Tytuł: "Flame Moon"
Cykl: Trylogia Universe, tom 2
Autor: Jedersafe
Wydawnictwo: Amare
Ilość stron: 666
Data wydania: 31-01-2024
Moja ocena: 6/10
Tę część poznajemy oczami
Dominika, przez co jest bardziej interesująca, bo Francy szczerze mnie
drażniła.
Francessa Anfrew po ugodzeniu
nożem trafia do szpitala. Od operacji lekarze utrzymują ją w śpiączce
farmakologicznej. Gdy się budzi ma zaniki pamięci. Szczęśliwie przypomina sobie
Dominika Browna, lecz jej wiedza muzyczna i talent przepadają.
Nastolatka nadzwyczaj szybko
wraca do zdrowia. Patrząc ponownie w tęczówki swojego chłopaka odzyskuje
wspólne wspomnienia.
Romans Francy i Dominika trwa w
najlepsze. Odwiedzając różne kraje, kradnąc sobie pierwsze pocałunki w każdym
mieście. Oboje marzą o zemście na Brusie.
Wciąż wisi nad nimi groźba
Nordwooda, który chce odzyskać swoje pieniądze. Postanawia tymczasowo odpuścić
Dominikowi w nadziei, że ten odda mu wygraną w wyścigu we Francji.
Zbliżający się rajd będzie próbą
dla obojga. On musi wygrać a ona szaleńczo się o niego obawia. Towarzyszą im
przyjaciele, których życie towarzyskie rozkwita. Ich grono wkrótce się
powiększy.
Francy uczy się strzelać. W tym
tomie będzie musiała przemóc swój strach przed Nordwoodem. Psychoterapia nie
przynosi założonych efektów, ale trudno się dziwić skoro życie dziewczyny
ponownie jest zagrożone.
Francessa wydaje mi się bardzo
niestabilną osobowością i naprawdę trudno wyrobić sobie o niej jednoznaczne
zdanie. Z jednej strony rządzi nią trauma, z drugiej - w krytycznych momentach
potrafi wziąć się w garść a nawet okazuje się skłonna do stosowania przemocy.
Powiedziałabym, że robi się niebezpieczna. Niestety wciąż nie chce się leczyć,
wybiera alkohol zamiast przepisanych tabletek. Po długiej walce o wspólną
przyszłość jest w stanie tak po prostu odpuścić, bo Dominik się z nią w czymś nie
zgadza. Dziwne to wszystko.
Starszy od niej chłopak jest
bardziej opanowany. Przez jakiś czas próbował ją od siebie odsunąć, chcąc oszczędzić
jej przykrych przygód z Nordwoodem. W końcu okazuje się jednak, że ten ma
zadawniony żal do rodziny Anfrew, więc ich rozstanie nic by nie zmieniło.
Na zakończenie Dominik dostaje
list wprawiający jego oraz czytelnika w osłupienie. To zapowiedź kolejnego
zwrotu akcji, który zostanie rozwinięty w finałowym tomie.
Książka liczy 660 stron i dałoby
się ją skrócić bez straty dla fabuły. Zgodnie z tytułem bywało gorąco a nawet
wybuchowo. Były momenty gdy nie mogłam się od niej oderwać, lecz zdarzały się
też dłużyzny. Zdziwiło mnie nazywanie Francessy polsko brzmiącą Franką.
Szczęśliwie w męskim punkcie widzenia było trochę mniej "tęczówek",
jednak kreacja bohaterów wciąż pozostawia wiele do życzenia. Styl pisania jest
bardzo „wattpadowy”, niemniej historia Dominika i Francessy zdobywa uznanie
wielu młodych osób i warto wyrobić sobie własną opinię.
Tekst i zdjęcie: Anna Dyczko, Międzyczas
https://linktr.ee/annadyczko_mczas
https://www.facebook.com/M-czas-103770337714212
https://www.instagram.com/annadyczko_mczas
https://www.wattpad.com/user/AnnaDyczko
https://www.tiktok.com/@anna_dyczko
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz