Tytuł: "Czarownica z Gór Olbrzymich"
Autor:
Wydawnictwo: Nie Powiem
Ilość stron: 190
Data wydania: 13-11-2025
Moja ocena: 9/10
„Czarownica z Gór Olbrzymich”
Anny Kruczkowskiej to bardzo udany debiut. Nazwałabym tę książkę raczej legendą
niż klasyczną powieścią, ponieważ podąża jedną, wyraźnie wyznaczoną ścieżką
fabularną. Początkowo brakowało mi większej liczby scen z udziałem lokalnej
społeczności i opisów leczenia różnych dolegliwości, ale z czasem doszłam do
wniosku, że takie wątki jedynie rozmyłyby najważniejszą część tej opowieści.
Ulfa to kilkusetletnia czarownica
w ciele młodej dziewczyny. Jej romans z zielarzem Johanem początkowo wywołał we
mnie konsternację i musiałam sobie jakoś poukładać, czy jest młoda, czy stara,
zwłaszcza że nadal doświadcza bardzo ludzkich pragnień. Johan marzył o wspólnym
życiu i rodzinie, na co Ulfa zupełnie nie była przygotowana, przyzwyczajona do
swojej spokojnej samotności. Do tej pory co najwyżej uwodziła zagubionych
turystów i wracała do zbierania ziół oraz grzybów. Tym razem jednak miłość
okazała się prawdziwa i odwzajemniona. Później do ich cichego gospodarstwa
dołącza również dziewczynka, Anna, która ma uczyć się zielarstwa w zamian za
dach nad głową, gdyż w jej rodzinie we wsi brakowało już miejsca dla kolejnych
potomków.
Towarzyszymy Ulfie przez kolejne
pory roku: widzimy, jak góry budzą się do życia, jak Anna szybko chłonie
wiedzę, a sama Ulfa obdarza ją niemal matczynym uczuciem. Jednak w tle, jak
cierń pod skórą, stale obecny jest niepokój. Ulfa ma mgliste, ale przerażające
wizje a dawne doświadczenia z rozzłoszczoną tłuszczą, która równie szybko
zapomina o wdzięczności, co oskarża o wszelkie nieszczęścia miejscową wiedźmę,
nauczyły ją ostrożności. Nie bez powodu trzyma się na uboczu.
Opowieść toczy się powoli,
leniwie. Obserwujemy Ulfę i Annę przy zbieraniu ziół, przygotowywaniu maści i
naparów, żyjące w spokoju i w zgodzie z przyrodą. Z zagajnika wyłania się lisia
rodzina, na moment pojawia się nawet wilczyca. Dopiero finał zmienia wszystko i
pokazuje, czy podskórny lęk Ulfy miał uzasadnienie i co naprawdę kryło się w
jej wizjach. I dopiero on zamyka opowieść w ramach lokalnej legendy, którą
można opowiadać przy ognisku.
Książka jest krótka, ale napisana
w sposób niezwykle wciągający. Dodatkowym atutem są liczne wzmianki o roślinach
i grzybach leczniczych.
Tekst i zdjęcie: Anna Dyczko, Międzyczas
https://linktr.ee/annadyczko_mczas
https://www.facebook.com/M-czas-103770337714212
https://www.instagram.com/annadyczko_mczas

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz