Tytuł:
Cykl: Slough House, tom 4
Autor: Mick Herron
Wydawnictwo: Insignis
Ilość stron: 412
Data wydania: 07-09-2022
Moja ocena: 6/10
Powieść zaczyna
się mocnym akcentem. Flash mob w centrum handlowym zmienia się w krwawą jatkę.
Ofiarą pada kilkudziesięciu nastolatków.
Starzejący się agent, dziadek
pracownika Slough House, zapada na pogłębiającą się demencję. Jego wnuczek,
River Cartwright, obawia się, że nie ma domu spokojnej starości dla byłych
oficerów wywiadu, którzy wiedzą za dużo. I rzeczywiście, wkrótce w domu Starego
Drania zjawia się zabójca. Jackson Lamb zostaje wezwany do identyfikacji zwłok
Rivera.
Czy to faktycznie agent zginął?
Co łączy zamach terrorystyczny w centrum handlowym, dom we Francji i byłego
szpiega? Czym jest projekt Kukułka?
Powieść w bardzo angielskim
stylu, pełna zwrotów grzecznościowych, często powtarzanego "cóż" i
gryzącej ironii, aczkolwiek okraszona kilkoma bluzgami dla równowagi. Nie
brakuje w niej akcji i wiele lat tkanej intrygi. Jak to w Anglii przez cały
czas pada deszcz. Myślę, że książka spodoba się fanom serii. Nie czytałam
wcześniejszych części i jakoś nie mogłam wczuć się w fabułę. Może gdybym wcześniej
obejrzała serial.
Jackson Lamb nie jest miłym i
wyrozumiałym szefem. Wymaga od swoich podwładnych logicznego myślenia i
trafnych analiz, nawet jeśli określa ich mianem "odrzutów", zesłanych
na rubieże MI5. Właściwie nie widać przyjacielskich relacji pomiędzy
pracownikami. Przerzucają się tylko złośliwościami. Dialogi wydawały mi się
dziwne, często nie mogłam wyłapać ich znaczenia. Już wiem, że Mick Herron nie
będzie moim ulubionym pisarzem.
Tekst i zdjęcie: Anna Dyczko, Międzyczas
https://linktr.ee/annadyczko_mczas
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz