Tytuł: "Soszka. Woja się dzieciom nie przywidziała"
Autor: Ewelina Karpińska-Morek
Wydawnictwo: Obiektyw
Ilość stron: 256
Data wydania: 01-10-2020
Moja ocena: 10/10
"Niemcy pojawili się w domu Zosi w środku nocy 15 maja 1941 roku. To były jej imieniny. Zaczęli walić w drzwi. Cała rodzina była przerażona. Mama kazała jej się schować pod łóżko."
Dziennikarka Ewelina Karpińska-Morek trafiła na panią Zofię przypadkiem, kiedy szukała materiałów na temat najmłodszych ofiar rabunku i germanizacji dzieci w czasie II wojny światowej.
Jak czytamy w opisie wydawcy: "Zosia pamięta niemal cały wiek. Jako nastolatka została skatowana przez SS-mana i zabrana z domu. Trafiła do obozu przesiedleńczego w Łodzi, przeszła selekcję, a następnie wywieziono ją na roboty przymusowe w Zagłębiu Ruhry. Tam stała się Soszką."
Z trwających trzy lata spotkań z obecnie 95-letnią Zofią Szukała narodził się pomysł na książkę o losie najmłodszych, na siłę wyrywanych z domów, rozdzielanych z rodzicami i przesiedlanych. Te, które miały szczęście, zamiast do obozów koncentracyjnych trafiały pod dachy niemieckich rodzin. O ile przetrwały podróż.
"Środek nocy, brak wyżywienia i wody w czasie transportu, fatalne warunki higieniczne w obozach - te wszystkie czynniki sprawiały, że będące również częścią eksterminacji wysiedlenia stawały się zbrodnią, która szczególnie mocno odbijała się na dzieciach. Dla wielu z nich akcja ta kończyła się po prostu śmiercią - z wychłodzenia organizmu, czy po prostu z głodu. "Podczas transportów do obozów umierało ich na skutek głodu i zimna wiele. Na przykład na stacji w Dębicy, w wagonie towarowym, znaleziono 30 dzieci zamarzniętych, w Pilawie - 500"."
We wspomnieniach osób, które przeżyły tamte wydarzenia powraca obraz selekcji na ludzi zdatnych według hitlerowców do germanizacji i resztę - skazaną na zagładę.
"Sposób funkcjonowania obozu na Spornej można odtworzyć z licznych zeznań, jakie się zachowały w aktach śledztwa w sprawie eksterminacji polskich dzieci i młodzieży w latach 1939-45 dokonywanych przez władze hitlerowskie.
"W styczniu 1941 roku zostałam wraz z matką - jak wiele wówczas polskich rodzin - wywieziona do obozu w Łodzi. Jak sobie przypominam, umieszczono nas w jakiejś dużej hali fabrycznej i tam trzymano przez kilkanaście dni. Następnie wywieziono nas w inne miejsce, gdzie również za pomieszczenie służyła hala fabryczna. Było tam bardzo dużo rodzin. Po upływie kilku dni rozpoczęto nas wołać do jakiegoś specjalnego pomieszczenia i stawaliśmy przed komisją złożoną z kilkunastu umundurowanych Niemców. Byli to funkcjonariusze z formacji SS, gdyż na czapkach mieli trupie czaszki. Wówczas badano mnie powierzchownie: oglądano głowę, ręce, mierzono wzrost"."
Zofia trafiła do siedziby niemieckich gospodarzy - baerów - u których pracowała w domu i na roli.
"- Jak się ci Niemcy do pani zwracali?
- Zaczęli mówić do mnie "Sofie", ale ja nie mogłam słuchać, jak mówią tak po niemiecku. Prosiłam, aby mówili "Zosia". nie za bardzo im to wychodziło, nie mogli wymówić miękko "ś". To prosiłam, żeby mówili "Zośka". No i z tej Zośki i tak im wyszła "Soszka"."
Książeczka, pomimo iż jest cienka, niesie wielki ładunek emocjonalny. Ciężko się czyta o losie dzieci wyrwanych z domów i nie raz skazanych na śmierć. Wielkie wrażenie zrobiło na mnie to, jak dokładnie te odległe wspomnienia zachowały się w pamięci świadka eksterminacji - pani Zofii, tytułowej Soszki.
Kobieta podzieliła się z autorką swoimi przeżyciami, co na pewno nie było dla niej łatwe. Starsza pani ma obecnie jedno marzenie, które ma szansę się ziścić dzięki tej publikacji. Tego jej z całego serca życzę.
Książki takie jak ta są potrzebne. Ewelina Karpińska-Morek pisze w ciekawy, łatwy w odbiorze sposób, swój tekst ilustrując licznymi fotografiami i przypisami. Myślę, że "Soszkę" można by spokojnie włączyć do kanonu lektur szkolnych, obok innych tytułów opowiadających o losach Polaków i Żydów w czasie II wojny światowej. Jest to rzetelny dokument, oprócz wspomnień głównej bohaterki przedstawiający ówczesną sytuację ekonomiczną, polityczną i gospodarczą.
Przy okazji rozmów z panią Zofią na jaw wyszła kolejna tajemnica. Jak głosi opis na okładce "Soszki": "Podczas zbierania materiałów do książki autorka natrafiła na ślad tajemniczego szpitala położniczego, który okazał się być centralnym obozem aborcyjnym dla Westfalii. Zgromadzona przez nią dokumentacja spowodowała, że IPN wszczął śledztwo ws. zbrodni przeciwko ludzkości."
"Soszka. Wojna się dzieciom nie przywidziała" to wstrząsający dokument, który polecam z całego serca.
Dziękuję wydawnictwu Obiektyw za egzemplarz recenzencki.
Tekst i zdjęcie: Anna Dyczko, Międzyczas
https://www.facebook.com/M-czas-103770337714212
https://www.instagram.com/annadyczko/
https://www.wattpad.com/user/AnnaDyczko
Nie wiedziałam, że to jest tak niesamowita historia. Zapiszę tytuł.
OdpowiedzUsuń