piątek, 17 maja 2024

Sean Adams "To coś w śniegu"

Tytuł: "To coś w śniegu"

Autor: Sean Adams

Wydawnictwo: Harper Collins Polska

Ilość stron: 256

Data wydania: 24-01-2024

Moja ocena: 6/10

 

Jesteś szefem zespołu zatrudnionego w Instytucie Północnym. Podlegają ci dwie osoby: Gibbs i Cline. W budynku znajduje się także naukowiec Gilroy, prowadzący badania nad istotą zimna. Zimno jest tam cały czas, bo termostat został przykręcony. Ziąb i pustka za oknami, chłód i nuda wewnątrz. W trójkę wykonujecie powierzone wam przez Kay zadania. Raz w tygodniu otwierasz kopertę i sprawdzasz w jaki sposób będziecie tym razem zabijać czas. Sprawdzać stabilność krzeseł, gładkość blatów stołów czy działanie żaluzji?

Siedzisz w Instytucie tak długo, że tracisz poczucie czasu i nie wiesz kiedy przypadają święta a kiedy twoje urodziny. Nigdy nie zmienia się pogoda, nie widać słońca.

Nagle na bezkresnej połaci śniegu pojawia się ta rzecz. Ciemny punkt. Wszyscy spekulujecie co to może być, próbujecie ją opisać możliwie dokładnie. Problem polega na tym, że nie wolno wam wychodzić na zewnątrz.

Obserwujecie "intruza" z zaniepokojeniem, nie wiedząc, że prawdziwy nieproszony gość jest wewnątrz budynku.

Spodziewałam się po tej książce więcej emocji, tymczasem mogłaby być przepisywana jako środek nasenny. Dominują w niej rozważania głównego bohatera, Harta, na temat rzeczy w śniegu oraz jego własnej roli w zespole. Opowiada o fabule czytanej serii książek, którą zabrał z sobą dla zabicia czasu. Pomimo niewielkiej objętości powieści jej przeczytanie zajęło mi sporo czasu. Nie otrzymałam zapowiadanego w opisie humoru. Miałam wrażenie, że postaci popadają pomału w obłęd, tak absurdalne były ich rozmowy. Żyli w ekstremalnych warunkach, bez żadnych wygód, bez kontaktu ze światem zewnętrznym. Raz w tygodniu mogli odebrać zapasy i przekazać list do Kay - przedstawicielki firmy, która ich zatrudniła. Raz na pół roku odwiedzał ich lekarz, by ocenić ich stan zdrowia psychicznego i fizycznego, lecz pani doktor sama wydawała się szalona. Pracodawca grupy Harta nie wykupił pakietu premium a w standardzie nie zaoferowano im nawet niezbędnego minimum. Brak dokładności badań podważał całkowicie ich sens.

Ta książka to studium absurdu. Porównywana jest do stylu Monty Pythona, więc może spodoba się jego fanom. Na mnie nie zrobiła wielkiego wrażenia.

Jedynym istotnym punktem był przylot Kay, która wyjaśniła wiele spraw, ale to dopiero pod sam koniec.


Tekst i zdjęcie: Anna Dyczko, Międzyczas

https://linktr.ee/annadyczko_mczas 

https://www.facebook.com/M-czas-103770337714212

https://www.instagram.com/annadyczko_mczas

https://www.wattpad.com/user/AnnaDyczko

https://www.tiktok.com/@anna_dyczko



  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz