piątek, 19 grudnia 2025

Patrycja Dzień "Dalia"

Tytuł: "Dalia"

Autor: Patrycja Dzień

Wydawnictwo: Mięta

Ilość stron: 416

Data wydania: 16-10-2025

Moja ocena: 9/10

 

To książka zdecydowanie inna niż większość erotyków zalewających rynek. Scen jest tu naprawdę dużo, ale mają w sobie oryginalność, której często brakuje w tym gatunku. Wiele erotyków to „kopiuj-wklej”: te same dialogi, te same schematy. Tutaj jest inaczej.

Najbardziej bawi fakt, że główna bohaterka, Marysia, jest pisarką, która ma stworzyć erotyk, choć zupełnie nie zna tego gatunku. Żeby porwać czytelników, rusza więc po inspirację do nocnego klubu Dalia, gdzie uczestnicy mogą oglądać różne pikantne scenki. Wprowadza ją tam Sebastian, oficjalnie ochroniarz, nieoficjalnie człowiek od zadań specjalnych Justyny, pewnej siebie szefowej tego miejsca i niezwykle charakterystycznej postaci.

Cała ta trójka naprawdę przyciąga uwagę.

Marysia Banach tworzy w drewnie, ma fenomenalnego psa, wrednego byłego chłopaka i rozwiązłą przyjaciółkę. Podczas pisania zatraca się tak bardzo, że potrafi zapomnieć o jedzeniu i spaniu. Dobrze, że nie ma dzieci, bo chodziłyby głodne i brudne.

Sebastian nosi w sobie bolesną przeszłość i od dawna nie wpuścił do serca żadnej kobiety. I tu niespodzianka: to nie on stara się o Marysię, lecz ona o niego. Jest pewna siebie, bez kompleksów i przekonana, że każdy mężczyzna ulegnie jej urokowi… tymczasem trafił jej się trudny przypadek. Sebastian uporczywie zaprzecza własnym pragnieniom, bo wciąż żyje przeszłością.

Justyna natomiast prowadzi Dalię jak każdą inną firmę. Nie wstydzi się swojej działalności, wręcz przeciwnie: uważa, że świat byłby lepszy, gdyby ludzie częściej się bzykali.

Chociaż książka ma bardzo rozbudowaną sferę erotyczną, to jednak bohaterowie grają tu pierwsze skrzypce. Sceny są szczegółowe, czasem bardzo, ale nie sprowadzają się do samych aktów. Widać w nich emocje i psychiczne reakcje postaci. Największy plus? Język. Autorka pisze wprost, używając nazw anatomicznych, ale robi to z wyczuciem. Nie ma tu wulgarności ani infantylnych zwrotów na określenie części intymnych, które często potrafią wywołać jedynie zakłopotany uśmiech.

Większość akcji toczy się w Dalii, gdzie Marysia zbiera inspiracje do swojego bezwstydnego hitu. Ale bohaterka ma również własne życie: trenuje sztuczki z psem, pracuje w drewnie, a w jej warsztacie obowiązkowo wiszą kalendarze z gołymi babami.

Uwagę zwracają też ciekawie zarysowane postacie poboczne: przyjaciółka oraz rodzice Marysi. Opinia jej ojca o kobietach jest zachwycająca i szkoda, że tak rzadko spotykana. Dzięki obserwacji jej rodziców można zrozumieć skąd w Marysi ten luz w sprawach damsko-meskich i brak zahamowań.

Towarzyszymy Marysi w jej codzienności: w próbach uwiedzenia Sebastiana, konfrontacji z wrednym byłym, świętowaniu urodzin matki. Zachwyciła mnie jej wspaniała relacja z psem.

Nie jestem wielką fanką erotyków, ale ta książka, mimo tak wielu gorących scen, naprawdę przypadła mi do gustu. W Dalii nic nie dzieje się na siłę. Nie ma przymusu, nie ma presji. Każdy bierze udział w tym, na co ma ochotę.

Podsumowując: książka broni się nie tylko odważną stroną erotyczną, ale też świetnie poprowadzoną warstwą obyczajową. Bohaterowie są naprawdę ciekawi, również ci drugoplanowi, a sceny, choć pikantne, są oryginalne i opisane z sensem, bez zbędnej wulgarności czy tandety. Dzięki temu „Dalia” to coś więcej niż erotyk; to pełnokrwista historia z charakterem i dużą dawką dobrej rozrywki.


Tekst i zdjęcie: Anna Dyczko, Międzyczas

https://linktr.ee/annadyczko_mczas

https://www.facebook.com/M-czas-103770337714212

https://www.instagram.com/annadyczko_mczas

https://www.wattpad.com/user/AnnaDyczko

https://www.tiktok.com/@anna_dyczko



 

  

poniedziałek, 8 grudnia 2025

Leszek Adamczewski "Heweliusz i inne przemilczane katastrofy powojennej Polski"

Tytuł: "Heweliusz i inne przemilczane katastrofy powojennej Polski"

Autor: Leszek Adamczewski

Wydawnictwo: Replika

Ilość stron: 336

Data wydania: 09-09-2025

Moja ocena: 8/10

 

Książka w większym formacie, wydana w twardej oprawie, rozpoczyna się od jednej z katastrof: kolejowej pod Wadowicami. Nie posiada posłowia: po opisie ostatniego zdarzenia, górniczego, od razu przechodzimy do bibliografii.

Autor koncentruje się wyłącznie na opisie różnego rodzaju wypadków: na ziemi, morzu, w powietrzu, a także pod ziemią. O wielu z nich faktycznie wcześniej nie słyszałam. Część była skutkiem błędu człowieka i mogła zostać uniknięta, inne pojawiły się nagle i bez ostrzeżenia, jak ulewny deszcz nad Legnicą w 1977 roku czy wybuch gazu pod warszawską Rotundą w 1979.

Wszystkie katastrofy zostały przedstawione bardzo szczegółowo, a całość uzupełniają oryginalne, czarno-białe zdjęcia z tamtych lat. Są najczęściej niewyraźne, ale może to i dobrze: w końcu fotografowie nie stronili wówczas od dokumentowania szczątków ofiar, co dziś byłoby nie do pomyślenia. W książce drastycznych obrazów właściwie nie ma, najwyżej czyjaś ręka wystająca z rumowiska albo ludzie przykryci na noszach.

Uprzedzam jednak: po lekturze możecie zacząć nieco bardziej obawiać się podróży, bo samoloty, pociągi, a nawet autobusy rozbijają się tu praktycznie w każdym rozdziale. Zdjęcia wraków uzmysławiają ogrom działających sił i bezradność przerażonych pasażerów. Oprócz tytułowego Heweliusza autor opisuje też wiele głośnych spraw, w tym katastrofę samolotu, w którym zginęła m.in. Anna Jantar.

Nie zawsze znamy precyzyjne przyczyny tragedii czy jej pełny przebieg, lecz widać, że autor starał się dotrzeć do faktów na tyle, na ile było to możliwe. Wiele wypadków okazało się skutkiem chciwości: promy i samoloty były wyeksploatowane, wymagały remontu, lecz oszczędzano na bezpieczeństwie, przewożąc zarówno towary, jak i ludzi sprzętem, który dawno powinien zostać wycofany.

W książce pojawia się też wątek ludzkiej solidarności. Często zanim przyjechały karetki, poszkodowanych zabierano do szpitali prywatnymi samochodami, a były to czasy sprzed internetu i telefonii komórkowej. Ludzie potrafili działać szybko i sprawnie, choć z drugiej strony trudno dziś ocenić, na ile ich „ofiarność” była później koloryzowana przez władze ludowe. Autor wspomina również o hienach pojawiających się na miejscu każdej tragedii i próbujących coś dla siebie uszczknąć; niestety takie osoby znajdowały się zawsze.

Moim zdaniem katastrofy przedstawione są rzetelnie, a osoby chcące zgłębić temat znajdą na końcu książki bogatą bibliografię. Polecam tę pozycję wszystkim zainteresowanym powojenną historią Polski oraz prawdziwymi historiami ludzkich dramatów.

 

  

Tekst i zdjęcie: Anna Dyczko, Międzyczas

https://linktr.ee/annadyczko_mczas

https://www.facebook.com/M-czas-103770337714212

https://www.instagram.com/annadyczko_mczas

https://www.wattpad.com/user/AnnaDyczko

https://www.tiktok.com/@anna_dyczko


Sylwia Winnik "Moc truchleje. Święta w cieniu wojny. Historie wigilijne 1939-1945"

Tytuł: "Moc truchleje. Święta w cieniu wojny. Historie wigilijne 1939-1945"

Autor: Sylwia Winnik

Wydawnictwo: Mando

Ilość stron: 264

Data wydania: 29-10-2025

Moja ocena: 10/10

 

„Moc truchleje” Sylwii Winnik to poruszająca opowieść o świętowaniu na przekór wojnie i opresji.

Lata 1939–1945.

Gdyby choinki, nieme i nieruchome świadkinie tamtych wydarzeń, potrafiły płakać z pewnością zalałyby się łzami. Ten kontrast robi w tych historiach największe wrażenie. Święta, które zwykle kojarzą się z radością, tu stają się czasem skrajnego bólu: pod obozową choinką żałobny stos, w mieście drzewko patrzące na „rozwałkę”.

A jednak ludzie wciąż pragnęli choć odrobiny normalności w nienormalnych czasach. Dzielili się kawałkiem chleba, ozdabiali swoje drzewka przedmiotami, które dziś uznalibyśmy za śmieci, byle coś błyszczało. Prowizorka, tęsknota i ogromna potrzeba nadziei. To świętowanie, choć skromne, jest szczególnie wzruszające, bo wypływało prosto z serc.

Więźniarki organizowały w obozie pasterkę, ryzykując bardzo wiele. Obowiązywał zakaz mówienia po polsku. Mimo nieludzkich warunków odbywały się jednak uroczyste Wigilie z prowizoryczną szopką, ozdobami i kolędami. Autorka opisuje jedną z takich Wigilii z 1944 roku, kiedy esesmani, świadomi nadchodzącej klęski, przymykali oczy na obchody Bożego Narodzenia.

Książka jest bolesna, tym bardziej że oparta na faktach, ale Sylwia Winnik opowiada te historie z ogromnym współczuciem i empatią. Wzrusza determinacja ludzi, którzy nie rezygnowali z tradycji nawet w najcięższych okolicznościach, traktując ich pielęgnowanie jako formę buntu i zachowania godności mimo realnego ryzyka.

Na końcu książki znajdziemy przepisy wigilijne z czasów wojny, m.in. pierogi z samymi ziemniakami, bo w biedzie to właśnie one królowały na stołach, także pod postacią babki ziemniaczanej. Całość uzupełniają autentyczne ilustracje ze zbiorów prywatnych i muzealnych.


Tekst i zdjęcie: Anna Dyczko, Międzyczas

https://linktr.ee/annadyczko_mczas

https://www.facebook.com/M-czas-103770337714212

https://www.instagram.com/annadyczko_mczas

https://www.wattpad.com/user/AnnaDyczko

https://www.tiktok.com/@anna_dyczko



 

 

czwartek, 4 grudnia 2025

Sara Rzeczycka "Mikołaj do wynajęcia"

Tytuł: "Mikołaj do wynajęcia"

Autor: Sara Rzeczycka

Wydawnictwo: Sara Rzeczycka

Ilość stron: 272

Data wydania: 20-11-2025

Moja ocena: 8/10

 

„Mikołaj do wynajęcia” Sary Rzeczyckiej

to ciepła, świąteczna opowieść o sile przypadkowych spotkań.

Błażej, który po zawodzie miłosnym opuszcza rodzinne strony i próbuje ułożyć sobie życie na nowo, dorabia jako Mikołaj do wynajęcia. Jego pierwszą klientką jest Natalia, samotna mama kilkuletniego Maciusia.

Maciek jest radosną iskierką w powieści, a więź między nim a Natalią roztapia serce. Widać, że jest dla niej całym światem. Błażej natomiast dał się zwieść nadziei na przyszłość z kobietą, która ostatecznie wybrała kogoś innego. Rozumiem jego motywacje, był honorowy i musiał poczuć się jak głupiec gdy prawda o niej wyszła na jaw.

Relacja Błażeja i Natalii od pierwszej chwili ma w sobie naturalne ciepło. Spędzony wspólnie wigilijny wieczór oraz sympatia Maćka stają się początkiem czegoś wyjątkowego, lecz nie wszystko idzie gładko. Podoba mi się, że autorka nie prowadzi tej historii prostą drogą od pierwszego spojrzenia do „żyli długo i szczęśliwie”. Bohaterowie muszą zmierzyć się z przeszkodami, a dystans, jaki się między nimi pojawia, pozwala im ocenić siłę rodzącego się uczucia.

Szczególnie interesującym wątkiem jest tajemnicza postać, która pojawia się w kluczowych momentach na drodze Błażeja, jakby miała go naprowadzić na właściwe decyzje, po czym znika bez śladu. To subtelny, niemal magiczny akcent, pozostawiający pole do interpretacji.

Natalia, cierpliwa i pełna ciepła, oraz Błażej, stawiający lojalność ponad porywami serca, łatwo budzą sympatię. Książkę „Mikołaj do wynajęcia” czyta się lekko i szybko, a cała historia ma w sobie taki vibe świątecznej love story, że aż prosi się o filmową adaptację. 



Tekst i zdjęcie: Anna Dyczko, Międzyczas

https://linktr.ee/annadyczko_mczas

https://www.facebook.com/M-czas-103770337714212

https://www.instagram.com/annadyczko_mczas

https://www.wattpad.com/user/AnnaDyczko

https://www.tiktok.com/@anna_dyczko


Janusz Onufrowicz "Portfel z ludzkiej skóry"

Tytuł: "Portfel z ludzkiej skóry"

Autor: Janusz Onufrowicz

Wydawnictwo: Prozami 

Ilość stron: 424

Data wydania:  21-10-2025

Moja ocena: 10/10

 

Szalony pościg na początku i strzelanina na końcu, kontrowersyjny temat, niebanalny bohater - ta książka ma to wszystko.

Wciąga od pierwszych stron i trzyma w napięciu aż do finału.

Główny bohater to dokładnie taki typ, jakiego lubię: moralnie niejednoznaczny, socjopata, ale stojący po stronie porządku. Można by powiedzieć: chaotyczny dobry. Kosmos to policjant, który stracił partnera na służbie i obecnie współpracuje z aspirant Martą Olszak, policjantką i samotną matką rezolutnej dziewczynki. Z tą małą nie sposób się nudzić, chociaż jej sytuacja rodzinna jest trudna. Czasem to, co dziewczynka mówi czy rysuje, aż podnosi ciśnienie.

Już sam tytuł zapowiada kontrowersyjny temat. Podczas wypadku z jednego z samochodów wypada portfel wykonany z ludzkiej skóry, z rzęsami. Samo wyobrażenie jest makabryczne. Wkrótce policja odkrywa, że ktoś przetrzymuje i wyzyskuje do pracy pewnego mężczyznę. Trop prowadzi do współczesnej organizacji nazistowskiej, której członkowie świetnie się maskują, udając zwyczajnych ludzi. Wciąż jednak działają… w sposób absolutnie przerażający. I ten portfel nie jest jedynym przedmiotem, który mrozi krew w żyłach.

Śledztwo kieruje bohaterów w miejsce do złudzenia przypominające te z czasów drugiej wojny światowej. Autor porusza też temat faktów historycznych: przypomina, że wiele znanych dziś marek dorobiło się wtedy na ludzkiej krzywdzie. Interesy stały ponad prawem i moralnością. Dziś niby mamy równość, ale bogaci nadal mogą więcej, a dobry prawnik potrafi zdziałać cuda.

Postacie są bardzo charakterystyczne. Marta Olszak próbuje pogodzić służbę z opieką nad córką, co okazuje się niezwykle trudne.

W tle śledztwa inni policjanci z Kłodzka walczą z nadciągającą falą powodziową: to realne, wielokrotnie doświadczane przez to miasto zagrożenie. W tych okolicznościach Kosmos i Olszak w pewnym momencie muszą działać sami. Oboje czasem naginają przepisy, ale konsekwentnie podążają za własnym sumieniem.

Intryga, choć fikcyjna, wydaje się przerażająco możliwa, zwłaszcza jeśli miałaby wsparcie kilku bogatych i wpływowych osób.

Książkę czyta się świetnie od początku do końca. Polecam!


Tekst i zdjęcie: Anna Dyczko, Międzyczas

https://linktr.ee/annadyczko_mczas

https://www.facebook.com/M-czas-103770337714212

https://www.instagram.com/annadyczko_mczas

https://www.wattpad.com/user/AnnaDyczko

https://www.tiktok.com/@anna_dyczko



 

  

poniedziałek, 1 grudnia 2025

Ewa Król "Kiedy spadnie szklany śnieg". Recenzja patronacka.

Tytuł: "Kiedy spadnie szklany śnieg"

Autor: Ewa Król 

Wydawnictwo: Światy Równoległe

Ilość stron: 340

Data wydania: 19-11-2025

Moja ocena: 10/10

 

Dla Eleonory magia świąt skończyła się wraz ze śmiercią najważniejszej osoby w jej życiu. Ma trzydzieści lat i od czterech lat nie celebruje Bożego Narodzenia. Mieszka w domu po babci, a z każdą bombką na choince wiąże się inne wspomnienie. I właśnie ta choinka staje się kluczem do przemiany, bo ktoś, czy to duchy, czy świąteczna magia, postanawia pomóc jej odzyskać radość tego czasu.

Od pierwszego grudnia codziennie pęka jedna bombka, przywołując kolejne świąteczne wspomnienia: rodzinne chwile, dawną bliskość i przede wszystkim jego: Adama, bez którego życie Eleonory straciło barwy. Dzięki temu powracają zarówno dobre momenty, jak i te trudniejsze: burzliwe nastoletnie lata, dorastanie, oddalenie, a także prawdy o ich relacji, które Eleonora dotąd wypierała.

Zakończenie jest tak poruszające, że naprawdę warto przygotować chusteczki. Jeśli szukacie historii, która pozwoli wam znów uwierzyć w świąteczną magię jednocześnie ciepłą, życiową i delikatnie baśniową to ta powieść będzie idealnym wyborem.

  

Zdjęcie z materiałów wydawcy.

Tekst: Anna Dyczko, Międzyczas

https://linktr.ee/annadyczko_mczas

https://www.facebook.com/M-czas-103770337714212

https://www.instagram.com/annadyczko_mczas

https://www.wattpad.com/user/AnnaDyczko

https://www.tiktok.com/@anna_dyczko


Magdalena Ostrowska-Dołęgowska "Insta Story"

Tytuł: "Insta Story"

Autor: Magdalena Ostrowska-Dołęgowska

Wydawnictwo: Alegoria

Ilość stron: 344

Data wydania: 25-10-2025

Moja ocena: 9/10

 

"Insta Story" M. Ostrowskiej to opowieść o Andżelice, studentce rzeźby na warszawskim ASP, która dźwiga trudną, naznaczoną brakiem matki i surowością ojca, przeszłość. Ojciec, kochający, lecz skupiony na dawnych ranach, stawia córce wygórowane oczekiwania i nie potrafi dostrzec jej indywidualności, żyjąc obawą, że powtórzy błędy matki. Gdy praca Angel nie zostaje zakwalifikowana na wystawę, dziewczyna bardzo przeżywa porażkę, bo wie, jak ważny jest dla ojca jej sukces.

W akcie frustracji wyrzuca na śmietnik anielskie skrzydła, które znajdują Aleks Grodzki, młody, zdolny fotograf. To przypadkowe spotkanie staje się początkiem ich współpracy i „anielskiego” projektu na Instagramie. W sieci Angel poznaje również Ivana. Mężczyzna, który miał być plasterkiem na złamane serce, okazuje się kimś bardziej wartościowym niż donoszą plotki.

Angel jest emocjonalnie rozdarta między dwoma mężczyznami: ambitny i twórczy Aleks jest jej artystyczną bratnią duszą; Ivan jest romantyczny i oddany, lecz pozbawiony większych aspiracji. Dziewczyna wychowana w świecie sztuki, stoi u progu dorosłości i musi zdecydować, czego naprawdę pragnie, w miłości i w życiu. Niezwykły zbieg okoliczności pokazuje jej, że nic nie jest oczywiste i do sukcesu może prowadzić wiele dróg.

Styl M. Ostrowskiej wyróżnia się wysoką wrażliwością emocjonalną i umiejętnością zaglądania w najgłębsze przeżycia bohaterów. Autorka posługuje się współczesnym, swobodnym językiem, który naturalnie oddaje sposób komunikacji młodych ludzi, pełen potocznych zwrotów i frazeologizmów. Narracja lekko przechodzi od trudnych refleksji o rodzinie do ciepłych, intymnych rozmów, tworząc pełną emocji, autentyczną opowieść o szukaniu siebie.

Książka dla mnie była mocno angażującą emocjonalnie lekturą. Przeżywałam wzloty i upadki Angel razem z nią. Powieść prowokuje do zastanowienia jak byśmy postąpili na miejscu bohaterki oraz pokazuje jak powtarzają się losy pokoleń i jak przeszłość dziadków i rodziców ma wpływ na ich dzieci i wnuki. Autorka pokazuje pewne schematy, mogące być odtworzeniem rodzinnej traumy, lecz świadomość ich istnienia może pomóc zapobiec powtórce niepomyślnych zdarzeń.

Styl książki wskazuje, że jest skierowana do młodych czytelników, lecz i dorośli odnajdą w niej mądrą rozrywkę. Polecam!


Tekst i zdjęcie: Anna Dyczko, Międzyczas

https://linktr.ee/annadyczko_mczas

https://www.facebook.com/M-czas-103770337714212

https://www.instagram.com/annadyczko_mczas

https://www.wattpad.com/user/AnnaDyczko

https://www.tiktok.com/@anna_dyczko