piątek, 30 kwietnia 2021

Magdalena Kołosowska - "Kiedyś dogonimy Paryż"

Tytuł: "Kiedyś dogonimy Paryż"

Autor: Magdalena Kołosowska

Wydawnictwo: Replika

Ilość stron: 352

Data premiery: 20-04-2021

Moja ocena: 9/10 


"Przez jakiś czas mijałyśmy się w grupie książkowej, potem się okazało, że jesteśmy też razem w ogrodniczej, ale zaczęłyśmy rozmawiać w muzycznej, kiedy wyszło na jaw, że mamy bardzo podobne muzyczne gusta. Danka znała się już wówczas z Irminą, wciągnęła mnie do tego trójkąta i tak zostało. Szybko też złapałyśmy wspólny język, a początkowe wesołe rozmówki o niczym stawały się z czasem coraz bardziej osobiste. Zwierzałyśmy się ze swoich trosk, problemów małżeńskich, małych i dużych radości. I choć miałam spore grono znajomych, nagle zarówno Danka, jak i Irmina, stały się dla mnie częścią rodziny."

 

Zosia, Danka i Irmina poznały się przez Internet. Mają wspólne zainteresowania i są na podobnym etapie życia: ich dorosłe dzieci właśnie wyfruwają z gniazda, szukają własnej drogi. Trzy kobiety różni stan cywilny, materialny oraz wybrana droga zawodowa.

Zosia - 41-letnia rozwódka z córkami bliźniaczkami, z zawodu redaktorka. Poznajemy ją w momencie, gdy wprowadza się do nowego domu.

Danka - 47-letnia kobieta po poważnych perypetiach zdrowotnych, trwająca w nieszczęśliwym małżeństwie, ma syna i psa, pracuje w banku. 

Irmina - od lat w nieformalnym związku, prowadzi firmę sygnowaną swoim nazwiskiem, ma córkę i syna.


"Wydawało mi się, że zarówno Dankę, jak i Irminę znam całe życie, gdy tymczasem było to ledwo kilkanaście miesięcy. Co jednak znaczył czas? Nieważna jest wszak ilość, ale jakość, a ja w ciągu minionego roku rozmawiałam z nimi więcej niż z rodziną."

 

Z początku dalekie znajome, coraz częściej rozmawiają przez komunikator, zaczynają zwierzać się sobie z zawodowych i prywatnych osiągnięć i porażek i po kilkunastu miesiącach zaprzyjaźniają się. W końcu udaje im się spotkać.


"Uwielbiałam te moje internetowe przyjaciółki. Ani Imka, ani Danka nie straciły na żywo niczego ze swojego sieciowego uroku. Wręcz przeciwnie. Obydwie miały w sobie takie pokłady pozytywnej energii, że przebywanie z nimi było samą przyjemnością."

 

"Kiedyś dogonimy Paryż" to pierwsza część nowej serii Magdaleny Kołosowskiej. To pierwsza książka tej autorki, którą miałam okazję przeczytać i jestem całkowicie zauroczona jej stylem. Płynęłam lekko przez strony, pomimo iż mowa o nie zawsze lekkich tematach. Czytając zapis rozmów trójki bohaterek czułam się jakbym rozmawiała z przyjaciółką. Sposób pisania pani Magdaleny jest bardzo autentyczny a problemy, z którymi muszą się mierzyć Zosia, Danka i Irmina są typowe dla osób w ich wieku.

Cieszę się, że powstała książka o perypetiach 40-latek, ponieważ sama jestem już w tym wieku. I mnie czeka obserwowanie jak dzieci dorastają, znajdują pierwsze miłości, popełniają pomyłki i odnoszą sukcesy w dorosłym życiu. I ja kiedyś zostanę babcią i teściową i, tak nasze bohaterki, będę musiała stawić czoło nowym wyzwaniom.


"Dotarło to wreszcie do mnie. Przecież taka właśnie byłam. Próbowałam ze wszystkich sił prowadzić moje dzieci za ręce, pokazywać im ścieżki, które moim zdaniem były bezpieczne i wolne od błędów, a przecież tak się nie da. Moja matka miała rację, nie zmienię tego, co się stało, nie cofnę czasu, ale mogę wpłynąć na to, jaka będzie moja rzeczywistość."

 

Myślę, że ta książka spodobałaby się mojej mamie. Jeśli szukacie prezentu na Dzień Matki to taka delikatna podpowiedź. 

Powieść powinna zresztą trafić w gust pań w różnym wieku: są tu matki, córki, mężowe i partnerzy, obecni i byli. Nie jest cukierkowo, jest prawdziwie. Bardzo polubiłam Sabę. Opis jej zachowania był tak realistyczny, że dosłownie ją widziałam.

Cieszę się, że miałam okazję poznać twórczość Magdaleny Kołosowskiej.

Dziękuję wydawnictwu Replika za egzemplarz recenzencki powieści oraz cudne dodatki - zakładkę i pocztówkę. Dziękuję autorce za życzenia. Takie dodatki rozgrzewają serce, cieszą oko i świetnie wyglądają na zdjęciach. Zobaczcie sami. 

Czekam z niecierpliwością na kolejne części cyklu, szczególnie na książkę poświęconą Dance.




Tekst i zdjęcia: Anna Dyczko, Międzyczas

https://www.facebook.com/M-czas-103770337714212

https://www.instagram.com/annadyczko/

https://www.wattpad.com/user/AnnaDyczko




czwartek, 29 kwietnia 2021

Magdalena Ojrzyńska - "Pętla. Narodziny"

Tytuł: "Pętla. Narodziny"

Autor: Magdalena Ojrzyńska

Wydawnictwo: Redfoss

Ilość stron: 400

Data wydania: 20-02-2020

Book tour: Zaczytana Ewelka

Moja ocena: 8/10


"- Był środek zimy, w małej nadmorskiej osadzie życie zwolniło biegu. Zaspy śnieżne otoczyły siedzibę ludzką szerokim wałem, sprawiając wrażenie nieprzebytej fortecy, broniącej dostępu do skrywającego się za jej murami skarbu. W okolicznych lasach hulał wiatr, a nagie drzewa snuły cichą pieśń, niosąc poprzez knieje sobie tylko znane opowieści. Zwierzęta leśne dawno już poukładały się do zimowego snu. Niekiedy tylko dało się słyszeć wycie wygłodniałego wilka, przeszywające uśpiony nieboskłon.

- Auuu, auuuuu, auuuuuu - zawył Mały Johan, dopijając resztkę piwa, i głośno odstawił pusty kufel na stół."

 

Do małej osady położonej gdzieś na północy przyjeżdża rodzina Korhornów: Aleksander, Therese, ich córka Hana i dwaj synowie: Borys i Karl. Ojciec rozpoczyna pracę w tartaku, a matka zajmuje się dziećmi i od czasu do czasu pomaga w pracy miejscowemu lekarzowi. Czas płynie leniwie, wypełniony codziennymi obowiązkami.

Autorka nie określiła roku i miejsca akcji, lecz mieszkańcy Howbak nie znają elektryczności ani motoryzacji, poruszają się bryczką konną lub rowerem. W czasie przed wynalezieniem nowoczesnych mediów największą atrakcją są zimowe opowieści przy ognisku. 

Wiadomo, że oboje Therese i Aleksander, choć szczęśliwi ze sobą, skrywają jakieś tajemnice.


"Małżonkowie stali chwilę, przytulając się. Mąż delikatnym ruchem masował żonę po szczupłych plecach, a ona, jak to miała w zwyczaju, oparła twarz o jego barczyste ramię. To, co jeszcze kilka miesięcy temu budziło w niej strach, ale ciekawiło również i ekscytowało, dziś nasilało tylko piekący w piersi ból. Therese tuliła się do męża, chcąc wykrzyczeć uwięzione w gardle słowa i ukryte w sercu tajemnice. Łzy same cisnęły się jej do oczu, a sekrety skrywane w milczeniu paliły dotkliwie. Wiedziała bowiem z całą pewnością, że jest jeszcze zbyt wcześnie, aby podzielić się nimi z Aleksandrem. Miała tylko nadzieję, że chwila, kiedy mąż zrozumie, a ona będzie mogła zostać wysłuchaną, kiedyś wreszcie nastąpi."

 

Życie Korhornów toczy się spokojnie, nic specjalnego się nie dzieje. 

Od czasu do czasu któryś z mieszkańców osady rzuca zagadkową uwagę, pojawiają się tajemnicze postaci, lecz tylko na moment. Do końca nie dowiemy się o co chodzi w tej książce. Zakończenie dosłownie zwala z nóg.

Kiedy zobaczyłam tę książkę spodziewałam się fantastyki, tymczasem opowieść przypomina życie mieszkańców Alaski lub lasów Norwegii - są jasnymi blondynami, więc akcja może toczyć się właśnie tam. 

Magdalena Ojrzyńska podsuwa czytelnikowi delikatne sugestie, lecz niczego nie odkrywa do końca. Nie wiemy kto czai się w mroku i jakie ma plany oraz czym jest tajemniczy kamień. 

 

"Hana próbowała przyzwyczaić wzrok do panującej wokół ciemności. Nie potrafiła jednak niczego w niej dostrzec. Uczucie, które jej towarzyszyło, było nieznane, paraliżujące i ekscytujące zarazem. Pchało ją, aby szła do przodu, wgniatając w róg łózka jednocześnie. Hana nakryła się kołdrą, próbowała przyzwyczaić wzrok do panującej wokół ciemności. Niebo nie ułatwiało jej tego zadania, chowając migotliwe na co dzień gwiazdy pod zastępami gęstych chmur. Chociaż dziewczynka nie dostrzegała w pokoju żadnych obcych kształtów, miała nieodparte wrażenie, że nie pozostaje w nim sama. Coś albo ktoś czaiło się w cieniu, przyglądało się dziecku i wzywało je po imieniu."

 

Autorka pięknie odmalowuje dziki, nadmorski krajobraz.  Buduje nastrój tajemniczości, podkreślany przez ciemność, mgłę i dujący nad klifami wicher. Oczekujemy, że wkrótce w tej atmosferze zdarzy się coś niezwykłego.

Kilkakrotnie pojawia się w książce zdanie "Miłość matki do dziecka jest nieśmiertelna." Pięknie przedstawione zostało w powieści to właśnie uczucie:


"- Pamiętaj, Hano. - Matka ujęła dziecko za dłoń i spojrzała w błyszczące oczy. - Nigdy nie pozwól, aby ktokolwiek, kiedykolwiek wmówił ci na twój temat coś, czego sama o sobie nie myślisz. Nie pozwól, aby zdanie innych osób miało wpływ na twoje samopoczucie i wybory. Najważniejsze jest to, co ty myślisz o sobie. Najważniejsze jest to, co ty zdecydujesz. - Therese wstała, nachyliła się nad córką i ucałowała ją we włosy. Zacisnęła mocno powieki.

Wychodząc z pokoju, spojrzała raz jeszcze na dziecko.

- Pamiętaj, że cię kocham - odezwała się do córki, nim zamknęła za sobą drzwi.

Dziewczynka nie do końca zrozumiała wszystkie z wypowiedzianych przez matkę słów. Jeszcze w nocy przewijały się one gdzieś pomiędzy jej snami. Wystarczyły jednak, aby wlać w serce Hany otuchę i odwagę. Kolejnego dnia Hana szła z podniesionym czołem i pewnym krokiem do szkoły."


Pomimo jej niezaprzeczalnej wartości i wielkiego wrażenia jakie na mnie zrobiła, książkę czytało mi się ciężko. Największą przeszkodą był drobny druk. Druga rzecz to brak dynamicznej akcji. To wchodzenie w senne miasteczko, które może uśpić czytelnika. Nie jest to łatwa lektura, jednak na wytrwałych czeka nagroda. 

Dziękuję Ewelinie za możliwość udziału z book tour. Gdyby nie takie akcje, wielu autorów nie miałabym okazji poznać. Wydawnictwo Redfoss wydało tylko dwie książki i żadnej z nich nie widziałam w księgarniach. Powieści można kupić tylko na stronie: https://www.themeg.pl/


Tekst i zdjęcie: Anna Dyczko, Międzyczas

https://www.facebook.com/M-czas-103770337714212

https://www.instagram.com/annadyczko/

https://www.wattpad.com/user/AnnaDyczko



środa, 28 kwietnia 2021

Ethan Kross - "Intuicja. Wewnętrzny głos - dlaczego ma znaczenie i jak go wykorzystać". Recenzja premierowa.

Tytuł: "Intuicja. Wewnętrzny głos - dlaczego ma znaczenie i jak go wykorzystać"

Autor: Ethan Kross

Wydawnictwo: Muza

Ilość stron: 304

Data premiery: 28-04-2021 

Moja ocena: 8/10


"Jestem psychologiem eksperymentalnym i neurobiologiem. Prowadzę badania naukowe nad introspekcją w Laboratorium Emocji i Samokontroli, które założyłem i którym kieruję na Uniwersytecie Michigan" - przedstawia się Ethan Kross.

"Ja i moi współpracownicy lubimy o sobie myśleć jak o mechanikach umysłu. Zapraszamy ludzi do naszego laboratorium, aby brali udział w skomplikowanych eksperymentach, a także badamy ich "w naturalnym środowisku" codziennych ludzkich doświadczeń." - mówi dalej.

 

Naukowiec od lat zgłębiający tematykę wewnętrznych dyskusji postanowił podzielić się swoją wiedzą z czytelnikami, tworząc praktyczny poradnik, dzięki któremu możemy sobie w prosty sposób poradzić z "demonami" w naszych głowach: tym krytycznym głosem, który może doprowadzić do skrajności - popadnięcia w depresję lub chorobę psychiczną.


"Mówimy do siebie.

I słuchamy tego.

Ludzkość mierzy się z tym zjawiskiem od narodzin cywilizacji. Wczesnochrześcijańskich mistyków mocno irytował ten głos, który wciąż im przeszkadzał w milczącej kontemplacji. Niektórzy nawet uważali, że należy on do demonów. Mniej więcej w tym samym okresie na Wschodzie chińscy buddyści snuli teorie o burzliwej mentalnej pogodzie, zasnuwającej chmurami emocjonalny krajobraz, który nazywali "zwiedzioną myślą". A jednak w wielu tych starożytnych kulturach wierzono też, że wewnętrzny głos jest źródłem mądrości - przekonanie, które legło u podstawy starodawnych praktyk, takich jak milcząca modlitwa i medytacja (...) Fakt, że wiele duchowych tradycji jednocześnie obawiało się wewnętrznego głosu i zwracało uwagę na jego wartość, ujawnia ambiwalentne nastawienie do naszych wewnętrznych konwersacji, które przetrwało do dzisiaj".

 

Każdego z nas prowadzi przez życie głos w głowie, myślowy przewodnik. Najpierw są to wypowiedzi rodziców, pierwszych opiekunów, później sami odtwarzamy monolog. Może on być pozytywny, motywujący, lub wręcz przeciwnie. Negatywny głos zamienia się w "myślową paplaninę, trajkot", jak określił go autor.


"Dlaczego niektórzy ludzie są w stanie odnieść korzyści z wejrzenia w siebie dla zrozumienia swoich uczuć, podczas gdy innych może to doprowadzić do załamania? Jak mądrze rozumować w obliczu toksycznego stresu? Czy są dobre i złe sposoby mówienia do siebie? Jak możemy się komunikować z ludźmi, na których nam zależy, bez podsycania ich negatywnych myśli i emocji ani wzmacniania własnych" Czy niezliczone "głosy" innych, na które natykamy się w mediach społecznościowych, wpływają na głos w naszych umysłach?"

 

Intuicja może nam pomóc do pewnego stopnia przewidzieć przyszłość, może ostrzegać przed niebezpieczeństwem, lecz zdarza jej się także przesadzać, stawiając umysł, a co za tym idzie i ciało, w tryb gotowości do walki lub ucieczki, powodując nieustanny stres. Warto wiedzieć jak się z nią obchodzić, by stała się głosem wspierającym.


"Kluczem do pokonania "trajkotu" nie jest całkowita rezygnacja z rozmów ze sobą. Wyzwanie polega na ustaleniu, jak czynić to najefektywniej. Na szczęście zarówno nasz własny umysł, jak i otaczający nas świat zostały idealnie zaprojektowane, aby nam w tym pomóc". 

 

Wewnętrzny głos jest nam niezbędny. Bez niego dosłownie nie bylibyśmy w stanie funkcjonować. Jeżeli jednak dochodzi do sytuacji, w której "trajkot" dominuje, nasze własne myśli mogą nas paraliżować, sabotując w różnych obszarach życia i narażając na zwiększony stres. Dlatego warto poznać sposoby spychania wewnętrznego krytyka na boczny tor i poprawiania samopoczucia.

Jak bardzo jest to ważne może świadczyć chociażby efekt placebo lub fakt, że obcowanie z przyrodą przez poprawę naszego nastroju wpływa także na ogólny wzrost odporności.


"Ludzki umysł to jedno z największych osiągnięć ewolucji, nie tylko dlatego, że pozwolił naszemu gatunkowi przetrwać i rozkwitać, lecz także dlatego, że pomimo nieuniknionego bólu, który towarzyszy życiu, daje nam głos w naszych głowach zdolny i do celebrowania najpiękniejszych chwil, i do znajdowania sensu w najgorszych. To tego głosu - nie "trajkotu" - wszyscy powinniśmy słuchać".

 

Ethan Kross w swojej książce przedstawia zestaw skutecznych narzędzi wyłączających mentalny "trajkot". Autor opisuje dokładnie jak działają konkretne sposoby i podaje przykłady eksperymentów potwierdzających ich efektywność, na końcu poradnika zaś umieszcza propozycje prostych ćwiczeń, które można wykonać samodzielnie lub we współpracy z drugą osobą."

Uważam, że taki poradnik może być pomocny dla każdego. Napisany jest czytelnym, przystępnym językiem. Autor podaje dużo przykładów dla zilustrowania swojej tezy. Wiedza zawarta w publikacji jest bardzo istotna dla komfortu naszego życia. Żałuje, że nikt nie uczy w szkołach technik wyciszania emocji i panowania nad negatywnymi myślami. To umiejętności, które przydają się na każdym etapie życia: w szkole, w pracy, w sportowej rywalizacji i kontaktach z innymi ludźmi.

Polecam książkę każdemu kto jest ciekawy jak funkcjonuje mózg i jak można go oszukać lub obłaskawić. 

Dziękuję wydawnictwu Muza za egzemplarz recenzencki książki.


Tekst i zdjęcie: Anna Dyczko, Międzyczas

https://www.facebook.com/M-czas-103770337714212

https://www.instagram.com/annadyczko/

https://www.wattpad.com/user/AnnaDyczko


wtorek, 27 kwietnia 2021

P. K. Farion - "Diabelski układ"

Tytuł: "Diabelski układ"

Cykl: Diabelski układ, tom 1

Autor: P. K. Farion

Wydawnictwo: Akurat

Ilość stron: 352

Data premiery: 21-04-2021

Moja ocena: 7/10


"Cofam się instynktownie. Ale nie ze strachu. Bynajmniej. Błażej przyspiesza i w dwóch krokach jest już przy mnie. Unosi dłonie, łapie moją twarz i wpija mi się w usta. Bez ostrzeżenia. Bez słowa przywitania. Bez niczego. Rozpływam się pod jego dotykiem. Jest mi dobrze. Mruczę, zarzucając dłonie na silne, męskie ramiona. Mężczyzna posuwa się do przodu, więc ja muszę się cofać. Pcha mnie, aż tyłkiem dotykam biurka swojego szefa. Ręce Błażeja zsuwają się niżej i pieszczą moje plecy, a potem brzuch. Wreszcie wędrują na piersi. Jedną ręką Błażej rozpina mi bluzkę i wsuwa się pod koronkę stanika. Nie potrafię powstrzymać jęku. Gdy skóra styka się ze skórą, wstrzymuję oddech. On aż syczy."


Sara pracuje w banku jako asystentka dyrektora. Błażej jest ochroniarzem jej szefa. Dziewczyna niemal od razu zaczyna czuć do niego silny pociąg. On ją ignoruje. Ona się irytuje. On znika.

Pojawia się ponownie po latach, by porządnie namieszać. Sara w czasie jego nieobecności pnie się po szczeblach kariery, ma udane życie zawodowe. Ponownie nawiązują relację.

Błażej jest bardzo chwiejny emocjonalnie, jakby cały czas odgrywał jakąś rolę. Nie wiadomo czego się po nim spodziewać.


"Nie rozumiem jego zachowania. Zmienia się jak chorągiewka na wietrze. Raz jest miły, raz chamski, raz czuły, raz podły, to znowu opiekuńczy, a innym razem bezwzględny. Teraz już nie wiem, którą maskę akurat przywdziewa."

 

Szczerze mówiąc ja też nie rozumiałam. Zastanawiałam się nawet czy Błażej nie gra na dwa fronty. 

Sara, pomimo wysokiej pozycji zawodowej, zdaje się bardzo niepewna siebie. Szybko daje się zdominować i wmanewrować w paskudną aferę. Żal mi tej dziewczyny. Nie można mówić o układzie, który jest jednostronny. Kobieta w tym wszystkim nie miała żadnego wyboru. 

Ona sama miota się między uczuciami. Sara jest inteligentną, wykształconą kobietą, lecz w obecności Błażeja staje się zahukaną szarą myszką bez własnego zdania. Zresztą sama zauważa co się z nią dzieje.


"Dopiero co darłam się na niego, a teraz znów się z nim pieprzę. Jaka ze mnie hipokrytka. Jaka ja jestem żałosna. Sama siebie już nie lubię. Nie znoszę tego uczucia bezradności w stosunku do niego. Nie potrafię mu odmówić. Jakbym nie miała własnej woli. A może moją wolą jest właśnie oddawanie się temu mężczyźnie?"

 

Bardzo mnie drażniło, że Błażej za każdym razem zwracał się do Sary przydomkiem "piękna". Trochę za dużo tego było. 

Fabuła jest dość uboga w postaci. Mamy Sarę i Błażeja oraz Ninę, przez chwilę mignął gdzieś szef dziewczyny i jej ukochana matka. Wydaje się, że Sara nie ma poza nią nikogo bliskiego. Później pojawia się Mendoza i to chyba na tyle. 

Błażej nie przypadł mi do gustu. Nie podobało mi się jak traktuje Sarę, bawi się jej wstydem i celowo upokarza. Namieszał jej w głowie i zniknął. Później namieszał jej w życiu, nie dając nic w zamian. Najbardziej spośród bohaterów polubiłam Mendozę a to przecież czarny charakter.


"Odprowadzam go wzrokiem, aż znika w drzwiach wejściowych. Zostaję sama. Nie ma nikogo. Biorę kieliszek ze stolika. Jego kosztowna zawartość ląduje w moim gardle. Napiłabym się jeszcze, ale wolę nie tracić kontroli. Postanawiam pójść do siebie. Ten dom jest piękny. Niejedna kobieta widziałaby się tutaj jako jego pani. Ja niby mogłabym już tu mieszkać i być właśnie tą panią. Gdyby to była inna bajka. Inna historia. Może wtedy cieszyłabym się z poznania przystojnego, szarmanckiego i bogatego mężczyzny? Może takie życie by mi pasowało? Co tu się oszukiwać. Na pewno by mi pasowało. Kto by narzekał? tutaj jest jednak drugie dno. Głębokie i grząskie. Jest jak bagno, które wciąga mnie kawałek po kawałku. Wciąga moje ciało, moją duszę, moje serce i moją osobowość. Wciąga wszystko. Jeszcze trochę potaplam się w tym bagnie, a nie pozostanie mi już nic."

 

Jeśli chodzi o okładkę bardziej podobał mi się pierwotny projekt. Poza tym główna bohaterka jest blondynką o typowo słowiańskiej urodzie a tu mamy ognistą brunetkę.

Stylistycznie książka jest poprawna i dobrze się ją czyta. Niektóre wątki mogłyby być bardziej rozbudowane, ale ogólnie jestem na tak. Jest to debiut autorki i liczę na to, że jej twórczość będzie się rozwijać w dobrym kierunku. Zdecydowanie ma potencjał. Czekam na kolejne części. 

Dziękuję wydawnictwu Muza za egzemplarz recenzencki.



Tekst i zdjęcie: Anna Dyczko, Międzyczas

https://www.facebook.com/M-czas-103770337714212

https://www.instagram.com/annadyczko/

https://www.wattpad.com/user/AnnaDyczko



niedziela, 25 kwietnia 2021

Paul Tremblay - "Głowa pełna duchów"

Tytuł: "Głowa pełna duchów"

Autor: Paul Tremblay

Wydawnictwo: Papierowy Księżyc

Ilość stron: 374

Data wydania: 19-10-2019

Moja ocena: 8/10


"Odgłos uderzeń ucichł nagle. Siostra nadal wydzierała się histerycznie, ale zdołała uspokoić się na tyle, bym mogła usłyszeć, co kto mówi.

- Zabierzcie je w mojej głowy! - krzyczała Marjorie.

- Spokojnie. To był tylko zły sen - powtarzał tata.

- Są takie stare. Nie pozwalają mi spać. Nigdy nie milkną.

- Och Marjorie - odezwała się mama. - Wszystko w porządku. Mama z tatą są już przy tobie.

- Zawsze tam będą. Jest ich zbyt wiele.

- Ćśśś. Nikogo tu nie ma. Tylko my - uspokajał ją tata.

- Nie potrafię od nich uciec".

 

"Głowa pełna duchów" to opowieść o rodzinie. Typowy amerykański dom, mama, tata i ich dwie córki. Pechowo ojciec trafi pracę, matka tyra ponad siły, by wszystkich utrzymać a starsza z sióstr zaczyna mieć problemy psychiczne. Mimo prób leczenia, objawy nasilają się. W końcu rodzina decyduje się na udział w reality show, co ma podratować ich budżet. Jednak im dalej w las tym więcej drzew. Sytuacja coraz bardziej się komplikuje, zmierzając do dramatycznego finału.

Powieść poznajemy w trzech perspektyw: w czasie obecnym dorosła już Marry - młodsza siostra Marjorie - spotyka się z dziennikarką, mającą spisać jej doświadczenia. W większości rozdziałów oglądamy wydarzenia oczami ośmioletniej dziewczynki. Wspomnienia przeplatane są fragmentami bloga poświęconego serialowi "Opętanie". Sposób wplecenia w wydarzenia mediów przypominał mi trochę "Sadie" Courtney Summers.


"Mimo że mnie kusi, nie mam zamiaru omawiać egzorcyzmu klatka po klatce, analizować każdej chwili trwającego trzydzieści dwie minuty i szesnaście sekund nagrania. Mogłabym spokojnie napisać o tym całą książkę, ale tego nie zrobię, przynajmniej nie tutaj i nie teraz. Zwrócę wam jedynie uwagę na kilka ważniejszych momentów, których co bardziej wnikliwi czytelnicy i widzowie i tak z całą pewnością nie przegapili. Oglądałam ten odcinek czterdzieści razy, więc mam jako takie pojęcie na ten temat".

 

Autor pisze w sposób, który trzyma czytelnika w stanie nieustannej rozterki:


"Czy Marjorie postradała zmysły (jak to się pisze w gotyckich dziełach!), czy może działają tu siły nadprzyrodzone? Marjorie jest bytem podprogowym. Prezentowana jest zarówno jako człowiek, jak też animalistyczny demon, jako bohaterka i jako nikczemnica".

 

Doskonale przedstawiony został portret rodziny w stanie rozpadu. Pozornie kochający się ludzie z czasem odkrywają swoje prawdziwe oblicze. Co z tego wyniknie?

Czy bardziej niebezpieczny jest hipotetyczny diabeł czy jak najbardziej realne zło czające się w umysłach ludzi?

Powieść jest niepokojąca, choć nie przerażająca. Bardziej jest to thriller psychologiczny niż horror. Ciekawym zabiegiem było umieszczenie fabuły średniowiecznych egzorcyzmów w czasach obecnych, podkreśla to kontrast ortodoksyjnej religii i współczesnych mediów. Pokazuje także jak bardzo różni się uzyskany różnymi metodami przekaz telewizyjny od rzeczywistych wydarzeń. 

Książka jest bardzo dobra. Napisana tak, że odbiorca czuje się jakby siedział obok rodziny Barretów w ich domu, oglądając zwyczajne, codzienne życie, w których od czasu do czasu zdarzają się pęknięcia i dziwaczne incydenty. Na podstawie powieści mógłby powstać naprawdę dobry film. 

Plus za intrygujące zakończenie i świetną okładkę.

Dziękuję wydawnictwu Papierowy Księżyc za egzemplarz recenzencki.


Tekst i zdjęcie: Anna Dyczko, Międzyczas

https://www.facebook.com/M-czas-103770337714212

https://www.instagram.com/annadyczko/

https://www.wattpad.com/user/AnnaDyczko



wtorek, 20 kwietnia 2021

Irena A. Stanisławska, Robert Rutkowski - "Toksyczna matka". Recenzja przedpremierowa.

Tytuł: "Toksyczna matka"

Autorzy: Irena A. Stanisławska, Robert Rutkowski

Wydawnictwo: Muza

Ilość stron: 224

Data premiery: 21-04-2021

Moja ocena: 10/10


"Bardzo długo się zastanawiałam, dlaczego na wszystkich moich zdjęciach z dzieciństwa jestem smutna. Nawet jeśli się uśmiecham, to widać, że na siłę, że nie ma we mnie radości. I nie mogłam znaleźć tego przyczyny. Odkryłam ją po latach, kiedy już byłam aktorką. Bardzo często mówiono mi (a szczególnie gdy grałam w filmie): "Uśmiechnij się. Dlaczego jesteś taka smutna?". Wydawało mi się, że w środku jestem rozluźniona, więc dlaczego nie widać tego na zewnątrz? Zaczęłam się nad tym zastanawiać. Nie potrafię ukrywać emocji i natychmiast widać je na mojej twarzy, więc doszłam do wniosku, że musze mieć ten smutek w środku. Tylko ja go w ogóle nie diagnozuję! To jest tak permanentny stan, że już nie zdaję sobie z niego sprawy".


Książka "Toksyczna matka" podzielona jest na dwie części. W pierwszej, krótszej, możemy przeczytać wyznania dorosłych dzieci toksycznych matek. Są to osoby, które nie raz przez całe życie nie są w stanie uwolnić się od traumy dzieciństwa. Swoje relacje z matką przenoszą dalej, na grunt własnej rodziny. 

Autorzy tłumaczą czym charakteryzuje się toksyczna matka, jak ją można zneutralizować, jak zmienić postrzeganie wzajemnych więzów. Działanie takich rodzicielek poznajemy na konkretnych przykładach, do których autorzy odwołują się w drugiej części: wywiadzie przeprowadzonym przez Irenę Stanisławską z psychoterapeutą Robertem Rutkowskim.


"Wiesz, co jest najcenniejszą umiejętnością, którą zdobywamy w rodzinie? Zdolność do wchodzenia w relacje z innymi ludźmi. Uczymy się jej w tej "szkole życia" od naszych pierwszych nauczycieli, czyli ojca i matki. Wyobraźmy sobie, że rodzice wygłaszają teoretyczny wykład pod tytułem: "Jak komunikować się z drugim człowiekiem". Operują slajdami, podają wzory, przykłady. Po godzinie ta lekcja się kończy, a oni przestają być belframi i znowu są partnerami w swoim projekcie pod tytułem: "Rodzicielstwo". I tu jest pewien problem, ponieważ dziecko nie klika: "Stop, od tego momentu się nie uczę". Rodzice zapominają, że lekcja trwa nadal. Dziecko chłonie jak gąbka to, jak się ze sobą komunikują: jakim tonem mówią, jakich słów i gestów używają. Absorbuje i tym samym kształtuje siebie".

"Na co dzień pojawienie się czegoś, co nie jest związane z naszą matrycą, czyli rytuałami, które mamy zaprogramowane w głowie, już jest pewnego rodzaju uciążliwością. Weźmy na przykład sytuację, gdy mamy zwyczaj, że po powrocie do domu z pracy przebieramy się w dres i idziemy biegać, a żona nagle powiadamia nas, że trzeba natychmiast iść do sklepu. Pojawia się irytacja, wewnętrzny opór, że zaburza się nasz codzienny rytm. Wyobraźmy sobie, że nasz dobowy harmonogram jest zakłócany dwadzieścia razy dziennie przez małego, nieprogramowalnego, spontanicznego człowieczka. Trzeba się na to przygotować. Dzieci nie mają klawisza "on-off"."


Współautorzy rozmawiają o macierzyństwie, pojawieniu się dzieci, roli matki i ojca w wychowaniu potomstwa oraz "skrypcie rodzinnym." Na koniec czytelnik dostaje czytelne wskazówki i ćwiczenia do samodzielnego wykonania, które mogą pomóc ustabilizować rozchwianą psychikę.


"W psychologii istnieje sporo teorii udowadniających niezastąpioną rolę matki w życiu dziecka. Matka to gwarant prawidłowego rozwoju malucha. Według behawiorystów matka sprawuje bezpośrednią opiekę nad maluchem, a także stanowi model do naśladowania. Kontakty matki z dzieckiem są silnie nacechowane emocjonalnie. Matka to dla dziecka najważniejsza osoba: osoba, która powołała je do życia, z którą ma kontakt tuż po urodzeniu. Matka staje się dla dziecka punktem odniesienia. W pierwszych latach życia maluch nie istnieje, jeśli nie ma przy nim mamy, i dlatego tak mocno się z nią identyfikuje. Dopiero z czasem się uczy, że jest indywidualnością. Mama daje schronienie, mama rozumie, mama przytuli, mama wysłucha. Jej wsparcie daje dziecku poczucie bezpieczeństwa, zachęca do poznawania świata i poszerzania własnych horyzontów myślowych".

 

Szkodliwy wpływ na rozwój dorastającego człowieka może mieć zarówno matka nieobecna emocjonalnie, jak i nadopiekuńcza.  


"Brak matki, czy to fizyczny, czy emocjonalny, skutkuje poczuciem zagrożenia u malucha, co dekonstruuje jego dopiero kształtujący się system wartości. Może zaowocować chorobą sierocą, objawiającą się między innymi zaburzeniami odżywiania, spadkami nastroju, zahamowaniem wzrostu, brakiem apetytu, lękliwością, ospałością, smutkiem, nadpobudliwością, zaburzeniami koncentracji uwagi, agresją i autoagresją, deficytami emocjonalnymi, głodem miłości z jednoczesną obawą przed bliskością. (...) W istocie brak matki zabija dziecko. Można go nazwać emocjonalnym wyrokiem śmierci".


Matka, nawet toksyczna, jest bardzo ważna dla dziecka, także po osiągnięciu przez nie dorosłości. Relacja z nią to najwcześniejsze wspomnienia, które utrwalają się w umyśle na zawsze. Na szczęście istnieją terapeuci, z którymi człowiek wywodzący się z trudnej rodziny może porozmawiać i zyskać nowe spojrzenie na przeszłość i teraźniejszość. Także publikacje takie jak ta otwierają oczy czytelnika i dają szerszą perspektywę.

Książka "Toksyczna matka" jest wartościową lekturą, zarówno dla osób, które mają za sobą trudne przeżycia w domu rodzinnym, jak i dla tych ciekawych działania pewnych mechanizmów psychologicznych.

Poradnik napisany jest prostym językiem, przez co wiedzę w nim zawartą przyswaja się szybko i przyjemnie. Jestem ciekawa także innych publikacji autorów i z chęcią po nie sięgnę. 

Dziękuję wydawnictwu Muza za egzemplarz recenzencki.


Tekst i zdjęcie: Anna Dyczko, Międzyczas

https://www.facebook.com/M-czas-103770337714212

https://www.instagram.com/annadyczko/

https://www.wattpad.com/user/AnnaDyczko




poniedziałek, 19 kwietnia 2021

Rudiger Braun - "Siedem zmysłów. Jak je zrozumieć i wykorzystać, by lepiej żyć".

Tytuł: "Siedem zmysłów. Jak je zrozumieć i wykorzystać, by lepiej żyć"

Autor: Rudiger Braun

Wydawnictwo: Muza

Ilość stron: 304

Data premiery: 14-04-2021

Moja ocena: 8/10


"Zmysły prowadzą wprost do obszaru mózgu odpowiadającego za przetwarzanie emocji i uczuć. Słuch, wzrok, smak, węch, dotyk, równowaga ciała - dzięki nim łączymy nasze doświadczenia wewnętrzne z zewnętrznymi. Kanały percepcji umożliwiają nam odbieranie otaczającego nas świata i elementów wpływających na naszą psychikę".

 

Rudiger Braun w książce "Siedem zmysłów. Jak je zrozumieć i wykorzystać, by lepiej żyć" szczegółowo omawia właściwości słuchu, wzroku, smaku, węchu, dotyku, czucia i równowagi ciała.

Każdemu ze zmysłów poświęcony jest osobny rozdział. Dowiedziałam się wielu rzeczy, o których nie miałam pojęcia, jak chociażby tetrachromacja. W publikacji jest także mowa o tym, jak można manipulować ludźmi za pomocą zmysłów i jak wykorzystują to firmy. Poznajemy opinie muzyków, sportowców i naukowców. 

Autor przytacza przykłady wpływu zmysłów na nasze życie. Bez doznań zmysłowych nie moglibyśmy istnieć a ich pełniejsze, świadome doświadczanie poprawia naszą odporność psychofizyczną. Świat uczuć i emocji wpływa na wszystko.


"Odkrycia współczesnej neuronauki i psychologii eksperymentalnej każą docenić dawną wiedzę o tym, że procesy fizyczne i duchowe tworzą nierozdzielną całość i warunkują się nawzajem. Każdy głęboko odczuwany lęk i każda radość oddziałują na ciało, a każda pozycja, każde dotknięcie i każdy ruch mają wpływ na nasze emocje".

 

Autor oparł swoją książkę na wielu badaniach naukowych. Na końcu poradnika znajdują się obszerne przypisy do każdego rozdziału.  

Słuch:

"Obecnie wielu psychologów muzyki i muzykoterapeutów uznaje muzykę za ważny sposób "akustycznego komunikowania emocji". Uważają ją za język, który można opanować, badać i celowo wykorzystywać. Kierują się przy tym hasłem: kto chce poczuć, musi usłyszeć".

"Gdy rytm się zgadza i rodzi się więź z instrumentem oraz więź pomiędzy tobą a innymi grającymi, czujesz to wszystkimi zmysłami. Wibracje przechodzą przez ręce przenikają do uszu. Umysł jest spokojny i chłonny. Składasz się wyłącznie z emocji. Masz wrażenie nieważkości. Ramiona są lekkie jak piórka".


Wzrok:

"Skoro odbiór odpowiedniej ilości światła przez oczy jest konieczny do utrzymania dobrego nastroju i samopoczucia, to znaczy, że zmysł wzroku i ludzka psychika są bezpośrednio powiązane".


Dotyk:

"Dotyk jest nieodzowny do prawidłowego rozwoju mózgu i psychiki. Dopiero dzięki niemu nasze życie staje się rzeczywiste".


Poczucie równowagi:

"Codzienne tango z grawitacją wymaga od nas skomplikowanej, mistrzowskiej koordynacji ruchów. To jednak nie wszystko, na co stać zmysł równowagi. Wprowadza on porządek w naszym świecie i umożliwia nam orientację w nim, zapewnia oparcie. Gdy coś zaburza mu ład, reaguje rozdrażnieniem, Najnowsze badania sugerują, że zmysł równowagi odgrywa rolę również podczas myślenia, nauki, dokonywania ocen, skupiania uwagi i podejmowania decyzji".


Intuicja:

"Niektórzy sądzą, że intuicja działa jak w filmie "Gwiezdne wojny", gdy Luke Skywalker na chwilę przed akcją przełącza komputer w swoim statku kosmicznym na sterowanie ręczne, ufając, że poprowadzi go "moc". (...) Chodzi o złożony proces myślowy, który dla zaoszczędzenia cennego czasu odbywa się bez udziału świadomości".

Braun dokładnie opisał, ilustrując to kolorową wkładką, jak działają nasze poszczególne zmysły, w jaki sposób wrażenie z nich płynące przekazywane są do mózgu. 


"Przygnębienie wywołane przez chorobę, stres w pracy lub problemy w związku nie daje się ot tak przegonić odpowiednią postawą lub głębokim oddechem. Co jednak stoi na przeszkodzie, by celowo dążyć do pozytywnych przeżyć i związanych z nimi pokrzepiających uczuć? Sprawdź, co poprawia ci humor: dodający energii spacer, ciepła kąpiel, smaczny posiłek, komedia, książka ulubionego autora, spotkanie z przyjaciółmi, wzruszający koncert, taniec przy porywających rytmach? Nie jesteśmy bezradnymi zakładnikami naszych nastrojów, jeżeli potrafimy je rozpoznać i podjąć właściwe kroki".

Tak często ignorowane codzienne przyjemności, ginące w natłoku obowiązków, powinniśmy kultywować codziennie, zgodnie z siedmioma zasadami, których rozwinięcie znajdziecie w książce.


"Siedem zasad przyjemności:

1. Przyjemność wymaga czasu

2. Na przyjemność trzeba sobie pozwolić

3. Przyjemności nie przeżywa się mimochodem

4. Trzeba wiedzieć, co jest dla nas dobre

5. Mniej znaczy więcej

6. Bez doświadczenia nie ma przyjemności

7. Przyjemność powinna być codziennością".

 

W publikacji znajdziecie proste ćwiczenia i eksperymenty, których regularne stosowanie może przynieść zdumiewające efekty. 

"Koncentracja na działaniu zmysłów pozwala intensywniej cieszyć się teraźniejszością, bez pogrążania się w gorzkich wspomnieniach i bez wybiegania myślami w przyszłość. Skupienie się na doznaniach zmysłowych pozwala osiągnąć większą świadomość chwili. Zwiększona uważność z czasem przeradza się w głębsze zanurzenie w teraźniejszości, bogatsze doświadczanie życia, które właśnie się toczy. Myślenie, działanie i bycie harmonijnie się uzupełniają, a my osiągamy trwały stan lepszego samopoczucia i większą radość życia".

"Siedem zmysłów. Jak je zrozumieć i wykorzystać, by lepiej żyć" to lektura obowiązkowa dla osób ciekawych świata. Napisana przystępnym językiem, pełna ciekawostek, anegdot i wyników badań naukowych. Dzięki zawartym w niej poradom możemy nauczyć się pełniej przeżywać chwilę obecną i cieszyć się tym, co mają nam do zaoferowania wszystkie zmysły.

Dziękuję wydawnictwu Muza za egzemplarz recenzencki.


Tekst i zdjęcie: Anna Dyczko, Międzyczas

https://www.facebook.com/M-czas-103770337714212

https://www.instagram.com/annadyczko/

https://www.wattpad.com/user/AnnaDyczko



niedziela, 18 kwietnia 2021

Martyna Senator - "Najgłośniej krzyczy serce"

 Tytuł: "Najgłośniej krzyczy serce"

Autor: Martyna Senator

Wydawnictwo: We Need YA

Ilość stron: 400

Data wydania: 02-09-2020

Book tour: @powiem_ci_kilka_slow_o_ksiazce

Moja ocena: 10/10


"Za każdym razem, gdy spotykało mnie coś przykrego, zamykałam się w sali tanecznej i dawałam się porwać muzyce. Spontaniczne ruchy sprawiały, że moje serce zaczynało bić szybciej, oddech stawał się głębszy, a rozkrzyczane myśli stopniowo cichły. Wpadałam w dziwny trans, który pomagał mi uwolnić stłamszone emocje. Wyrzucałam z siebie strach, złość i smutek. Powoli odzyskiwałam wewnętrzną siłę i leczyłam zranioną duszę".

 

Nina kocha taniec. Trenuje od lat i odnosi coraz większe sukcesy. Niestety, zawistnych osób nie brakuje, szczególnie w szkole, do której chodzi dziewczyna. Rówieśnicy są bezlitośni. Zaczynają się szykany i wyzwiska.

Kacper chodzi do klasy z Niną. Z powodu trudnej sytuacji rodzinnej chłopak opuszcza się w nauce. Nauczycielka prosi Ninę o pomoc chłopakowi w nadrobieniu materiału. On nie chce o tym słyszeć. Do czasu...


"W pewnym momencie dociera do mnie, że wcale nie trzeba być silnym, aby uniknąć upadku. Czasami wystarczy mieć przy sobie kogoś, na kim można się wesprzeć. Zaczekać, aż bijący od niego spokój wyciszy rozkrzyczane emocje, i spojrzeć na pewne sprawy z zupełnie innej perspektywy. Po raz kolejny odnaleźć w sobie nadzieję, a potem powoli stanąć o własnych siłach i zrobić krok do przodu".

 

Martyna Senator w powieści o cukierkowo różowej okładce porusza niełatwy temat hejtu i przemocy w szkole. Opisane przypadki oparte są na autentycznych zdarzeniach. 


"Udaję. I okazuje się, że jestem w tym zaskakująco dobra. Rozmawiam z rodzicami, śmieję się, żartuję. Sprawiam wrażenie szczęśliwej i beztroskiej. Ale gdy przekraczam próg swojego pokoju i zamykam za sobą drzwi, czar pryska. Kurtyna opada, a ja przestaję grać. Zdejmuję maskę, ścieram z twarzy wyćwiczony uśmiech i pozwalam sobie na chwilę słabości.

Czuję się tak, jakbym wisiała na linie, w której stopniowo pękają kolejne włókna. Nie wiem, jak długo jeszcze wytrzymam".

 

Młodzież prześladowana przez rówieśników nie raz nie ma kogo poprosić o pomoc a kiedy już do tego dojdzie, problem jest bagatelizowany i zamiatany pod dywan. Tymczasem w Polsce z roku na rok rośnie liczba samobójstw wśród nastolatków. Jedną z przyczyn może być właśnie szykanowanie w szkole. 

Dzieci nie raz dręczą kolegów i koleżanki z błahych przyczyn: zbyt mały biust, zbyt obfite biodra, nie takie ciuchy czy okulary. Jednak ignorowane działania nasilają się i mogą się skończyć tragicznie.


"Coraz bardziej boję się, że spadnę. Że złamią mnie, zanim zdołam rozłożyć skrzydła i odlecieć. W końcu nie trzeba uderzać mocno, żeby sprawić komuś ból. Czasami wystarczy chamski żart albo jedno obraźliwe słowo. Można wprawdzie robić uniki i wyćwiczyć w sobie umiejętność przyjmowania ciosów, ale każdy ma swój limit".

 

Historia przedstawiona w podwójnej narracji, na przemian Niny i Kacpra, okazała się bardzo wciągająca. Choć jest to powieść młodzieżowa, poleciłabym jej przeczytanie także rodzicom i nauczycielom. Wiernie oddaje sceny szkolnej przemocy a także proponuje rozwiązania tego problemu. Na końcu książki możemy znaleźć adresy i telefony organizacji oferujących wsparcie ofiarom prześladowania. 

Powieść bardzo mi się podobała i z pewnością sięgnę także po inne pozycje pióra Martyny Senator. Wciągająca, pełna emocji i prowadzona w mojej ulubionej formie narracji pierwszoosobowej. 

Dziękuję Asi za możliwość udziału w book tour.


 

Tekst i zdjęcie: Anna Dyczko, Międzyczas

https://www.facebook.com/M-czas-103770337714212

https://www.instagram.com/annadyczko/

https://www.wattpad.com/user/AnnaDyczko


sobota, 17 kwietnia 2021

"Ten, którego pragnę" Kennedy Fox. Zapowiedź.

Już 28 kwietnia polska premiera książki Kennedy Fox "Ten, którego pragnę". Opis wydawcy:


"Oboje chcą tego samego jednej namiętnej nocy, po której każde pójdzie w swoją stronę. Żadnych uczuć, niezręcznych pożegnań czy telefonów następnego dnia. Ale życie ma wobec nich zupełnie inne plany. Ten, którego pragnę Kennedy Fox to romantyczna, zabawna i niewyobrażalnie piękna historia miłosna, która zachwyciła tysiące czytelniczek.


Emily planuje rozpocząć nowe życie. Od teraz skupiona na karierze zawodowej, zamierza trzymać mężczyzn na dystans. Żadnych romansów i randek tak brzmi jej nowe motto po tym, jak niejednokrotnie sparzyła się w przeszłości.

 

Kiera, przyjaciółka Emily, namawia ją by ta towarzyszyła jej na weselu. Na przyjęciu wzrok Emily przyciąga tajemniczy mężczyzna. Niesforne blond włosy i nieodparty seksapil są dla niej nie lada pokusą. Gdy nowy znajomy proponuje jej przygodę bez zobowiązań, Emily decyduje się (na tę jedną noc) zapomnieć o swoich postanowieniach. W końcu niektóre zasady są po to, żeby je łamać!

 

Gdy Emily budzi się po upojnej nocy, nie jest w stanie przypomnieć sobie imienia chłopaka. Po szybkiej wymianie esemesów z Kierą, obie dochodzą do wniosku, że tajemniczym kochankiem jest Drew, mąż Courtney. Spanikowana Emily szybko opuszcza hotelowy pokój i chcąc ukarać mężczyznę za niewierność wobec żony, zabiera jego ubranie i buty.

 

W poniedziałek Emily stawia się w nowej pracy. Na miejscu okazuje się, że lekarzem, który ma ją wprowadzić w szczegóły pracy w szpitalu jest... Evan Bishop. Przystojny mężczyzna, którego poznała na weselnym przyjęciu. Czy praca zniszczy to, co dopiero mogłoby się między nimi narodzić? I czy elektryzująca namiętność ma szansę przerodzić się w prawdziwą miłość?"


źródło: informacja prasowa


wtorek, 13 kwietnia 2021

Jerry L. Wyckoff, Barbara C. Unell - "Jak kochać swoje dziecko i wyznaczać mu granice". Recenzja przedpremierowa.

 Tytuł: "Jak kochać swoje dziecko i wyznaczać mu granice"

Autor: Jerry L. Wyckoff, Barbara C. Unell 

Wydawnictwo: Muza

Ilość stron: 400

Data premiery: 14-04-2021

Moja ocena: 8/10


Wychowanie dzieci to trudna i skomplikowana praca. Wie to każdy rodzic. Nie raz żałowałam, że nie ma jakichś kursów rodzicielstwa. Książka "Jak kochać swoje dziecko i wyznaczać mu granice" stanowi właśnie taki kurs, GPS dla mamy, taty, babci i opiekunki.


"Pokażemy, jak w trudnych chwilach nie zapomnieć o tym, że dyscyplina oznacza wpojenie dziecku zachowania, którego chcemy je nauczyć, co z kolei prowadzi do rozwijania samodyscypliny, samodzielności, pewności siebie i odpowiedzialności za własne słowa i czyny". - obiecują we wprowadzeniu Jerry i Barbara.


"Najważniejsze, żeby plan dyscyplinowania nie zawierał żadnej przemocy - emocjonalnej, fizycznej, seksualnej, w tym klapsów. Zdrowe podejście uczy szacunku do innych, rozwija takie cechy jak odpowiedzialność, odporność, empatia i zaradność - cechy, z których dziecko będzie korzystać codziennie do końca życia. Nie wywołuje przy tym szkodliwego stresu, który może stać się dla dziecka toksyczny i doprowadzić do kłopotów ze zdrowiem, z nauką i zachowaniem".


Autorzy skupili się na nauce najmłodszych dzieci, określając w jakim wieku można wdrażać konkretne techniki. Szczególny nacisk stawiają na rozwój empatii i rozmowy o uczuciach.

Książka podzielona jest na rozdziały, z których każdy zaczyna się opisem problemu, następnie w ramce wyszczególnione są działania jakie powinien podjąć rodzic w zakresie wewnętrznego dialogu, empatii i nauki, dalej następują obszerniejsze wyjaśnienia jak rozwiązać problem i czego nie robić a na końcu znajduje się opis konkretnego przypadku.

Taki podział jest bardzo czytelny i pozwala łatwo poruszać się po tekście poradnika.

Pozycja ta z pewnością będzie przydatna dla początkujących rodziców, którzy chcieliby zrozumieć psychikę dziecka. Osobiście, jako mama nastolatków, nie znalazłam w niej nic nowego. Znałam te techniki już wcześniej.

Bardzo podoba mi się podejście Jerrego Wyckoffa i Barbary Unell, stawiających nacisk na spokój, cierpliwość i zrozumienie potrzeb dziecka oraz unikanie wszelkiej przemocy. 

Plus za piękną, choć prostą, okładkę. 

Podsumowując "Jak kochać swoje dziecko i wyznaczać mu granice" jest wartościową lekturą dla przyszłych rodziców oraz opiekunów dzieci już od wieku niemowlęcego. 

Dziękuję wydawnictwu Muza za egzemplarz recenzencki.


Tekst i zdjęcie: Anna Dyczko, Międzyczas

https://www.facebook.com/M-czas-103770337714212

https://www.instagram.com/annadyczko/

https://www.wattpad.com/user/AnnaDyczko



piątek, 9 kwietnia 2021

Paulina Świst, Lilka Płonka - "Mala M." Recenzja przedpremierowa.

Tytuł" Mala M."

Autor: Paulina Świst, Lilka Płonka

Wydawnictwo: Akurat

Ilość stron: 320

Data premiery: 14-04-2021

Moja ocena: 10/10


"- Tato, a co ten pan robi tej pani? - usłyszałam dziecięcy głos.

Kurwa mać! Poczułam, że Paweł też zesztywniał. To znaczy cały zesztywniał, a nie tylko tam, na dole. Oparłam głowę o jego szyję, żeby nie musieć patrzeć na naszą widownię. Ja pierdolę, ale dramat! Na pociechę pozostał mi tylko fakt, że głos dobiegał zza pleców Pawła, więc dziecko nie mogło widzieć za wiele. Istniała realna szansa, że nie zniszczyliśmy mu psychiki.

- Oni się tak bawią - usłyszałam męski głos. 

Niewiele brakowało, żeby facet udławił się tłumionym śmiechem. - Chodź, Andrzejku. Tata da ci ciastko."

 

Tytułowa Mala M., czyli Malwina Mączka, projektantka okładek erotyków, jest zwykłą dziewczyną, jaką zna każdy z nas. Za dużo pije, lubi imprezy i szuka normalnego mężczyzny. Jak dotąd nie miała szczęścia w miłości. Na przyjęciu u przyjaciółki poznaje przystojnego boga seksu. Po przebudzeniu następnego dnia Malwina ma jakieś przebłyski pamięci, wspomina najlepszy seks w swoim życiu. 


"Miałam ochotę klęknąć. Poważnie. Skąd brali się tacy faceci? Byłam pewna, że już wyginęli. A tu nagle... Jeb! Cudowny ostatni okaz".

 

Każdy kolejny rozdział przeplata się ze wspomnieniami tamtej nocy. Przystojny nieznajomy rozpłynął się bez śladu, za to do bloku Malwiny wprowadził się równie atrakcyjny sąsiad. Kiedy dziewczyna zaczyna budować relację z nim, pojawia się jej wyśniony kochanek.

Nagle Mala ma dwóch adoratorów. Którego wybierze?


"Patrzyłam to na jednego, to na drugiego. Piotr i Paweł. Stopniowo ogarniało mnie ciężkie jak worek kamieni przeczucie, że jestem pionkiem w rozgrywce, której nie rozumiem. Powinnam od razu skroić, że coś za dużo ostatnio w moim życiu facetów tak bardzo mną zainteresowanych. Piotr i Paweł. Delikatesy pieprzone, kurwa mać".

 

Mala jest bardzo sympatyczną osobą, z poczuciem humoru i dystansem do siebie. Czytając nie raz parsknęłam śmiechem. Zabawne porównania, humor sytuacyjny, ciekawi bohaterowie.  

Sceny erotyczne także opisane są lekko, bez zbędnych wulgaryzmów i wymyślnych epitetów.

Szczerze uwielbiam styl Pauliny Świst i wiedziałam, że chcę przeczytać tę książkę od kiedy zobaczyłam jej pierwszą zapowiedź. I tym razem powieść zachwyciła mnie lekkością pióra. Nie miałam jeszcze okazji poznać żadnego tytułu Lilki Płonki, lecz skoro "Mala M." została napisana przed obie panie, spodziewam się, że jej książki także by mi się spodobały. 

Dodatkowym plusem publikacji jest duży, wygodny druk. "Mala M." jest książką, którą z chęcią poleciłabym przyjaciółce. Myślę, że nawet osoba, która nie lubi czytać, byłaby nią zachwycona. Przez tekst się po prostu płynie.

Jedynym minusem powieści jest to, że za szybko się skończyła. Błyskawicznie przeczytałam ją od deski do deski i poczułam, że chcę jeszcze. Mam nadzieję, że szybko pojawi się kolejny tom.

Dziękuję wydawnictwu za egzemplarz recenzencki.


Tekst i zdjęcie: Anna Dyczko, Międzyczas

https://www.facebook.com/M-czas-103770337714212

https://www.instagram.com/annadyczko/

https://www.wattpad.com/user/AnnaDyczko



czwartek, 8 kwietnia 2021

Tomasz Betcher - "Tam gdzie jesteś"

Tytuł: "Tam gdzie jesteś"

Autor: Tomasz Bechter

Wydawnictwo: W.A.B.

Ilość stron: 320

Data wydania: 13-02-2019

Book tour: @muniuskaaa

Moja ocena: 8/10


"Znali się tak krótko, a miała poczucie, że temu obcemu mężczyźnie może powiedzieć więcej niż swojemu mężowi".


"Wiedziała, że takie myślenie dalekie jest od zdrowego rozsądku, ale po kilku długich popołudniowych rozmowach czuła, jakby znali się z Adamem od dziecka. No, prawie. Jego tajemniczość nadal wprawiała jej emocje w ruch wahadłowy pomiędzy irytacją a zrozumieniem. Gdy czasami zdecydował się odsłonić niewielki fragment swojego życia, utwierdzała się w przekonaniu, że nie jest typowym bezdomnym, odpowiadającym stereotypowi utrwalonemu w społeczeństwie. Był elokwentny, miał bogate słownictwo i ewidentne zacięcie do filozofii".


Bezdomny Adam znajduje schronienie przed zimową aurą w opuszczonym - tak mu się przynajmniej wydaje - domku letniskowym w Jantarze. Nieoczekiwanie wraca właścicielka.

Anna w pierwszym odruchu wygania włóczęgę, jednak później, pchana wyrzutami sumienia, dogania go i zagaja rozmowę. Adam okazuje się inteligentnym, mężczyzną, z którym przyjemnie się jej gawędzi. 

On słowa do słowa zawierają umowę: Anna zgadza się udostępnić mu domek. Coraz częściej spotykają się i rozmawiają, aż zaczyna powstawać między nimi jakaś więź. Jednak przeszłość Adama nie da mu o sobie zapomnieć.

Czy ta niecodzienna znajomość na prawo rozwinąć się w coś więcej? Przyjaźń, a może nawet miłość?


"Przyglądał się kobiecie, gdy nalewała do kieliszka wino. Jej oczy emanowały blaskiem, który z dnia na dzień wydawał mu się jaśniejszy. Kaskada kasztanowych włosów łagodnie spływała po wysokim kołnierzu swetra, kończąc się na piersiach, wyraźnie zarysowanych pod materiałem. Obserwował, jak rozchyla usta, dotykając krawędzi kieliszka. Prawda była taka, że myślał o Annie niemal cały czas, ale im bardziej nieprzyzwoite myśli krążyły mu po głowie, tym bardziej się wstydził i ganił za zbytnią śmiałość".

  

"Kochał ją. Po cichu i w głębi serca, swoją kulawą i pokiereszowaną miłością. Nie mógł przestać o niej myśleć".  Tyle że taki wniosek nie prowadził do niczego dobrego. Przypuszczał, że też nie był Annie obojętny. Darzyła go przyjaźnią, a ostatnio patrzyła na niego inaczej. Ale to nie miało szans powodzenia, dopóki Adam był tym, kim był - bezdomnym żulem, śmierdziadem bez przyszłości, włóczęgą z bagażem doświadczeń, którego nikt - nawet on sam - nie był w stanie udźwignąć".


Książka jest pięknie napisana. Nie jest to typowy romans, raczej obyczajówka z delikatnie zarysowanym wątkiem miłosnym. To opowieść o jej nieudanym małżeństwie i o jego tragicznych przeżyciach a także o tym, w jaki sposób patrzymy na drugiego człowieka i na ile łudzące okazują się pozory. Adam jest kimś więcej niż sugeruje jego wygląd i styl życia, który wybrał. On jest na dnie i, jak łatwo się domyślić, nie jest z tego powodu szczęśliwy. Ona ma pieniądze i piękny dom, lecz także nie jest szczęśliwa, choć z całkiem innych względów. 

Powieść okazała się bardzo wciągająca. Rzadko mam okazję czytać romanse autorstwa mężczyzny. Tomasz Betcher bardzo pozytywnie mnie zaskoczył i z pewnością sięgnę także po inne jego książki. W kolejce czeka już "Szczęście z piernika" a ja nie mogę się doczekać lektury "Szeptuna", który ma ukazać się w maju.

Dziękuję Paulinie za możliwość udziału w book tour.


Tekst i zdjęcie: Anna Dyczko, Międzyczas

https://www.facebook.com/M-czas-103770337714212

https://www.instagram.com/annadyczko/

https://www.wattpad.com/user/AnnaDyczko



środa, 7 kwietnia 2021

Joanna Szpak - "Nie bez powodu"

 Tytuł: "Nie bez powodu"

Autor: Joanna Szpak

Wydawnictwo: Novae Res

Ilość stron: 188

Data wydania: 11-02-2011

Book tour: @zakreconaa_19

Moja ocena: 10/10


"Raczej nie obchodziłem ludzi. A przynajmniej nie moich rówieśników. Woleli trzymać się ode mnie z daleka. Dlaczego? Chyba dlatego, że się różniłem. A to, co było inne, zawsze przerażało. Większość, patrząc na mnie, mi współczuła. U niektórych zakrawało to na litość. Nie chciałem litości czy żalu. Pragnąłem, by traktowano mnie jak wszystkich pozostałych ludzi. Choć wiadomo, że to było niemożliwe. Nie w tym kraju. Nie w tym życiu."

 

Patryk Herbut od urodzenia cierpi na porażenie mózgowe czterokończynowe. Chłopak ma problemy z poruszaniem się, chodzi przy pomocy kijków. Przez to jest obiektem drwin rówieśników. Jego sytuacji nie ułatwia też toksyczna rodzinka: skupiona na sobie matka i złośliwy brat.

Poznajemy Patryka kiedy ten rozpoczyna naukę w gimnazjum. Tu poznaje Kaję. Ku jego zaskoczeniu pomiędzy nim a atrakcyjną dziewczyną pojawia się nić porozumienia. Nareszcie chłopak zyskuje przyjaciółkę. 

Pasją, która utrzymuje go przy zdrowych zmysłach, jest jazda konna. 


"Rajd. Wspaniała rzecz. Koń to było całe moje życie. Koń i jazda na nim. Naprawdę to uwielbiałem! Dlatego też tak bardzo lubiłem rajdy. Fajnie było sobie pojeździć z ludźmi, których łączyła pasja."

 

Książka, choć skierowana do młodzieży, bardzo dobrze się czyta. Patryk opowiada o sobie własnym głosem, przez co staje się bliski czytelnikowi. Osobiście najbardziej lubię lektury w narracji pierwszoosobowej.


"Gdybym był inną osobą, możliwe, że nigdy nie poznałbym Kai. Albo przynajmniej nie miałbym z nią tak dobrego kontaktu. 

A wiadomo, że nic nie dzieje się bez powodu."

 

"Nie bez powodu" to druga, obok "Niepełki" Doroty Schrammek, taka powieść, którą miałam okazję przeczytać. Pozwala spojrzeć inaczej na osoby niepełnosprawne, uczy młodych ludzi tolerancji i akceptacji inności.

To cienki tomik, który błyskawicznie się czyta, lecz na długo zostaje w pamięci. Polecam!


Tekst i zdjęcie: Anna Dyczko, Międzyczas

https://www.facebook.com/M-czas-103770337714212

https://www.instagram.com/annadyczko/

https://www.wattpad.com/user/AnnaDyczko


wtorek, 6 kwietnia 2021

"Diabelski układ" P. K. Farion. Zapowiedź przedpremierowa.

 Mafia, duże pieniądze, mężczyzna, który nie lubi jak coś idzie nie po jego myśli i ona – przynęta. Ich losy są ze sobą nierozerwalnie splecione, a jeden fałszywy ruch może skończyć się tragicznie dla obojga. P.K. Farion przypomina jak bardzo prawdziwe jest powiedzenie: „Trzymaj swoich przyjaciół blisko, ale wrogów jeszcze bliżej”. 

 

Złość, pożądanie, strach to tylko niektóre z emocji, jakie P.K. Farion serwuje czytelnikom w swojej debiutanckiej książce. Wszystko za sprawą przeplatanej miłosnymi uniesieniami szaleńczej akcji, która natychmiast przyprawia o szybsze bicie serca.

 

Sara jest ambitną dziewczyną, która skupia się na karierze w bankowości. Za sprawą przełożonego poznaje Błażeja – prywatnego ochroniarza. Choć początkowo łączą ich tylko sprawy zawodowe, szybko się zaprzyjaźniają. Tak przynajmniej wydaje się Sarze... Mężczyzna ekspresowo uzależnia ją od siebie. Choć nieustannie pojawia się i znika z jej życia, to gdy zaprasza ją na spotkanie „po latach”, dziewczyna chętnie przystaje na propozycję.

 

Ten wieczór sprawi, że nic już nie będzie takie jak dawniej. Z przewidywalnej i bezpiecznej bankowości Sara zostaje, bez najmniejszych skrupułów, wrzucona w sam środek przestępczego półświatka. Rzeczywistość (brutalna nawet jak na mafijne standardy) szybko uświadamia jej, że bez względu na to, jaką decyzję podejmie, zdaje się być na straconej pozycji.


„Diabelski układ” w księgarniach od 21 kwietnia.

źródło: materiały prasowe


"Toksyczna matka" Robert Rutkowski, Irena A. Stanisławska. Zapowiedź przedpremierowa.

 

Autorzy bestsellerowych książek „Oswoić narkomana” i „Pułapki przyjemności” – Robert Rutkowski i Irena A. Stanisławska – w nowej książce skupiają się na problemie trudnej relacji z matką. Jaka jest toksyczna matka? Jakie mechanizmy stosuje? Jak się bronić przed jej wpływem i ustalać granice? Czy wreszcie – w jaki sposób się od niej uwolnić? 

 

Robert Rutkowski, kiedyś reprezentant Polski w koszykówce, potem uzależniony od narkotyków, teraz niezwykle skutecznie pomaga innym wyjść z uzależnień, depresji czy toksycznych relacji. „Toksyczna matka” to nie tylko rozmowa z wybitnym psychoterapeutą i trenerem umiejętności psychologicznych, ale także zapis rozmów z osobami, które odważyły się o swojej trudnej relacji z matką szczerze opowiedzieć.

 

Przez pierwsze lata życia matka jest dla nas absolutnym autorytetem. Przyswajamy i traktujemy za pewnik wszystko co nam przekazuje. Jednak w niektórych przypadkach relacja matka-dziecko boleśnie naznacza na całe życie. Osoby, które mierzą się z takim problemem często zadają sobie pytania: czy wszyscy dookoła kochają swoje matki, a tylko ja jestem wyrodną córką/synem? Czy tylko ja mam do swojej matki pretensje? Nie. Takich osób jest znacznie więcej.

 

Dla wielu czytających tę książkę, zwłaszcza tych, których problem dotyczy bezpośrednio, lektura może okazać się trudna. Ale - jak przekonują autorzy – „zamiatanie pod dywan” problemów nie rozwiąże. Do pewnych emocji z przeszłości należy wrócić i raz na zawsze się z nimi rozprawić. Dlatego Robert Rutkowski i Irena A. Stanisławska starają się odpowiedzieć na pytania: kim jest toksyczna matka? Jak się zachowuje i jaki ma to wpływ na nas i nasze funkcjonowanie w dorosłym życiu? Jak postępować z toksyczną matką? W jaki sposób można uwolnić się od niesprzyjającej nam relacji i poczucia winy?


„Toksyczna matka” w księgarniach od 21 kwietnia.

źródło: informacja prasowa