niedziela, 28 czerwca 2020

"To nie jest amerykański film" Nadia Szagdaj

Tytuł: "To nie jest amerykański film"
Autor: Nadia Szagdaj
Wydawnictwo: Dragon Kryminał
Ilość stron: 320
Rok wydania: 2019
Book tour: Czytam dla przyjemności

Opis z okładki:
"Matka Oliwii zostaje porwana. Rodzina dostaje żądanie okupu, ale po pewnym czasie porywacze milkną. Policja jest bezradna. Kiedy wszyscy tracą już nadzieję, kobieta się odnajduje. Nikt nie wie, co przeżyła, ponieważ uparcie milczy i odmawia współpracy z policją. Oliwia próbuje skłonić matkę do złożenia zeznań. Nie zdaje sobie sprawy, że teraz to jej grozi śmiertelne niebezpieczeństwo.
Rozpoczyna się zabójcza gra, w której nikt nie jest tym, za kogo się podaje..."

Recenzja:
Gdy matka Oliwii wraca do domu i uparcie milczy, odmawiając zeznań, jej córka początkowo próbuje przekonać rodzicielkę do rozmowy, jednak w końcu, zniechęcona, postanawia dowiedzieć się prawdy na własną rękę. Wspólnie z przypadkowo poznanym Adamem rozpoczyna prywatne dochodzenie.
Dziewczyna stara się odkryć rodzinne sekrety, lecz jej bliscy odmawiają współpracy.
Rusza więc tropem przeszłości i szuka na własną rękę. To, co uda jej się okryć, wstrząśnie nią i całkowicie zmieni jej obraz rodziny. Może także okazać się niebezpieczne, bo przeszłość lubi powracać i komplikować życie w najmniej oczekiwanym momencie.

"To nie jest amerykański film. (...) To jest rzeczywistość. Twoja rzeczywistość." 

Najbardziej zaskakujące jest zakończenie tej historii. Kiedy czytelnik jest przekonany, że pojął już wszystko, autorka na ostatnich stronach odkrywa ostatnią kartę, która wszystko zmienia.

Powieść jest ciekawa i wciągająca, choć trochę irytowali mnie bohaterowie. W zasadzie żadnego z nich nie da się polubić.
Oliwia często musiała się zatrzymać i pomyśleć. Niby chciała odkryć prawdę a jednocześnie się jej bała. Sama nie była pewna czego chce. Dziewczyna często przyjeżdża na działkę za miastem, gdzie odpoczywa od codziennych problemów. To miejsce stanowi jej azyl.

"Gwiazdy migotały nade mną, gdy siedziałam na pomoście nieopodal domu. Z jednej strony wszystko spowite było mrokiem, z drugiej księżyc, prześwitujący od czasu do czasu przez chmury, rozjaśniał noc miękką poświatą. To była taka jasna ciemność. Zupełnie zresztą jak cisza, która wcale nie była ciszą. Była brakiem dźwięków miasta. Rozbrzmiewała żabią piosenką, kwileniem nocnych ptaków i szumem wodnych traw. Siedząc i patrząc w tę nieskończoność na niebie, myślałam o tym, jak niewiele moje problemu znaczą dla otaczającego mnie świata. Szczególnie bezkresnego kosmosu, którego cząsteczką stałam się po narodzinach i który od samego początku raczej tego nie zauważył. Znałam tylko jedną osobę, której zależało na rozwiązaniu tych problemów i postawieniu przez wymiarem sprawiedliwości sprawców mojej krzywdy. Tą osobą byłam ja."

Oliwia Pol jest niezwykle samotna. Nie ma przyjaciółki, której mogłaby się wygadać. Pomimo, iż jest z wykształcenia psychologiem nie potrafi dotrzeć do matki. Czuje się bezradna wobec sytuacji. Rzeczywistość ją przerasta. Nie może liczyć także na wsparcie rodziny a jednak uparcie dąży do celu. Z przerwami na nastrojowe kolacje przy winie i rozmyślania o wszechświecie i całej reszcie.

Ojciec i brat Oliwii są ledwie zarysowani, w zasadzie przezroczyści a matka obrażona na cały świat skrywa się za kłębami papierosowego dymu. Taka trochę patologiczna rodzinka. W zasadzie chciałoby się rzucić to wszystko i wyjechać na drugi koniec świata. Rodzinę Polów trzymają razem chyba tylko pieniądze.

Oliwia jednak szuka odpowiedzi na swoje pytania i wątpliwości. Podążamy za nią do miejsca zamieszkania przodków i obserwujemy powoli rozwijającą się intrygę, aż do zaskakującego rozwiązania.

Książkę przeczytałam w ramach book tour, zorganizowanego przez Andżelikę z bloga "Czytam dla przyjemności". Dziękuję za możliwość udziału.


1 komentarz: