych samych potraw, chodzenie w te same, znane miejsca nie były jedynymi zwyczajami chłopca. Codziennie rano ubierał się w te same ubrania. (...) Poobcinała wszystkie metki i gumki, które mogłyby go uwierać."

Franek potrzebował systematycznej terapii, by nauczyć się żyć wśród ludzi ze swoją chorobą i nauczyć się dostosowywać do ogólnie przyjętych norm zachowania.

Brawa dla autorki za wzięcie na warsztat tak trudnego i niemedialnego tematu. Książka napisana jest prostym, zrozumiałym językiem a przedstawione w niej sytuacje - z życia wzięte. Jest to z pewnością cenna pozycja dla rodziców dzieci ze spektrum autyzmu, która może im wskazać właściwy sposób postępowania z ich pociechami. Przeciętnemu czytelnikowi, który nie miał do czynienia z takim dzieckiem pozwala zrozumieć, że nie każdy dziwnie zachowujący się malec jest zwyczajnie niegrzeczny czy niewychowany, lecz u podstawy jego wybryków może leżeć poważniejszy problem.

Dziękuję Ewelinie Kwiatkowskiej-Tabaczyńskiej oraz Monice Chodorowskiej za możliwość przeczytania tej książki.



sobota, 14 grudnia 2019

"Deja vu" Jolanta Kosowska

Tytuł: "Deja vu"
Autor: Jolanta Kosowska
Wydawnictwo: Novae Res
Rok wydania: 2013
Ilość stron: 304

Książka "Deja vu" trafiła do mnie dzięki book tour organizowanemu przez Jolantę Kosowską. Dziękuję za możliwość wzięcia udziału.

Opis wydawcy: Rafał wraca po paru latach emigracji do Polski i próbuje na nowo odnaleźć się w obcej mu rzeczywistości. Wynajmuje mieszkanie, które miało być azylem, a stało się przekleństwem. Stopniowo, dzień po dniu, w życiu mężczyzny dokonuje się przewrót. Najpierw odnosi wrażenie, że kiedyś już spotkał poprzednich mieszkańców tego domu, później narasta w nim przekonanie, że ich życie stale się przeplata, a na końcu jest pewien, że tworzą jedność. Zaczyna żyć, równolegle, swoim i ich życiem... Pamięta wydarzenia, w których nigdy nie brał udziału, miejsca, w których nigdy nie był, ludzi, których nigdy nie znał. Zaczynają rządzić nim emocje niemające uzasadnienia, pragnie dziewczyny, o której istnieniu do niedawna nie miał pojęcia...
Tak oto mocno stąpający po ziemi lekarz, nauczyciel etyki zawodowej wkroczył w świat weneckiej legendy, zmieniającej jego życie w koszmar...

Recenzja: Ania i Marco to para zakochanych ludzi. Są szczęśliwi, mają siebie i swoją Wenecję. Nagle Marco umiera. Ania się wyprowadza a mieszkanie wynajmuje powracającemu właśnie z emigracji zarobkowej Rafałowi. Chłopak początkowo jest zachwycony pięknym, z pietyzmem urządzonym wnętrzem. Z czasem jednak zaczynają nawiedzać go wspomnienia, nie należące do niego. Dniem i nocą, na jawie i we śnie doświadcza deja vu. Przeszłość Marco i Ani przeplata się z obecnym życiem Rafała, dominując je jednak coraz bardziej. Zdaje się, że duch poprzedniego lokatora nie opuścił mieszkania a jego miłość do partnerki jest silniejsza niż śmierć.

W powieści po kilkakroć powraca stwierdzenie: "Nie wierz temu co widzisz i słyszysz. Najważniejsze jest to, co się czuje." Czy to dobra życiowa porada czy przepis na szaleństwo?

W co ma wierzyć Rafał? Czy to zwykłe przemęczenie i stres, początek choroby psychicznej czy też - najbardziej szalony pomysł - opętanie przez ducha, zakochanego bez pamięci? Mężczyzna stara się logicznie wytłumaczyć swój stan a kiedy to się nie udaje rusza w podróż. Czy znajdzie rozwiązanie zagadki?

Jedną z ważniejszych bohaterek powieści jest Wenecja, tak pięknie opisana przez Jolantę Kosowską:

"Miasto jakby wyjęte ze snu albo z bajki, wymarzone i wyśnione, tak nierzeczywiste i nierealne, że aż trudno uwierzyć, że ono istnieje naprawdę, że gdzieś obok naszej pędzącej wciąż do przodu, hałaśliwej rzeczywistości jest tamto miasto, jakby tajemną siłą przeniesione z przeszłości - Wenecja, dziwnie cicha, spokojna i tajemnicza."

"W pierwszej chwili zobaczyłam Pałac Dożów, którego fasady z lekko różowego marmuru opierają się o balkon biegnący wzdłuż całych murów, wsparty o arkady z białego kamienia, z tej odległości tak lekki, jakby był koronkowy. Obok strzelająca w górę i królująca ponad wszystkim ceglasta kampanila, z zielonym dachem w kształcie piramidy, zwieńczonym złotą postacią archanioła. Tuż obok okrągłe kopuły bazyliki Świętego Marka, wznoszące się ponad mury Pałacu Dożów."

Czytając te opisy można poczuć się jakby widziało się miasto nad laguną na własne oczy. W tekście da się wyczuć miłość, jaką autorka darzy Włochy. To nie jedyna książka Jolanty Kosowskiej, w której barwnie opisany jest ten kraj. Wcześniej pisałam o powieści "Wróć do Triory", której akcja dzieje się w miasteczku w regionie Ligurii:
http://m-czas.blogspot.com/2019/09/wroc-do-triory-jolanta-kosowska.html

Większość powieści zdominowana jest przez opowieść o dwójce zakochanych, obecnego życia Rafała jest w niej niewiele, tak jakby nie miało znaczenia. To wspomnienia Marca i wpisy z pamiętnika Ani dominujące w całej historii prowadzą do refleksji, że
"Nic w naszym życiu nie jest proste i jednoznaczne. Pod jedną maską kryje się druga, a pod nią może trzecia i jeszcze kolejne. Życie jest tylko grą pozorów, ma pierwsze, drugie, trzecie, czwarte dno..."
Nic tu nie jest pewne. Jak mówił Adam Mickiewicz "Czucie i wiara silniej mówi do mnie niż mędrca szkiełko i oko". Pomimo, iż książka jest historią o nawiedzeniu, nie jest ani trochę przerażająca, to raczej romantyczna baśń, sławiąca uroki Wenecji i potęgę miłości. W końcu i Rafał poszedł za głosem serca.

"Deja vu" to powieść dla romantyków, wielbicieli "Uwierz w ducha" i książek podróżniczych.


środa, 11 grudnia 2019

"Vicious: Nikczemni" V. E. Schwab

Tytuł: "Vicious: nikczemni"
Cykl: Złoczyńcy, tom 1
Autor: Victoria Schwab
Wydawnictwo: We need YA
Rok wydania: 2019
Ilość stron: 400

Książka trafiła do mnie dzięki book tour, organizowanemu przez Demoniczne Książki: http://demoniczne-ksiazki.blogspot.com/

Opis wydawcy: Życie – takie, jakim jest naprawdę – to walka nie między złym a dobrym, lecz między złym, a jeszcze gorszym.

Victor i Eli poznali się na studiach. Genialni, aroganccy i zdolni, od początku zauważyli w sobie tę samą wielką ambicję. W ciągu ostatniego roku zajęć wspólnie zainteresowali się badaniami nad adrenaliną, doświadczeniami bliskimi śmierci i pozornie nadprzyrodzonymi zdarzeniami, które ujawniły, że w odpowiednich warunkach można rozwinąć w sobie nadzwyczajne zdolności. Kiedy ich prosta teoria naukowa zamienia się w poważny eksperyment, sprawy zaczynają się komplikować…

Dziesięć lat później Victor ucieka z więzienia, a jego celem jest znalezienie byłego przyjaciela. W podróży towarzyszy mu znajomy z celi – Mitch, a na ich drodze staje Sydney – ranna dziewczyna, której powściągliwa natura skrywa niejedną tajemnicę.

Wrogowie uzbrojeni w straszliwą moc, napędzani wspomnieniem zdrady i straty, wyznaczyli kurs zemsty. Kto przeżyje pełne nienawiści starcie? Przed wami porywająca opowieść o ambicjach, zazdrości, pożądaniu i mrocznych, nadprzyrodzonych mocach!

Recenzja: Victor i Eli to dwójka ambitnych studentów. Przydzieleni do tego samego pokoju w akademiku, zaprzyjaźniają się, pomimo iż każdy z nich to wielki indywidualista. Eli wierzy w Boga, Victor wierzy w naukę. Eli wybiera na temat pracy dyplomowej istnienie PonadPrzeciętnych - osób obdarzonych nadnaturalnymi zdolnościami. Victor postanawia pójść dalej i takiego człowieka stworzyć... Pozornie się udało, jednak nie wszystko poszło zgodnie z planem. Przez eksperyment ginie bliska im obu osoba. Wcześniejsi przyjaciele zaczynają pałać do siebie nienawiścią i stają się zaprzysięgłymi wrogami. Victor trafia do więzienia, Eli realizuje swoją misję.

Obaj coś zyskali, obaj coś stracili:

"Chodzi o to, że kiedy ktoś wraca z tamtej strony śmierci jako PP, to nie w całości. Zawsze czegoś brakuje. (...) Ważnych elementów, takich jak współczucie, równowaga umysłowa, strach albo umiejętność przewidywania następstw działania. Nie ma tego, co mogłoby powściągnąć ich PonadPrzeciętne umiejętności."

Obaj, Victor i Eli, już przed przemianą wykazywali cechy osobowości psychopatycznej i narcystycznej. Po przeżyciu DBŚ właściwości te tylko się pogłębiły. Superbohaterowie stali się super-złoczyńcami. Eli popadł w fanatyzm, uważając się za bożego wybrańca, powołanego do wykonania swojej misji. Jego chory tok myślenia przypomina średniowiecznych inkwizytorów, którzy nie wahali się zabijać w imię Boga. Victor pragnie powstrzymać szaleńca, lecz sam nie jest lepszy. Obaj utracili naturalne zahamowania. Szaleją jak wampiry na głodzie, znajdują sprzymierzeńców i szykują się do ostatecznej batalii.

Victor i Eli to osoby, które można pod pewnymi względami podziwiać, ale nie da się ich polubić i nie chciałoby się spotkać osobiście. Bohaterowie są genialni i nieprzewidywalni, dzicy i szaleni i przez to niebywale pociągający. Nie sposób przewidzieć co wymyślą. Oczywiście podlegają komiksowej konwencji, więc pewien tok zdarzeń jest typowy dla tego gatunku. 

Przygody Nikczemnych autorka opisała w bardzo lekki, pełen humoru sposób. Styl powieści przypomina komiksy Marvela, na których wzorowała się Victoria Schwab. To opowieść o superbohaterach, w której nie ma prawie żadnej pozytywnej postaci. Najbardziej do serca przypadł mi Mitch, Sydney i Dol. Książka byłaby jeszcze ciekawsza gdyby znalazło się w niej parę ilustracji. Pomimo licznych powtórzeń "wówczas", skakania pomiędzy przeszłością a teraźniejszością i nieustających pociągnięć za spust historia podobała mi się. Bawiły mnie dopiski moich poprzedników w book tour. Pozdrawiam serdecznie. Dziękuję za możliwość udziału w tym wydarzeniu. Jestem ciekawa wrażeń kolejnych czytelniczek. Chętnie sięgnę po inne książki Victorii Schwab.  


poniedziałek, 9 grudnia 2019

"Ta kobieta" Elżbieta Stępień

Tytuł: "Ta kobieta"
Autor: Elżbieta Stępień
Wydawnictwo: Białe Pióro
Rok wydania: 2018
Ilość stron: 244

"Czasem jest ciężko nazwać rzeczy po imieniu, przyjąć prawdę, która maskuje się fałszem i pustymi frazesami. Czasem ciężko jest… pozwolić sobie pomóc."

"Są uśmiechy, które skrywają dramaty..."

Recenzja: Elżbieta Stępień porusza w książce trudny temat alkoholizmu i przemocy domowej. Książka jednak jest napisana z taką lekkością, że bardzo szybko i przyjemnie się ją czyta. Główna bohaterka, Amelia, jest uwięziona w małżeństwie z Rafałem. Jej mąż okazuje się nieodpowiedzialny, lekkomyślny i skory do bicia. Za wszystkie swoje niepowodzenia obwinia żonę, zdaje się nie widzieć, że problem jest w nim. Z picia popada w hazard, robi długi, które później ma spłacać Amelia. W końcu mężczyzna bierze się do rękoczynów: bije i grozi rodzinie. W tym wszystkim poszkodowana jest także trójka dzieci, dla których nie raz brakuje pieniędzy na podstawowe potrzeby. Dziwi mnie jak Amelia, kobieta wykształcona, może tkwić w tym bagnie i nieustannie wybaczać potworowi, którym stał się jej ukochany. Chciałaby go opuścić lub poprosić o pomoc, lecz się boi, bo "co ludzie powiedzą". Na szczęście trafia na swojej drodze na dobrych ludzi, znajduje przyjaciółkę, na którą może liczyć a także pewnego Mikołaja. 
Koniec końców Amelia podejmuje odważną decyzję i porzuca męża pijaka, lecz by do tego dojść musiała otrzeć się o śmierć. Czytając o niej zrozumiałam co znaczy "kochać za bardzo".
Autorka podjęła poważny temat społeczny. Przemoc i alkoholizm to dramat, który dotyka wielu polskich rodzin. Cieszę się, że ta książka ujrzała światło dzienne, choć domyślam się, że nie było łatwo ją wydać. Być może trafi na nią osoba borykająca się z tymi problemami i pod wpływem powieści postanowi zmienić swoje życie.
Historia Amelii i jej dzieci skończyła się bajkowym wręcz happy endem.
Dziękuję za możliwość udziału w book tour z książką, dziękuję także Elżbiecie Stępień za wiersz i ofertę wypoczynku w pewnym pensjonacie. Być może skorzystam.
"Ta kobieta" to wspaniała, choć dość cienka książeczka. Wciąga i daje do myślenia. Wiele wydarzeń rozgrywa się w grudniu, choć nie jest to typowa powieść świąteczna. To bardzo życiowa historia a bohaterowie opisani są w realistyczny sposób. Warto przeczytać.




piątek, 6 grudnia 2019

"Nić Arachny" Renata Kosin

Tytuł: "Nić Arachny"
Seria: Siostry Jutrzenki, tom 1
Autor: Renata Kosin
Wydawnictwo: Filia
Rok wydania: 2019
Ilość stron: 538

"Nić Arachny" trafiła do mnie dzięki book tour Andżeliki Jaczyńskiej z Czytam Dla Przyjemności.
W pierwszej księdze cyklu Siostry Jutrzenki Renata Kosin zaznajamia nas z losami szlacheckiego rodu Śmiałowskich.

Opis z okładki: "Przytulisko to maleńka podlaska wieś, która z pozoru nie różni się od innych. Tu, w wiekowym dworze, mieszkają dziadkowie Michaliny. Wnuczka spędza u nich każde swoje wakacje. Miejsce to skrywa w sobie wiele sekretów, co potwierdza pewien stary dziennik, w którym tkwi klucz do poznania dziejów rodziny Śmiałowskich. Dziewczyna dzięki niemu odkrywa, że losy jej przodków, mimo upływu czasu snują się nadal, splecione z jej własnym, jak nitki lnianego płótna tkanego przez Arachnę."

Recenzja: Powieść napisana jest na kanwie dwóch czasów: wieku XIX i XX. Wydarzenia dawne i współczesne przeplatają się jak nić w kołowrotku, tkając sagę ludzkich losów.
W czasach współczesnych Michalina znajduje pamiętnik dziadka i próbuje dowiedzieć się jak najwięcej o przeszłości swojej rodziny. O planowanych małżeństwach, mezaliansach, samobójstwie z miłości. O sąsiedzkich sporach i rodzinnych waśniach. O ludowych przesądach i roli mądrych kobiet w życiu społeczności. O wyznawanych niegdyś wartościach i cechach, które przechodzą z pokolenia na pokolenie.
Barwnie odmalowane zostały poszczególne postaci, każda z nich ma wyraźnie zaznaczonych charakter i przekonania. Niewątpliwie najciekawszą postacią jest Arachna, pojawiająca się niespodziewanie ratując dziedzica rodu. Kobieta przybyła nie wiadomo skąd, posiadająca tajemniczą moc zaklętą w kołowrotku. Jej sekret intryguje czytelnika. Dlaczego za każdym razem kiedy dzieje się coś dramatycznego dziewczyna siada do przędzenia? Czemu tak pilnuje swojego amuletu? Wbrew moim obawom nie napotkałam w powieści zbyt wielu pająków, od których przecież Arachna wzięła swoje imię.

Ciągle skaczemy pomiędzy stuleciami a wydarzenia niekoniecznie są ułożone chronologicznie. Czasem ciężko się w tym połapać. Dodatkowo powtarzają się dziedziczone imiona bohaterów.
Osobiście najbliższe z czasów opisywanych w książce mi są lata 80-te, czas mojej młodości. Miło przypomnieć sobie jak się wtedy żyło. Bez komputerów, telefonów komórkowych, internetu. Dziś to nie do wyobrażenia.
Książka przywołała moje wspomnienia, za co dziękuję autorce.

Renata Kosin doskonale oddała realia życia na polskiej wsi i w dworku szlacheckim. Pisarka posługuje się niezwykle malowniczym, gawędziarskim stylem, dzięki czemu książkę czyta się przyjemnie, choć nie jest to lektura na jeden wieczór. Dość drobny druk sprawia, że trzeba poświęcić jej więcej czasu, lecz z pewnością warto.


poniedziałek, 2 grudnia 2019

"Kolorowych snów" Monika Sawicka

Tytuł: "Kolorowych snów"
Autor: Monika Sawicka
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Rok wydania: 2019
Ilość stron: 320

Opis z okładki: "Jedna chwila potrafi zmienić wszystko... Natalia prowadzi dynamiczne życie dwudziestolatki. Ma mnóstwo planów, energii i pomysłów na siebie. Do czasu strasznej informacji, która zmienia jej życie w jednej chwili. Początkowo dziewczyna nie wie, jakie zagrożenie niesie ze sobą białaczka. Jednak gdy rozpoczyna leczenie, wyrwana z biegu, zmuszona do odłożenia swoich marzeń na półkę, powoli dowiaduje się, z czym przyszło jej się mierzyć. Na szczęście nie zabraknie jej energii, by walczyć o siebie i innych - wielu osobom Natalia może pomóc, tylko czy podejmie się tego trudnego zadania?"

Recenzja: Natalia jest wesołą, energiczną dziewczyną z głową pełną pomysłów. Ma plan na życie, przyjaciół, swoje pasje. Zawsze zadbana, ładnie ubrana i umalowana, idzie przez życie tanecznym krokiem, budząc zawiść otoczenia swoją urodą.
Niespodziewanie dowiaduje się, wyniki badań kontrolnych są złe. Musi odwołać wyjazd na turniej tańca i stawić się w szpitalu. Okazuje się, że cierpi na białaczkę. Choroba stopniowo zabiera jej wszystko, co kochała: możliwość tańca, zaplatania włosów, przyjaciół...
Książka napisana jest w formie pamiętników bliskich Natalii i jej samej. Bohaterka przegrała walkę z chorobą, lecz dzięki niej nagłośniona została sprawa przeszczepów szpiku. Wiele osób zaangażowało się w pomoc Natalii, przez bliskich zwanej Calineczką.
To smutne, że dziewczyna u progu dorosłości, tak pełna życia, odeszła.
W powieści pojawia się wątek nadnaturalny w postaci Nieba i Bożki. Tam Calineczka spotyka dzieci, których historie, oparte na faktach, wstrząsnęły mną. Dodatnie bajkowego nieba moim zdaniem zaszkodziło książce, czyniąc z niej bajkę.
Poza historią samej Natalii pojawiło się kilka dodatkowych wątków: podmiany dzieci w szpitalu, związków homoseksualnych czy molestowania. W sumie nie wiem czy były one potrzebne. Nic nie wnoszą do historii dziewczyny. Jakby autorka nie mogła się zdecydować czy ma to być biografia czy może inny rodzaj powieści.
Monika Sawicka pod koniec książki zamieszcza przydatne informacje dla osób, które chciałyby zostać dawcami szpiku.
"Kolorowych snów" to bardzo poruszająca, smutna historia bez happy endu.


czwartek, 28 listopada 2019

"Save me" Mona Kasten

Tytuł: "Save me"
Seria: Maxton Hall, część 1
Autor: Mona Kasten
Wydawnictwo: Jaguar
Rok wydania: 2019
Ilość stron: 384

Kolejna powieść młodzieżowa, która ostatnio trafiła w moje ręce. "Save me" miałam okazję przeczytać dzięki uprzejmości @witchmargo.

Opis wydawcy: "Pochodzą z różnych światów, a jednak są sobie przeznaczeni.
Pieniądze, luksusy, imprezy i władza – dla Ruby Bell to wszystko nie ma najmniejszego znaczenia. Odkąd dzięki stypendium może uczęszczać do elitarnego liceum Maxton Hall, robi co w jej mocy, by nie rzucać się w oczy innym uczniom.
A zwłaszcza Jamesowi Beaufortowi, nieformalnemu przywódcy szkolnej elity. Jest zbyt arogancki, zbyt bogaty, zbyt przystojny. O ile największym marzeniem Ruby są studia w Oksfordzie, on zdaje się żyć od imprezy do imprezy.
Jednak pewnego dnia Ruby poznaje starannie skrywaną tajemnicę; dowiaduje się o czymś, co zniszczyłoby reputację rodziny Jamesa, gdyby ta informacja została upubliczniona. I nagle James nie może jej dłużej nie zauważać. I choć Ruby nigdy nie chciała należeć do jego świata, ani James, ani jej uczucia nie zostawiają jej żadnego wyboru."

Recenzja: Jamesa i Ruby łączy szkoła, do której uczęszczają - Maxton Hall a dzieli pochodzenie społeczne oraz wzajemna niechęć. Przez czysty przypadek i wbrew woli bohaterów ich losy splatają się a oni są zmuszeni do współpracy. Z czasem pojawia się między nimi więź sympatii, przyjaźń a w końcu miłość. Lecz nie może być zbyt łatwo, lekko i przyjemnie. Para musi pokonać liczne przeszkody, niechęć otoczenia oraz uporać się z własnymi demonami.
Ruby jest ambitną dziewczyną. Jej życiowym marzeniem są studia na Oksfordzie. Autorka w przekonujący sposób opisała proces rekrutacji do tej uczelni. Jej bohaterka jest bardzo dojrzała jak na nastolatkę, jej chłopak - wręcz przeciwnie. James, pomimo, iż pochodzi z bogatej rodziny i pozornie niczego mu nie brakuje, daje sobą sterować. Nie potrafi przeciwstawić się wymagającemu ojcu tyranowi.
Ruby Bell i James Beauford, choć czują wzajemny pociąg, z pewnością są niedobraną parą. Ona dobrze wie czego chce i potrafi zaplanować realizację celów, on - nie ma pomysłu na życie, raczej unosi się na jego fali bezwolnie.
Autorka przedstawiła problemy młodzieży pochodzącej z różnych środowisk, umiejętnie stopniując napięcie. Udało się jej także stworzyć ciekawe postaci poboczne. Rodzina i przyjaciele bohaterów stanowią ważny kontekst, dzięki nim lepiej rozumiemy punkt widzenia Jamesa i Ruby.
Zakończenie książki było dość zaskakujące i pozostawiło niedosyt, ale i ciekawość co będzie dalej. Polecam cykl Maxton Hall jako lekką lekturę na wieczór.


piątek, 22 listopada 2019

"Wychodząc z ukrycia" Ewa Olchowa

Tytuł: "Wychodząc z ukrycia"
Seria: Saga Zrodzona
Autor: Ewa Olchowa
Wydawnictwo: Ewa Olchowa Wydawnictwo Jednoosobowe
Rok wydania: 2018
Ilość stron: 355

Opis z okładki: "Porzucona przez matkę jako noworodek trafiasz pod opiekę starszej kobiety, która z czasem staje się Twoim całym światem. Pozbawiona własnej tożsamości wzrastasz w duchu bezwzględnego posłuszeństwa. Mimo to nie masz złudzeń. Wiesz, że nie należysz do tego świata. Za silna... za szybka... Zamknięta w czterech ścianach, jesteś jak ucywilizowane zwierzę. Wyuczona wstrzemięźliwość i opanowanie tylko z pozoru czynią Cię człowiekiem. Co jednak stanie się, jeśli spotkasz podobnych do siebie? A wiedz, że przydarzy się to prędzej czy później..."

Recenzja: Rose to dziewczynka, która większość życia spędziła w domu, wychowywana przez babcię. Lucy, jej opiekunka, zapewniła jej indywidualny tok nauczania i spokojne, bezpieczne życie pod kloszem. W pewnym momencie starsza pani uświadamia sobie jednak, że nie będzie żyła wiecznie a młoda osoba musi umieć odnaleźć się w świecie. Rose chcąc nie chcąc trafia do liceum, gdzie poznaje rówieśników.
Przypadkiem dziewczyna dowiaduje się, że nie jest zwyczajną nastolatką. Od zawsze wiedziała, że jej umiejętności - nad wyraz wyczulony słuch, wielka siła i szybkość - są nietypowe, nie miała jednak pojęcia skąd się wzięły. Przez fatalny zbieg okoliczności jej tożsamość zostaje odkryta przez niepowołane osoby. To istoty, przed którymi strzegła ją Lucy.
Rodzina zmuszona jest zmienić miejsce zamieszkania i szkołę. Rose nie martwi to zbytnio, wręcz przeciwnie. Dziewczyna jest zachwycona nowym otoczeniem. Poznaje tu także przyjaciół i znajduje miłość. Sprawy zaczynają się jednak komplikować. Zrodzona zostaje wykryta. Musi pożegnać się z ukochaną babcią i przyjaciółmi i znowu uciekać...

"Wychodząc z ukrycia" byłaby typową powieścią młodzieżową w nurcie fantasy, gdyby nie więź łącząca babcię z adoptowaną wnuczką. Rose bardzo dba o Lucy, z własnej woli pomaga jej w obowiązkach domowych, nie próbuje wymykać się z domu na imprezy jak typowa nastolatka. Zdaje się, że nie ma własnego hobby, stroni też od ludzi. Wszystkie uczucia przelewa na starszą panią. Ta nie mówi Rose zbyt wiele na temat jej pochodzenia. Dziewczyna wie tylko, że musi się ukrywać. Przeszłość jej przodków autorka odkrywa przed czytelnikiem stopniowo. Dużo wiadomości udzielają retrospekcje bohaterów. Szkoda, że tak późno dowiadujemy się czym są Luminaci. Kluczowe informacje przekazane są przez "wywiad z wampirem" pod koniec książki.

Zakończenie powieści było zaskakujące. Jestem ciekawa co będzie dalej i jak poradzi sobie nasza różyczka w otoczeniu innych istot swojego gatunku. Wśród ludzi miała przewagę, w Macierzy - niekoniecznie...

Dziękuję za możliwość udziału w book tour organizatorce, Ewelinie Kwiatkowskiej-Tabaczyńskiej, oraz autorce, Ewie Olchowej i czekam z niecierpliwością na kolejny, z drugą częścią sagi.




środa, 20 listopada 2019

"Oh my God!" Vera York

Tytuł: "Oh my God!"
Autor: Vera York
Wydawnictwo: Novae Res
Rok wydania: 2019
Ilość stron: 197

Opis z okładki: "Kompleksy i burza hormonów to domena wszystkich nastolatek, niezależnie od epoki, w której żyją. To wtedy odczuwamy świat najbardziej - zarówno pozytywne emocje, jak i porażki. "Oh my God!" to kwintesencja świata nastolatki, opisywana oczami i uczuciami szesnastoletniej Sary, która odkrywa pasję śpiewania - najskuteczniejszą odtrutkę na codzienne problemy: skutki rozwodu rodziców, własne kompleksy i dylematy związane z wyborem szkoły średniej. Wkrótce w jej życiu pojawi się ktoś, kto sprawi, że każdy wykonywany utwór stanie się czymś o wiele więcej niż sposobem na oderwanie się od zmartwień... I choć obiekt jej westchnień jest starszy o kilkanaście lat, dla zakochanej dziewczyny nie ma to znaczenia. Niebawem przekona się jednak, że życie nigdy nie jest tak proste, jak byśmy chcieli, a kiedy do akcji wkroczy Jagna, była dziewczyna jej ukochanego, zrobi się naprawdę gorąco... Czy różnica wieku to powód, żeby zrezygnować z marzeń? I czy trójkąt, a raczej czworokąt, może mieć jakikolwiek sens?"

Recenzja: Sarę poznajemy u progu nowego: właśnie wybiera liceum, w którym będzie kontynuować naukę, pierwszy raz się zakochuje, stara się zdobyć sympatię nowych kolegów. Jednocześnie dziewczyna przeżywa nastoletnie dramaty: jej ukochany jest o wiele starszy od niej. Jak o tym powiedzieć rozwiedzionym rodzicom? Jak rywalizować z jego byłą dziewczyną? Czy warto walczyć o tę miłość, wbrew przeciwieństwom losu? Remedium na młodzieńcze rozterki staje się muzyka. Sara odkrywa w sobie talent wokalny i pracuje nad doskonaleniem tej umiejętności. Wstępuje do zespołu, z którym ma zagrać swój pierwszy koncert. Jednocześnie stara się poprawić relacje z siostrą i rodzicami.
Nie jest łatwo być nastolatką w XXI wieku. Autorka porusza w powieści problemy, z jakimi obecnie boryka się młodzież: rozbite rodziny, narkotyki czy podjęcie decyzji o współżyciu i związane z tym komplikacje, nie tylko uczuciowe. Pokazuje jednocześnie jak ważne jest wsparcie najbliższych - rodziców, siostry, przyjaciółki - oraz znalezienie własnej pasji, która staje się motorem działań.
Książka napisana jest lekko i z poczuciem humoru, w sposób przystępny dla przeciętnego nastolatka a przy tym bez wulgaryzmów i przesadnego moralizatorstwa.
Zabawne perypetie i trochę naiwny sposób myślenia Sary nie raz budziły u mnie uśmiech podczas lektury. "Oh my God!" to powieść, którą bez obaw dałabym do przeczytania mojej nastoletniej córce. Szkoda, że jest taka cienka. Niektóre wątki można by bardziej rozwinąć. Mam nadzieję, że Vera York ma w planach kolejne tomy z serii Sezon Liceum. Polecam dla nastolatków i ich rodziców.


niedziela, 17 listopada 2019

"Uśmiech losu" Katarzyna Michalak


Tytuł: "Uśmiech losu"
Seria: Saga Mazurska, tom 5
Autor: Katarzyna Michalak
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2019
Ilość stron: 284

Dwór Marcinki wydaje się bajkową oazą, pachnącą świeżo wypieczonym chlebem z jeszcze ciepłymi powidłami śliwkowymi. Do tego przyzwyczaiły nas powieści świąteczne: jest sielsko anielsko. A jednak... jak to u Katarzyny Michalak bywa co rusz przyplątuje się jakaś złamana przez los sierota, z całym dobytkiem w jednej walizce, nad którą opiekę przejmują dobrzy ludzie. Niby wszystko ładnie pięknie, lecz spokój nie może trwać wiecznie. Nad dworem, który zdawał się ostoją tych wszystkich połamanych istot, przetacza się istna burza. Losy postaci znanych nam z poprzednich części Sagi Mazurskiej, zostają dokładnie przetasowane jak karty w talii. Kiedy zdaje się, że wszystko się ułoży pojawiają się niespodziewane przeciwności a kiedy już tracimy nadzieję na horyzoncie błyska... uśmiech losu. Czasem w postaci przemarzniętego, porzuconego białego psa.

Opis z okładki: "Natalia ma jedno jedyne, lecz nierealne marzenie - zostać mamą. Ta tęsknota nie pozwala jej cieszyć się wielką, niezwykłą miłością, jaką obdarza ją Damian. Nad ich związek nadciągają burzowe chmury. Czy Natalii, która straciła nadzieję, uda się zachować miłość?
Zrozpaczona dziewczyna w wigilijny wieczór... ucieka. I pewnie jej los potoczyłby się zupełnie inaczej, gdyby nie porzucony w lesie bezbronny pies. Natalia za wszelką cenę chce ocalić życie Belli. Zabiera ją do Dworu Marcinki, gdzie rozbrzmiewają dziecięce głosy, a w kuchni unosi się zapach wigilijnych potraw. W progu domu pojawia się Bartosz, którego serce pełne jest tęsknoty za czymś co nagle i bezpowrotnie stracił."

Recenzja: W tej części serii los mocno namieszał. Ludzie przychodzili i odchodzili, rozpadał się jeden związek i nawiązały nowe. Pojawiły się niespodziewanie zwierzęcy towarzysze...

Na pewno nie jest to typowa powieść świąteczna, tu nawet w wigilijny wieczór coś może pójść nie tak. Tu cały czas coś się dzieje, w każdym rozdziale pojawiają się nowe, zaskakujące zmiany akcji. Wspaniała, nie tylko od święta, jest więź łącząca cztery rodziny, które niezależnie od własnych problemów, zawsze udzielą przyjaciołom pomocy. Czegoś takiego we współczesnym świecie ze świecą szukać!

Wkurzył mnie Damian! Koniec końców okazał się wyrachowanym niegodziwcem. Wiele byłam w stanie mu wybaczyć ze względu na jego kalectwo i trudną przeszłość, lecz tym razem przeszedł sam siebie! Jak można, mając wszystko, tak wszystko zepsuć, podeptać miłość ukochanych osób? Żal mi Natalii, małej Ali i pełnej serdeczności Jadwigi. Zastanawiają mnie dalsze losy Magdy i jej dzieci. Niestety, na kolejną część sagi przyjdzie mi czekać do zimy 2020. Tymczasem polecam wam z całego serca wszystkie części Sagi Mazurskiej, od której trudno się oderwać: "Gwiazdka z nieba", "Promyk słońca", "Kropla nadziei", "Trzy życzenia", "Uśmiech losu".

Za egzemplarz recenzencki dziękuje wydawnictwu Znak.


poniedziałek, 11 listopada 2019

"Luonto" Melissa Darwood

Tytuł: "Luonto"
Autor: Melissa Darwood
Wydawnictwo: Filia
Rok wydania: 2017
Ilość stron: 316

Książka trafiła do mnie dzięki booktour na Instagramie, zorganizowanemu przez @elizaartsoul. Dziękuję za możliwość udziału w tym wydarzeniu.
Opis z okładki: "Podczas trzęsienia ziemi siedemnastoletnia Chloris zostaje uratowana przez monstrualne ptaszysko. Orzeł jest Homanilem - dwudziestoletnim chłopakiem o imieniu Gratus. Zabiera dziewczynę do Luonto - osady, będącej odpowiednikiem biblijnej arki. Homanile żyją pod ludzką postacią, lecz gdy do głosu dochodzą silne emocje, ulegają przemianie w zwierzęta.
Między Chloris a Gratusem rodzi się zakazane uczucie. Jaką misję mają do spełnienia Homanile? Czy związek człowieczej dziewczyny z Homanilem ma szansę na przetrwanie?
Koniec świata nadchodzi. Żywioły pragną zemsty. A może nic nie jest takie, jakim się wydaje..."
Recenzja: W "Luonto", podobnie jak w "Córce lasu", mamy zagubioną nastolatkę, która przez przypadek trafia do ekowioski, zasiedlonej przez nieziemskie istoty. Na tym kończą się podobieństwa. Opowieść Melissy Darwood zaczyna się od trzęsienia ziemi a później napięcie rośnie. Główna bohaterka nie jest bynajmniej potulną owieczką, Chloris potrafi tupnąć nóżką. Nie godzi się bezwolnie na wszystko co ją spotyka, lecz próbuje się dowiedzieć gdzie się znalazła i kim są otaczający ją Homanile. Jej przewodnikiem po świecie Luonto jest Gratus, który objaśnia dziewczynie obowiązujące tu prawa. Nastolatka z początku się im opiera, lecz wkrótce zaczyna rozumieć swoje położenie, poznaje krainę rządzoną przez Matkę Ziemię i jej sługi, zaczyna oswajać ten ląd, zyskuje przyjaciółkę, zakochuje się, gdy nagle... następuje niespodziewany zwrot akcji.
Melissa Darwood zaskoczyła mnie przenosząc fabułę na Ziemię. To było twarde lądowanie. Nagle okazało się, że nic nie jest tym czym się wydawało. Czy tajemnicza kraina Luonto naprawdę istnieje czy to tylko piękna wizja? Tego do końca nie wiadomo. Pewne jest jednak, że Matka Natura jest wkurzona i nie zawaha się tego okazać. Zbliża się spektakularny koniec świata. Czy Chloris, Gratus i reszta ludzkości mają szansę przetrwać nawałnicę?
Zakończenie powieści wprawiło mnie w osłupienie. Tego także zupełnie się nie spodziewałam.
Książka jest dobrze napisana, prostym, zrozumiałym językiem. To pomysłowa baśń z morałem.
Autorka wspomina o wielu grzechach współczesnego świata: masowej hodowli zwierząt, trzymanych w drastycznych warunkach, modyfikacjach genetycznych roślin, skażeniu wody i powietrza, przytaczając konkretne przykłady. Problemy te są bardzo aktualne i z łatwością przybliżą kwestię ekologii młodszym czytelnikom. Za to duży plus. Z chęcią sięgnę po inne tytuły Melissy Darwood, gdyż książkę czytało mi się bardzo lekko i przyjemnie. Polecam tę książkę zarówno młodzieży, jak i dorosłym w każdym wieku.


piątek, 8 listopada 2019

"Córka lasu" Justyna Chrobak

Tytuł: "Córka lasu"
Autor: Justyna Chrobak
Wydawnictwo: Kufer
Rok wydania: 2018
Ilość stron: 240

"Córka lasu" Justyny Chrobak trafiła do mnie poprzez booktour organizowany przez Andżelikę z "Czytam dla przyjemności" we współpracy z autorką. Dziękuję za możliwość uczestniczenia w tym wydarzeniu.
Dawno tak się nie męczyłam czytając książkę. Pierwszym powodem był mały, niemożebnie ściśnięty druk, co stanowi wyzwanie dla wzroku. Drugim - notoryczne powtórzenia i błędy stylistyczne. Na porządku dziennym były określenia takie jak: "podniósł się do góry", "spuściła głowę w dół", "okres czasu" czy nieśmiertelne "ubrała buty" - lapsus, który spotykam w książkach zadziwiająco często ostatnimi czasy. Moja nastoletnia córka powiedziała: "Mamo, to już ja nie popełniam takich błędów"...
Opis z okładki: "Dziewczyna wyrwana ze świata, który zna i kocha, musi odnaleźć się w krainie, gdzie Matka Natura rządzi się swoimi prawami, a Elfy, to już nie postacie znane z mitologii czy książek. Ryann nie rozumie panujących tu praw, nie wie komu może zaufać. Jedno jest pewne, musi być silna by przetrwać."
Recenzja: Ryann to młoda kobieta, która właśnie dostała się na wymarzone studia sportowe. Jej pasją jest bieganie. Nie zdążyła jednak zaliczyć nawet jednego wykładu, gdyż w jej otoczeniu pojawił się tajemniczy mężczyzna, w którego obecności dopadają ją zagadkowe dolegliwości.
Dziewczyna ma problemy ze snem, co jej opiekunowie uznają za objaw choroby. Niestety okazuje się, że powód jest inny. Ryann wpada w ciąg wydarzeń, w którym nic nie zależy od niej. Zostaje w zasadzie porwana przez osobę, której ufała. Trafia w miejsce, w którym jest nieakceptowana i samotna, zdana na łaskę nieznanych ras leśnych stworzeń. Przez większość czasu płacze, ucieka, waha się. Nie potrafi podjąć samodzielnej decyzji, jest nieprzerwanie manipulowana przez zwalczające się nawzajem leśne klany Nesbero. Sprawia wrażenie marionetki, za której sznurki pociągają wszyscy wokół a jej brak silnej woli, by się przeciwstawić. Ani razu nie wspomniała o swoich wcześniejszych planach, poddała się całkowicie czarowi (niekoniecznie w pozytywnym znaczeniu) lasu. Tajemnicze drzewo próbowało ją zamordować a jej gospodarze w najlepszym razie ją ignorowali. Potrzebowali jej jedynie do osiągnięcia własnych korzyści. Przybrani rodzice przekazali ją przyjacielowi bez większego żalu, choć wychowywali dziewczynę przez kilkanaście lat. Może zakręciła się w oku łezka. Wioska, do której dziewczę trafiło, pozbawiona jest nie tylko podstawowych wygód, lecz i niezbyt przyjacielsko nastawiona do przybyszy - mówiąc delikatnie.
Przemykają w leśnej głuszy jakieś elfy na dziwnych wierzchowcach, wspomniane zostają również niesympatyczne krasnoludy i... to by było na tyle jeśli chodzi o magię tego świata. Niektórzy bohaterowie posiadają szczątkowe zdolności paranormalne, które jednak podlegają mocnym ograniczeniom.
Zakończenie nie zaskoczyło mnie.
Pierwszy raz miałam do czynienia z lekturą wydawnictwa Kufer, o którym wcześniej nie słyszałam, i nie zrobili nią sobie dobrej reklamy.
Historia z pewnością miała jakiś potencjał, lecz w moim odczuciu nie został on wykorzystany, podobnie jak możliwości korekty tekstu przed publikacją... być może autorka rozwinie ideę w kolejnych częściach, lecz raczej po nie nie sięgnę. Gdybym od tej pozycji zaczynała przygodę z fantastyką prawdopodobnie zniechęciłabym się do tego gatunku.



środa, 6 listopada 2019

"Zanim się obudzę" Agnieszka Bednarska

Tytuł: "Zanim się obudzę"
Autor: Agnieszka Bednarska
Wydawnictwo: Media Rodzina
Rok wydania: 2019
Ilość stron: 424

"Zanim się obudzę" Agnieszki Bednarskiej to książka poruszająca trudny temat osób pozostających w śpiączce i śmierci mózgowej. "Co dzieje się ze świadomością człowieka, który jest zbyt słaby, by wrócić, lecz wciąż niegotowy, by odejść?" To pytanie zadają sobie bohaterowie powieści: lekarze Yao Nakamura i Bernard Pułaski, ordynator Anna Maria Katarzyna Myśliwiecka-Pyrkoń i pielęgniarka Brygida. Autorka przedstawia historie pacjentów - wyłowionej z rzeki, wyziębionej kobiety o nieznanej tożsamości oraz chłopaka po wypadku - oraz ich rodzin. Opowiada o walce o przetrwanie toczonej przez samych poszkodowanych wewnątrz ich świadomości oraz przez osoby, którym zależy na przywróceniu ich do życia. Poznajemy także przeszłość doktora Nakamury oraz stopniowo odsłania się przed nami historia niezidentyfikowanej kobiety, roboczo nazwanej Seleną. Co sprawia, że niektórzy pacjenci wybudzają się ze śpiączki i wychodzą ze śmierci mózgowej a inni powoli gasną? Czy ma na to wpływ ich wola czy to kwestia silnego organizmu?
"Doktor Yao Nakamura jako jeden z nielicznych na świecie był zwolennikiem teorii, że śmierć mózgu nie istnieje. Ale znaczył zbyt mało, a teoria była zbyt kontrowersyjna, aby szerokie gremium lekarzy mogło ją zaakceptować. Dlatego Nakamura niewiele mógł zrobić, był jedynie ziarnem piasku w dobrze naoliwionym mechanizmie pobierania organów i transplantacji. Sprawiał, że czasami w nim zgrzytało, ale nie mógł go unieruchomić. Krążył w jego trybikach, zasiewał wątpliwości co do jego absolutnej sprawności, ale na razie te niewielkie zgrzyty, powszechnie uważane na rojenia, przez większość były ignorowane."
Nakamura sądzi, że mogą istnieć przejawy życia zbyt wątłe, by wykryła je nawet zaawansowana aparatura medyczna a człowiek, u którego została zdiagnozowana śmierć mózgowa może zachować świadomość nawet kiedy jego narządy są pobierane do przeszczepu. Przerażająca myśl.
Książki mimo wszystko nie zaliczyłabym do thrillerów, jak głosi opis na okładce. To raczej lektura skłaniająca do refleksji nad kruchością egzystencji, życiem i śmiercią oraz nad tym, czy jest coś dalej. Zakwalifikowałabym ją raczej jako dramat.
Ciekawym zabiegiem było przedstawienie przeżyć pacjentów na granicy śmierci, ich wewnętrznego świata:
"W powolnym tańcu na granicy życia i nieżycia czerń najczarniejsza z czarnych jak gorąca smoła przelewała się i ocierała o smugi matowego grafitu, aksamitną purpurę i rozlane kleksy zgniłej zieleni. Kalejdoskop ponurych barw przetaczał się gdzieś przed nią albo w niej.
Świadomość, która właśnie dźwigała się z martwych, niezdolna była do umiejscowienia w czasie pierwszego aktu mrocznego przedstawienia (...). Nie znała nic prócz gęstniejącego mroku, klejącego się do niej jak monstrualnych rozmiarów pajęcza sieć. Nie pamiętała innych obrazów, żadnych twarzy, jasnych barw. Nie zdawała sobie sprawy z istnienia smaków, zapachów i dźwięków O takich określeniach jak przeszłość czy przyszłość w ogóle nie miała pojęcia."
Dusze Kamila i Ewy spotykają się w strefie astralnej, komunikują się ze sobą poza ciałami, nad którymi nie mają obecnie kontroli. Czy to się zmieni zależy zarówno od nich samych jak i zaangażowania opiekującego się nimi personelu szczecińskiego szpitala.
Widać, że autorka poświęciła sporo czasu na poznanie zagadnień śmierci klinicznej i śpiączki. Wiarygodnie przedstawione są objawy, sposoby leczenia czy badania, którym poddawani są pacjenci. Musiałam sprawdzić w opisie, czy Agnieszka Bednarska sama nie jest lekarzem.
W warstwie fabularnej doskonale przedstawione są emocje bohaterów, wpływ ich przeszłości na obecne osobowości i przekonania.
Lektura jest ciężka do udźwignięcia emocjonalnie, lecz doskonale napisana. Z chęcią sięgnę po inne książki autorki.
"Nie stójcie 
nad moim grobem 
i nie płaczcie;
Nie ma mnie tam.
Ja nie śpię.
Jestem tysiącem wiatrów,
które wieją;
Jestem diamentowym blaskiem
na śniegu.
Jestem światłem słonecznym
na dojrzewającym zbożu;
Jestem łagodnym jesiennym deszczem,
kiedy budzicie się w porannej ciszy;
Jestem śmigłym lotem
cichych ptaków.
Jestem łagodną gwiazdą,
która świeci w nocy.
Nie stójcie nad moim grobem
i nie płaczcie;
Nie ma mnie tam..."

Ken Wilber

środa, 30 października 2019

"Do jutra w Amsterdamie" Agnieszka Zakrzewska

Tytuł: "Do jutra w Amsterdamie"
Autor: Agnieszka Zakrzewska
Wydawnictwo: Edipresse
Rok wydania: 2018
Ilość stron: 400

Opis z okładki: "Bezrobotna Agnieszka pewnego wieczoru odbiera telefon z propozycją od swojej mieszkającej w Holandii siostry Julii. Ma ją zastąpić na parę miesięcy, pracując jako gospodyni domowa, i podreperować swój nadwyrężony budżet. Agnieszka bez wahania wyrusza w podróż. Na miejscu okazuje się, że siostra zniknęła w tajemniczych okolicznościach, a rolę przewodnika po holenderskiej rzeczywistości przejmuje jej przyjaciel, czarnoskóry Prosper, emigrant z Senegalu. Agnieszka zaczyna pracę w rezydencjach zamożnych Holendrów. Powoli nawiązuje nowe znajomości, przyjaźnie, wreszcie poznaje miłość swojego życia. Na jaw wychodzą też okoliczności zniknięcia Julii. Okazuje się, że wplątała się w międzynarodową aferę przemytniczą i musiała uciekać..."

Recenzja: Młoda, optymistycznie nastawiona do życia Aga wyrusza w podróż w nieznane, by wspomóc siostrę w potrzebie. Na miejscu okazuje się jednak, że Julka wystawiła ją do wiatru. Dziewczyna musi radzić sobie sama - w obcym kraju, nie znając języka. Przystosować się do nowej rzeczywistości pomaga jej Prosper, przyjaciel siostry. Z czasem Agnieszka oswaja się z "krainą deszczowców", zawiera nowe znajomości, zaczyna lubić Amsterdam i jego mieszkańców oraz wszechobecny dźwięk rowerowych dzwonków. Los emigranta nie jest jednak łatwy.

"Tęskniłam za Polską, będąc tutaj, i byłam absolutnie pewna, że tęskniłabym za Holandią, będąc tam. Ten wieczny szpagat między sercem a rozumem, między ludźmi, których kochałam, a tymi, których pokochałam na emigracji. Tęskniłam za znanymi mi miejscami, szukałam nowych, oswajałam je, zapisywałam na wewnętrznej mapie pamięci, do której kompasem było moje serce..."

Autorka, mieszkająca od lat w Holandii, czerpie z własnych doświadczeń, opisując ten kraj i jego uroki niezwykle poetyckim językiem.

" - Opowiedz mi o Texel - poprosiłam (...)
- Samozwańczą stolicą wyspy jest den Burg, ale osobiście wolę De Cocksdorp (...). Wiosna ta słynie z szerokiej na siedemset metrów plaży. Kiedy stoi się na jej środku, ma się nieodparte wrażenie, jakby przebywało się na bezkresnej równinie księżyca. Niekończące się widoki splątanych w miłosnym uścisku nieba i ziemi, odzianych w misterny płaszcz uszyty z niespokojnych morskich fal."

Na drodze Agnieszki stanęło kilku fascynujących mężczyzn, z których jeden okazał się miłością jej życia. Do końca nie wiadomo jak zakończy się ich historia, opisana zapewne w kolejnym tomie.

"(...) wiedziałam, że kiedy spotykają się kobieta po przejściach i mężczyzna z przeszłością, to jest i piekło i raj. W piekle ukrywają się traumy, ból, cierpienie, lęk. W niebie mieszka beztroski śmiech, łagodność, czułość, która koi koszmary. W związku dwojga ludzi z bliznami droga ziemia - niebo jest długa, wyboista, dziurawa, wije się serpentyną, biegnie przez wąskie mosty łączące noc z dniem, krzyk z szeptem, uderzenie z pieszczotą. Żeby przetrwać, trzeba nadludzkiej cierpliwości i wielkiej miłości, takiej do dna, do samych trzewi."

Nikt nie obiecywał, że będzie łatwo. Miłość to wzloty i upadki, obietnice i rozczarowania. Jestem ciekawa jak rozwinie się romans Agi z... tego nie zdradzę.

Książkę czytało mi się szybko i przyjemnie. Dzięki autorce miałam okazję poznać Amsterdam, o którym wcześniej wiedziałam niewiele. Spodobała mi się wizja tysięcy kilometrów dróg rowerowych, zdziwiły niektóre potrawy, lekko przeraziła wizja sąsiadów zaglądających w okna nieosłonięte roletami czy choćby firankami...

Przeszkadzał mi w czytaniu zwyczaj przerywania opowieści w najciekawszym momencie i powracania do niej dopiero za kilka stron. Długo czekałam, by Julka skończyła opowiadać o wykrytej przypadkiem aferze. Zakończenie książki zaś sprawiło, że muszę sięgnąć po kolejny tom, by poznać finał romansu Polki z przystojnym latającym Holendrem...

Za możliwość poznania Holandii z punktu widzenia emigrantki dziękuję organizatorce book tour Ewelinie Kwiatkowskiej-Tabaczyńskiej z bloga Zaczytana Ewelka oraz autorce powieści Agnieszce Zakrzewskiej.


poniedziałek, 21 października 2019

"Dwanaście warunków pani prezes" Marta Milda

Tytuł: "Dwanaście warunków pani prezes"
Autor: Marta Milda
Wydawnictwo: Novae REs
Rok wydania: 2019
Ilość stron: 482

Prezes Marta Aleksandrowicz, współwłaścicielka międzynarodowego holdingu, przywykła do luksusowego życia i otrzymywania wszystkiego, czego zapragnie, na złotej tacy - i na własnych warunkach. Poznanego przypadkiem studenta i pracownika myjni samochodowej, Michała, z przyzwyczajenia bądź wyrachowania także potraktowała przedmiotowo. Niewinny żart kolegi chłopaka zaowocował nietypowym zleceniem.
Czterdziestotrzyletnia, choć nadal piękna, kobieta, zatrudniła dwudziestolatka jako chłopaka na telefon. Marta zaprosiła Michała do swojego "pokoju zabaw" a la Grey i przekonała do wyuzdanych, perwersyjnych stosunków w zamian za grubą kasę.
Wbrew oczekiwaniom urzekającej klasą i urodą pani prezes, studencik zapragnął nie tylko pieniędzy ale i związku. Tego akurat Marta nie miała zamiaru mu oferować.
Para spotyka się na jej warunkach, lecz chłopak popada w obsesję na punkcie kochanki. Okazuje się niezłym furiatem, na przemian płacze i wrzeszczy, wścieka się jak panienka przed okresem. To on chce rządzić - za wszelką cenę.

"Tak naprawdę fascynowała go jej zapalczywość, zawziętość, zdecydowanie, pewność siebie wyrachowanie i klasa.Wiedział, że Marta stanowi dla niego nie lada wyzwanie i bardzo chciałby jej udowodnić, pokazać, że uczucia też są ważne, odmienić ją lub w jakimś sensie wyzwolić."

Ich relacje w łóżku to ciągła walka, przepychanki, manipulacje, które ich zarazem kręcą i niszczą. To wybuchowe zderzenie dwóch indywidualności.Oboje mają za sobą trudną przeszłość a uzbieranych frustracji pozbywają się mszcząc się na partnerze. W swoim sekretnym pokoju robią rzeczy obrzydliwe, lecz dla nich najwyraźniej podniecające. Czy dwojgu tak zaburzonym osobowościom uda się dotrzeć i stworzyć normalny związek? Czy znajdą motywację do wyjścia poza utarty schemat?
Marta Milda stworzyła ciekawą historię, jak na debiut naprawdę dobrą. Poza ostrymi scenami erotycznymi powstała porządna powieść obyczajowa. Bohaterowie są istotami z krwi i kości, mają liczne wady, targają nimi emocje - choć ona lepiej się kontroluje, przynajmniej do czasu... pod koniec książki nasz zagubiony studencik bierze się w garść i wreszcie okazuje trochę zdecydowania.
Jedno co można by zarzucić autorce to uporczywe powtarzanie typowych błędów językowych: "ubrała sukienkę" czy podarowała mu "perfum". Trafiły się też dwie literówki, jednak na prawie 500 stron to i tak niewiele. Powieść została napisana prostym, potocznym językiem. Trochę bawiły mnie zdrobnienia używane w scenach erotycznych, lecz podejrzewam, że to specyfika tego gatunku.
"Dwanaście warunków pani prezes" to moja dwunasta książka przeczytana w tym miesiącu. Tak się złożyło. Powieść trafiła do mnie przez booktour Moniki Łukomskiej z bloga "Życie to nie bajka".