wtorek, 11 maja 2021

J. C. Green "Ukochany pacjent". Recenzja przedpremierowa.

Tytuł: "Ukochany pacjent"

Autor: J. C. Green

Wydawnictwo: Muza

Ilość stron: 320

Data premiery: 12-05-2021

Moja ocena: 5/10


"Nigdy nie byłam szczególnie pruderyjna. Od kiedy poznałam Gabriela, polubiłam dobre bzykanie, ale małżeński seks zaczynał być już trochę nudny, a po wypadku małżonek zdecydowanie mnie unikał, choć wszystko działało u niego jak trzeba. Leo wyzwolił we mnie to, co najbardziej perwersyjne. Wyzbywam się wszelkich zahamowań. I czułam się... wolna."

 

Luiza Rajska trwa w nieudanym małżeństwie i poczuciu winy, w które wpędza ją mąż. Wydaje się jej, że kocha Gabriela, dopóki nie poznaje Leo. Wie, że mężczyzna jest powiązany ze światkiem przestępczym, ale ach! jakie on ma ładne oczy. Pani doktor zakochuje się błyskawicznie.


"Ty i ja - szeptał, kładąc rękę na moim udzie i przesuwając ją w górę - jesteśmy dla siebie stworzeni. Dlatego nie chcę cię stracić. Jeszcze nie teraz - dodał, i to mnie zaniepokoiło. - Dam ci to pierdolone szczęście, czy tego chcesz, czy nie."

"- Dlaczego ja przyciągam takich niebezpiecznych ludzi? - spytałam z westchnieniem."

 

To w zasadzie jedyna refleksja kochliwej lekarki, która skacze z kwiatka na kwiatek. Bez zastanowienia co niesie ze sobą związanie się z tym mężczyzną, kim on jest i co może ją czekać przy jego boku. Kobieta sprawia wrażenie jakby zapominała o poprzednim partnerze ledwie wpadnie jej w oczy kolejny. I nie dotyczy to jedynie Gabriela i Leo. 


"- Bo jesteś dobra, piękna i mądra. A nas, łajdaków, ciągnie do takich kobiet. No i niezła z ciebie dupa."

 

Luiza mruga rzęsami i nogi jej miękną. Cóż to za komplement. Co tam lata studiów i odpowiedzialna praca. Leo rozczula ją jednak jeszcze bardziej kiedy oferuje sprzątnąć jej byłego.


"Wziął moją dłoń i lekko ścisnął. - Zawsze możesz na mnie liczyć. Wiesz o tym? No, a poza tym bardzo dobrze strzelam, więc wiesz, gdybyś miała dość... - Puścił do mnie oko. - Umiem też wynieść i zakopać ciało. 

Jaki on cudowny, pomyślałam, opierając ciężką głowę o szybę i walcząc z sennością. Pod tymi tatuażami i groźnym wyglądem krył się dobry i wyrozumiały człowiek. Bandzior o złotym sercu."

 

Dobry i niewinny, prawie jak przedszkolak. Można urządzić kinder bal. Gdzie są balony?


"Niemal cały dzień spędziliśmy w łóżku. Wygłupialiśmy się, gadaliśmy, szminką rysowałam na jego ciele kwiatki, pisałam różne słowa. Leżeliśmy spleceni, on bawił się moimi włosami. Później drzemaliśmy, a potem znowu się kochaliśmy, bo Leo mógł prawie bez przerwy. Zaczęliśmy oglądać serial o szatanie, jednak gdy zauważył, że za bardzo skupiam się na wyglądzie głównego bohatera (który był bosko przystojny), wyrwał mi pilota i zmienił program. Leciał jakiś western, którego połowę przespałam."

 

W pewnym momencie nasza bohaterka przyznała, że nie myśli głową, lecz inną częścią ciała. Z grzeczności nie zaprzeczę.

Plusem powieści jest to, że szybko się ją czyta. Fabuła nie wymaga myślenia. Mamy tu ciągłą akcję z erotycznymi wstawkami. Dzieje się naprawdę dużo i szybko. Ciekawa intryga z udziałem Gabriela i zaskakujące odkrycie tożsamości Luizy pod koniec. Kolejny plus za umieszczenie akcji w Polsce.

Niestety bohaterowie są dość płytcy i bezrefleksyjni. Nie wiemy co czują, tylko co robią. Nie znamy ich pobudek. Była akcja, sceny miłosne, lecz zabrakło chemii. Nie umiałam wczuć się w położenie bohaterów.

Luiza, wzięty chirurg, mało bywa w szpitalu. W zasadzie nie ma problemu z wzięciem sobie wolnego. Kobieta jest bardzo naiwna, łatwowierna. Nie budzi sympatii. W porządku, jest dobra, w końcu pracuje w szpitalu a to jednak służba. Wiemy, że jest dobra w swoim fachu i oddana wobec pacjentów. Nie widzimy jej jednak zbyt często w tym środowisku. Autorka skupiła się głównie na wątku romansowym.

Niewiele jest w książce relacji pomiędzy główną bohaterką a jej tatą i przyjaciółką. Oni tylko przewijają się gdzieś w tle a przecież to najważniejsze osoby w jej życiu.

On Leo nie wymagałam zbyt wiele, w końcu to gangster. Jest do bólu przewidywalny: lubi się ostro zabawić i znaczy swój teren. Swoją kobietę traktuje jak własność, zabawkę uprzyjemniającą czas poza "pracą".

Najbardziej interesujący wydał mi się Paweł, którego poznajemy w finale opowieści. 

Kolejną sprawą jest styl. Daruję sobie szczegółową analizę, po prostu to tu zostawię:


"- Leo, to co robimy? Dużo ryzykujemy. Przecież ten transport nagrał gang Siwego. Jeśli mu go wyrwiemy, a na pewno nam się uda, bo jesteśmy zajebiście dobrzy, a on ma samych ćwoków, jak nic będzie wojna." 

"No i zajechali pod mój dom i zaczęła się strzelanina."

"Znacie odgłos pękającego lodu albo plastiku, gdy się go za bardzo wygnie? Właśnie taki dźwięk wydało moje serce, gdy rozpadło się na milion kawałków." (Czy to odgłos serca miażdżonego ręką złej czarownicy?)

"Kula przeszywająca moje serce może nie jest prawdziwa, lecz zadaje ból. Tą kulą jest on." 

 

"- To brzmi jak fabuła kiepskiego filmu - stwierdziłam." 


Tym optymistycznym akcentem kończę niniejszą recenzję. Myślę, że książka może spodobać się młodszym (18+), mniej wymagającym czytelnikom ze względu na prosty, chwilami wręcz prymitywny, styl. Mnie, niestety, nie przypadła do gustu. 

Dziękuję wydawnictwu Muza za egzemplarz recenzencki.


Tekst i zdjęcie: Anna Dyczko, Międzyczas

https://www.facebook.com/M-czas-103770337714212

https://www.instagram.com/annadyczko/

https://www.wattpad.com/user/AnnaDyczko




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz