środa, 29 października 2025

Magdalena Winnicka "Ujawnione"

Tytuł: "Ujawnione"

Cykl: Klauzule tajności, tom 4

Autor: Magdalena Winnicka

Wydawnictwo: Natios

Ilość stron: 304

Data wydania: 17-09-2025 

Moja ocena: 8/10

 

To już koniec przygody z Sarą i Krystianem i może właśnie dlatego tak długo odkładałam przeczytanie finałowego tomu. Krystian został oficjalnie ujarzmiony. Pamiętacie jego słowa? Nigdy się nie zakocham, nigdy się nie ożenię, nigdy nie będę mieć dzieci. A jednak Sara, ze swoją radosną niefrasobliwością, chyba od początku wiedziała, że i tak postawi na swoim.

Gdy Krystian wyjechał na daleką, długotrwałą misję, wydawało się, że to już koniec ich historii. Los jednak miał inne plany. Mężczyzna musi wrócić na przepustkę w bardzo smutnych okolicznościach, by zidentyfikować bliskich, którzy zginęli w tragicznym wypadku. W tym tomie znajdziemy więc trzy pogrzeby i jeden ślub, prawie jak w tytule znanego filmu.

Krystian przechodzi ogromną przemianę. Czy to zasługa Sary, traumy wojennej, czy może przeżytej straty? Niezależnie od przyczyny, z tą samą gorliwością, z jaką wcześniej oddawał się pracy, teraz przygotowuje się do roli męża i ojca. Staje się ekspertem w dziedzinach, które dotąd były mu zupełnie obce.

Oczywiście, zanim stanie na ślubnym kobiercu, czeka go rozmowa z ojcem Sary a ich konfrontacja, pomimo poważnego tonu obu, ma w sobie coś komicznego. Sara raz po raz śmieje się do łez, nawet gdy nie jest pewna, czy Krystian żartuje, a ich znajomi patrzą na niego z politowaniem, słysząc jego przekonanie, że wychowanie dziecka nie może być aż tak trudne. Bo oto Krystian nagle marzy o dużej rodzinie, najlepiej o bliźniakach i to niemal obsesyjnie. Sara zaczyna się nawet zastanawiać, czy to nie objawy PTSD po dramatycznych wydarzeniach na misji.

Mimo że Krystian wciąż ma problem z czułymi zdrobnieniami i spontanicznymi uściskami, robi wszystko, by okazać Sarze, jak bardzo ją kocha.

„Ujawnione” to czułe i pełne emocji zakończenie historii Sary i Krystiana. Magdalena Winnicka po raz kolejny udowadnia, że potrafi łączyć humor z romantyzmem i wzruszeniem, a przy tym pokazać przemianę bohatera w sposób wiarygodny i poruszający. To tom, po którym trudno się rozstać z bohaterami, ale łatwo się uśmiechnąć. 


Tekst i zdjęcie: Anna Dyczko, Międzyczas

https://linktr.ee/annadyczko_mczas

https://www.facebook.com/M-czas-103770337714212

https://www.instagram.com/annadyczko_mczas

https://www.wattpad.com/user/AnnaDyczko

https://www.tiktok.com/@anna_dyczko



  

Marta Moeglich "Śmierć i belgijska czekolada"

Tytuł: "Śmierć i belgijska czekolada"

Autor: Marta Moeglich

Wydawnictwo: Filia

Ilość stron: 320

Data wydania: 23-07-2025

Moja ocena: 7/10

 

Marta Kuleczka przenosi się z rodziną do Belgii, gdzie ma rozpocząć nowe życie. Jej mąż dostał dobrą pracę, a ona sama uczy się języka i zajmuje trójką dzieci. W Polsce Marta była znaną influencerką parentingową i poznała zarówno blaski, jak i cienie popularności. Chcąc odciąć się od przeszłości, zaszyła się w obcym kraju. Miało być spokojnie i sielankowo, tymczasem na progu własnego domu potyka się o ciało nieznajomego mężczyzny.

Gdy policja prowadzi śledztwo i wyłącza dom Kuleczków z użytku, z pomocą przychodzi sąsiadka Therese. Razem z nią oraz szwagierką Marta, niczym bohaterki cozy crime, postanawiają na własną rękę rozwiązać zagadkę śmierci mężczyzny. Wkrótce kobieta odkrywa, że nie wiedziała wszystkiego ani o swoim mężu, ani o ludziach z najbliższego otoczenia.

Choć tytuł zapowiada kryminał, „Śmierć i belgijska czekolada” to raczej powieść obyczajowa z wątkiem detektywistycznym. Marta Moeglich skupia się przede wszystkim na życiu prywatnym bohaterów, którzy zyskują sympatię czytelnika. Marta, próbując ułożyć sobie życie na nowo, musi w końcu zmierzyć się z przeszłością, od której chciała uciec, a która może okazać się jej jedynym ratunkiem.

Poza tytułową śmiercią jest tu też oczywiście czekolada: nieodłączny towarzysz rozmów i rozważań bohaterek. Bo przecież przy kubku gorącej czekolady myśli się najlepiej.


Tekst i zdjęcie: Anna Dyczko, Międzyczas

https://linktr.ee/annadyczko_mczas

https://www.facebook.com/M-czas-103770337714212

https://www.instagram.com/annadyczko_mczas

https://www.wattpad.com/user/AnnaDyczko

https://www.tiktok.com/@anna_dyczko



 

  

Krystyna Mirek "Światło gwiazd"

Tytuł: "Światło gwiazd"

Cykl: Willa pod kasztanem, tom 3

Autor: Krystyna Mirek

Wydawnictwo: Harde

Ilość stron: 384

Data wydania: 10-09-2025

Moja ocena: 8/10

 

"Światło gwiazd" to finałowy tom serii Willa pod kasztanem Krystyny Mirek, opowiadającej o uczuciowych perypetiach rodzeństwa.

Tym razem głos otrzymuje Dorota: dojrzała kobieta, która przez całe życie była strażniczką domowego ogniska. Zawsze przedkładała potrzeby innych nad własne, rezygnując z marzeń i pragnień. Teraz, po śmierci męża, gdy wreszcie mogłaby pomyśleć o sobie, napotyka opór ze strony syna. Ten zachowuje się jak strażnik moralności matki, obwiniając ją za to, że próbuje ułożyć sobie życie z innym mężczyzną. Posuwa się nawet do szantażu materialnego. To bardzo przykre, jak dzieci Doroty traktują jej poświęcenie jako coś oczywistego, oczekując, że wciąż będzie im usługiwać. Czy Dorota znajdzie w sobie siłę, by się postawić i zawalczyć o własne szczęście?

Autorka wraca również do historii młodszego pokolenia, które musi zdecydować, co jest dla nich naprawdę ważne. Istotnym elementem pozostaje tytułowa Willa pod kasztanem - dom, który babcia Kalina uczyniła symbolem bezpieczeństwa i rodzinnego ciepła. To miejsce, do którego wszyscy tęsknią. Sama willa, piękna, ale wymagająca troski, staje się marzeniem niektórych bohaterów, oazą spokoju, dla której niektórzy gotowi są poświęcić nawet prawdziwą miłość.

Nie brakuje też humoru. Zabawny jest wątek Bartka, któremu nieustannie coś przeszkadza w oświadczynach jakby los uparł się, by pokrzyżować jego plany. Bartek marzy o idealnym momencie a życie wciąż wchodzi mu w paradę. Na szczęście Ania okazuje się rozsądną, ciepłą osobą, dla której liczy się szczere uczucie, a nie pozory. Potrafi też zakasać rękawy i wspierać Bartka w walce z przeciwnościami złośliwego losu, gdy ten traci wiarę w siebie.

Czwarty, jesienny tom wieńczy całą serię. Wracamy do losów dobrze znanych postaci i otrzymujemy satysfakcjonujące zakończenie wszystkich wątków. To ciepła, podnosząca na duchu powieść, idealna dla tych, którzy lubią, gdy wszystko kończy się happy endem.


Tekst i zdjęcie: Anna Dyczko, Międzyczas

https://linktr.ee/annadyczko_mczas

https://www.facebook.com/M-czas-103770337714212

https://www.instagram.com/annadyczko_mczas

https://www.wattpad.com/user/AnnaDyczko

https://www.tiktok.com/@anna_dyczko



 

  

środa, 22 października 2025

Paweł Piliszko "Zdrowie na cito poproszę!"

Tytuł: "Zdrowie na cito poproszę!"

Cykl: Walka o zdrowie, tom 2

Autor: Paweł Piliszko

Wydawnictwo: Arbow.pl

Ilość stron: 272

Data wydania: 01-01-2025

Moja ocena: 8/10

 

Drugi tom zaczynamy na ostro: od polowania na rezonansa w labiryntach Pana Systema. Potem przychodzi czas na tortury fizjoterapii po latach zaniedbywania mięśni.

W tej części dominuje walka z systemem i próba zdobycia skierowania do sanatorium z ZUS. Dowiadujemy się, że na terminy najlepiej polować o świcie, a rehabilitacja wymaga więcej hartu ducha niż trening na maraton.

Nie brakuje absurdów, jak teleporada u ortopedy a przecież niektóre schorzenia lekarz powinien zobaczyć, a nie tylko przeczytać na kartce. Są też próby poprawienia kondycji: kroki, joga... Można się śmiać, ale często to śmiech przez łzy, bo starość nie minie nikogo z tych szczęśliwców, którzy do niej dotrwają.

Paweł Piliszko z humorem, ale i nutą refleksji, pokazuje, że system potrafi być bezlitosny. Te książki nie są tylko o sanatoriach, to raczej przewodniki po rzeczywistości, w której zdrowie staje się towarem deficytowym.

Nie powiem, żeby dylogia wzbudziła we mnie salwy śmiechu, raczej nastroiła do przemyśleń o przyszłości. Najlepiej dbać o siebie już teraz, żeby później nie być zdanym na łaskę systemu.

To mądre książki, w których za humorem stoi życiowe doświadczenie, podane lekko, ale z przesłaniem. 



Tekst i zdjęcie: Anna Dyczko, Międzyczas

https://linktr.ee/annadyczko_mczas

https://www.facebook.com/M-czas-103770337714212

https://www.instagram.com/annadyczko_mczas

https://www.wattpad.com/user/AnnaDyczko

https://www.tiktok.com/@anna_dyczko


Paweł Piliszko "Przepraszam, bo ja pierwszy raz"

Tytuł: "Przepraszam, bo ja pierwszy raz"

Cykl: Walka o zdrowie, tom 1

Autor: Paweł Piliszko

Wydawnictwo: Arbow.pl

Ilość stron: 288

Data wydania: 24-01-2024

Moja ocena: 7/10

 

„Przepraszam, bo ja pierwszy raz” to gotowy materiał na stand-up! Słuchając pewnie pękałabym ze śmiechu, a czytając tylko się uśmiechałam, bo kto zna NFZ, ten w cyrku się nie śmieje.

Na szczęście zdrowie mi dopisuje i do sanatorium się nie kwalifikuję, a od jesieni do wiosny sama sobie robię rozpiskę ćwiczeń i zabiegów.

Gdybym jednak kiedyś miała wybrać się do sanatorium, to ta książka stanowi niezły zamiennik spotkania zapoznawczego. Po jej lekturze wiadomo, że trzeba uzbroić się w cierpliwość, nie targać za dużo bagażu i obowiązkowo mieć słuchawki oraz multitool.

Najgorsze dla introwertyka jak ja jest to, że można trafić do pokoju wieloosobowego. Nic dziwnego, że Sabina z „Czwartego sikania Bożenki Kowalskiej” Jacka Galińskiego modliła się o jedynkę w niebie.

Ważna jest też punktualność oraz umiejętność integracji w niekończących się kolejkach pod gabinetami.

W pierwszym tomie poznajemy dekalog sanatoriusza i klasyfikację rodzajową Sanatorian.

Paweł Piliszko przedstawia świat uzdrowisk z humorem, ale i z dużą dozą realizmu. W tych żartach kryje się wiele prawdy o ludzkich przyzwyczajeniach, o naszej niecierpliwości i potrzebie bycia „pierwszym w kolejce”.


  

Tekst i zdjęcie: Anna Dyczko, Międzyczas

https://linktr.ee/annadyczko_mczas

https://www.facebook.com/M-czas-103770337714212

https://www.instagram.com/annadyczko_mczas

https://www.wattpad.com/user/AnnaDyczko

https://www.tiktok.com/@anna_dyczko


Paula Uzarek "Różdżkarstwo dla opornych"

Tytuł: "Różdżkarstwo dla opornych"

Cykl: Rozszczelnienie, tom 3

Autor: Paula Uzarek

Wydawnictwo: Empik Go

Ilość stron: 222

Data wydania: 14-03-2025

Moja ocena: 8/10

 

To trzeci i ostatni tom serii Rozszczelnienie, w którym nadchodzi decydujące starcie Sary z… no właśnie, tego musicie dowiedzieć się sami. Tym razem głównym zadaniem Sary jest uwierzyć w siebie, naprawdę i do końca.

Od pierwszych stron poznajemy ją z innej strony. Jakby zrzuciła część ciężaru, który towarzyszył jej wcześniej. Potrafi się cieszyć drobiazgami: wyjazdem do spa z przyjaciółką, płatkami śniegu czy kubkiem kakao z piankami. Niestety, nawet tam dopada ją magia i pewna niepokojąca istota. Wiedźma naprawdę nie ma lekko.

Sara zaczyna też odbudowywać relację z ojcem, z którym wreszcie może porozmawiać na spokojnie. Pomału odradza się bliskość.

Na uczelni pojawia się nowy rektor, różdżkarz z zamiłowania, a wraz z nim powiew zmian. Do życia Sary powraca Gniewosz, mężczyzna, którego kiedyś uznała za straconego, a teraz dostaje drugą szansę na miłość.

Jesień powoli ustępuje zimie, a wraz z nią pojawia się tajemnicza Lodowa Pani, Królowa Śniegu. Jakie są jej intencje i co łączy ją z rozszczelnieniem między światami?

Podobało mi się to rozświetlenie historii przez momenty spokoju i czułości, które przeplatają się z poważnymi wątkami, jak rozdarcie zasłony między światami i lęk przed demonami. Dzięki temu ten tom ma w sobie coś ciepłego mimo zimowej scenerii.

Różowowłosa wiedźma ma w sobie ogromną moc, której długo nie dostrzega. W finale będzie musiała zmierzyć się z własnym strachem, szczeliną między światami i kimś, kto źle jej życzy. Nie wszystkie postacie wyjdą z tej konfrontacji cało, ale zakończenie domyka cykl w satysfakcjonujący sposób.

To piękne zwieńczenie historii o dojrzewaniu do odwagi, miłości i wiary w siebie.


Tekst i zdjęcie: Anna Dyczko, Międzyczas

https://linktr.ee/annadyczko_mczas

https://www.facebook.com/M-czas-103770337714212

https://www.instagram.com/annadyczko_mczas

https://www.wattpad.com/user/AnnaDyczko

https://www.tiktok.com/@anna_dyczko



  

Paula Uzarek "Sensoryka demonów"

Tytuł: "Sensoryka demonów"

Cykl: Rozszczelnienie, tom 2

Autor: Paula Uzarek

Wydawnictwo: Empik Go

Ilość stron: 228

Data wydania: 15-06-2025

Moja ocena: 7/10

 

W drugim tomie serii Rozszczelnienie Sara żegluje między alternatywnymi rzeczywistościami, próbując odnaleźć drogę powrotną do świata ludzi. Towarzyszy jej magiczny pies Albedo: niezwykły sojusznik o srebrzystej sierści i wyjątkowej intuicji. Tymczasem po drugiej stronie lustra rektor Bazyli i półdemon Meinard robią wszystko, by wydostać Sarę z pułapki.

Jak to u Sary, nawet najprostsze sytuacje potrafią zamienić się w chaos. Magiczny egzamin, który miał być formalnością, kończy się pojawieniem nieoczekiwanej postaci i kolejnym zamieszaniem. W pewnym momencie znika Bazyli i pojawia się pytanie, co się stanie z nałożonymi przez niego zaklęciami ochronnymi na szczelinę między światami.

Sara nawiązuje kontakt ze swoim ojcem i odkrywa więcej o rodzinnym dziedzictwie, ale zanim cokolwiek zdąży uporządkować, sytuacja znów wymyka się spod kontroli. Finał przynosi spotkanie z kimś, kogo wcale się nie spodziewała, napięcie sięga zenitu, a autorka zostawia czytelnika z ogromną ochotą na kolejny tom i poznanie tożsamości sprawcy wszystkich nieszczęść.

W tej części dzieje się naprawdę dużo. Szczególnie polubiłam Albedo, nie tylko za jego magiczną naturę, ale też za typowo psie oddanie.

Podoba mi się, że kolejne tomy nawiązują tytułami do podręczników z magicznej uczelni. W tym poznajemy naturę demonów, ich emocje i instynkty.


Tekst i zdjęcie: Anna Dyczko, Międzyczas

https://linktr.ee/annadyczko_mczas

https://www.facebook.com/M-czas-103770337714212

https://www.instagram.com/annadyczko_mczas

https://www.wattpad.com/user/AnnaDyczko

https://www.tiktok.com/@anna_dyczko



  

Paula Uzarek "Kurs opieki nad duszami"

Tytuł: "Kurs opieki nad duszami"

Cykl: Rozszczelnienie, tom 1

Autor: Paula Uzarek

Wydawnictwo: Empik Go

Ilość stron: 216

Data wydania: 15-01-2025

Moja ocena: 7/10

 

"Kurs opieki nad duszami" Pauli Uzarek to powrót Sary Jeleniewskiej, znanej ze "Śladów dusz". Tym razem była weterynarz z magicznym darem prowadzi zajęcia na uniwersytecie i praktyki… na cmentarzu. Studenci mają słuchać dusz zmarłych, co dla jednej z osób kończy się prawdziwym koszmarem.

Sara, jak zawsze sarkastyczna i pozornie pewna siebie, w rzeczywistości wciąż szuka swojego miejsca w świecie magii. Z pomocą półdemona Meinarda i rektora Bazylego odkrywa tajemnice demonologii, a między nią a Meinardem powoli rodzi się napięcie, którego nie da się zignorować.

Najbardziej podobał mi się moment, gdy jej maska ironii zaczęła pękać i pojawiły się prawdziwe emocje. Rozszczelnienie zaświatów to tylko tło dla wewnętrznych przemian Sary, która znów musi zmierzyć się z przeszłością i tym, co czai się po drugiej stronie lustra.

Styl Pauli Uzarek jest lekki, a jednocześnie nastrojowy. To książka, którą czyta się z przyjemnością, choć dla pełnego zrozumienia warto wcześniej poznać "Ślady dusz".


Tekst i zdjęcie: Anna Dyczko, Międzyczas

https://linktr.ee/annadyczko_mczas

https://www.facebook.com/M-czas-103770337714212

https://www.instagram.com/annadyczko_mczas

https://www.wattpad.com/user/AnnaDyczko

https://www.tiktok.com/@anna_dyczko



 

  

Dan Sugarlinow "Re-Start"

Tytuł: "Re-Start"

Cykl: Level Up, tom 1

Autor: Dan Sugarlinow

Wydawnictwo: Insignis

Ilość stron: 432

Data wydania: 30-07-2025

Moja ocena: 10/10

 

Głównym motywem powieści "Level up 1. Re-Start" Dana Sugarlinowa jest przeniesienie zasad gry RPG do realnego życia bohatera. Bezrobotny Fil to zapalony gamer, tak pochłonięty rozgrywkami i rajdami, że nie zauważa, jak jego związek zaczyna się rozpadać. Trzydziestoletni mężczyzna żyje grą i nie myśli o przyszłości, nie dba o zdrowie, żywi się byle czym i pali papierosy.

Wszystko zmienia się w momencie, gdy przed jego oczami pojawiają się statystyki z życia, które wcale nie wyglądają dobrze. Fil zaczyna analizować swoją egzystencję tak, jakby to była kolejna rozgrywka. Na uratowanie małżeństwa może być już za późno, ale wciąż może poprawić kondycję, znaleźć pracę i pomóc innym. Pomysł pokazania własnych statystyk w „grze zwanej życiem” jest moim zdaniem świetny, gdyż skłania do refleksji i motywuje do działania. Nagle człowiek zaczyna dostrzegać oczywistości, które wcześniej ignorował.

Fil traktuje codzienne wyzwania: zdrowie, pracę, relacje jak kolejne questy. Stara się podnosić poziom swoich umiejętności, zwłaszcza gdy dowiaduje się, jaka jest prawdziwa stawka tej gry. Momentem, który rozwala system jest pojawienie się jej twórców i częściowe odkrycie kart, bo w odpowedzi na poważniejsze pytania serwer wciąż pozostaje niedostępny.

Nie zdradzając zbyt wiele, muszę wspomnieć, że szczególnie spodobały mi się dwa wątki: rzucenie palenia przez głównego bohatera i uratowanie psa. W niektóre misje Fil rzuca się bez zastanowienia, działając impulsywnie, co czasem pakuje go w kłopoty. Mimo to trudno go nie polubić. Jego analityczny sposób myślenia jest fascynujący, choć momentami może wydawać się wyrachowany. Czasem wygląda to tak, jakby pomagał innym tylko po to, by poprawić własne statystyki. Ale przecież wyznaczanie priorytetów to klucz do sukcesu: ważne, by nie rozpraszać się i iść po swoje.

Może nie każdemu przypadnie do gustu ten „kombinatorski” sposób myślenia, ale mnie się bardzo spodobał.

Najciekawsze momenty to pojawienie się gry, odkrycie jej twórców i celu, a także subtelne mgnienie alternatywnej rzeczywistości, gdy nie wiadomo, co naprawdę się wydarzyło. No i słowa dziadka, którego Fil spotyka pod koniec książki.


Tekst i zdjęcie: Anna Dyczko, Międzyczas

https://linktr.ee/annadyczko_mczas

https://www.facebook.com/M-czas-103770337714212

https://www.instagram.com/annadyczko_mczas

https://www.wattpad.com/user/AnnaDyczko

https://www.tiktok.com/@anna_dyczko



 

  

Krystyna Mirek "Do trzech razy miłość"

Tytuł: "Do trzech razy miłość"

Autor: Krystyna Mirek

Wydawnictwo: Harde

Ilość stron: 304

Data wydania: 24-09-2025

Moja ocena: 7/10

 

To ciepła, pełna humoru opowieść o miłosnych perypetiach trzech pokoleń kobiet z jednej rodziny: babci Łucji, jej córki Anny i wnuczki Klary. Wszystkie mieszkają w niewielkiej miejscowości Bobrówka, gdzie każdy nowy przybysz natychmiast staje się sensacją.

Każda z kobiet przeżywa swoją historię miłosną: Łucja, pogodna seniorka, spotyka miłego starszego pana, Anna decyduje się zaufać znajomości z internetu, a najmłodsza, Klara, zakochuje się w młodym motocykliście. Co zabawne, żadna z nich nie przyznaje się pozostałym do swoich romantycznych przygód.

Mężczyźni, którzy pojawiają się w ich życiu, nie budzą jednak większej sympatii. Beztroski Maks, mimo wypadku na motorze, wciąż szuka adrenaliny i nie liczy się z bezpieczeństwem innych. Pisarz Andrzej traktuje każdą sytuację jako potencjalny materiał do powieści, nie dostrzegając emocji drugiej osoby. Z kolei Wiktor, który nie prostuje opinii o sobie jako o wdowcu, wywołuje w Łucji uczucie drugiej młodości. Kobieta rozkwita, zaczyna nosić barwne ubrania i z radością patrzy w przyszłość.

Bohaterki powieści są sympatyczne, zaradne i dojrzałe emocjonalnie, podczas gdy panowie wydają się samolubni i zaślepieni własnymi pragnieniami. Nie potrafią dostrzec, że los dał im szansę na prawdziwą miłość. Być może w kolejnych tomach dostaną jeszcze możliwość, by to naprawić, na razie jednak trudno darzyć ich sympatią.

Wiktor, Andrzej i Maks początkowo wydają się powiewem świeżości w spokojnym miasteczku. Ich urok okazuje się jednak złudny, bo szybko wychodzi na jaw, że nie są warci zaufania ani miłości. Na szczęście kobiety z Bobrówki są zbyt mądre, by pozwolić się oszukać. Potrafią odejść z podniesioną głową i zachować własną godność, choć do oczu cisną się łzy.

„Do trzech razy miłość” to lekka, pełna uroku powieść o kobietach, które, niezależnie od wieku, potrafią walczyć o swoje szczęście, ale też wiedzą, kiedy powiedzieć „dość”. Krystyna Mirek jak zwykle łączy ciepły humor z życiową mądrością, tworząc historie, które niosą nadzieję i przypominają, że miłość ma wiele twarzy.



Tekst i zdjęcie: Anna Dyczko, Międzyczas

https://linktr.ee/annadyczko_mczas

https://www.facebook.com/M-czas-103770337714212

https://www.instagram.com/annadyczko_mczas

https://www.wattpad.com/user/AnnaDyczko

https://www.tiktok.com/@anna_dyczko


Mimi Lisette "Słodkich snów"

Tytuł: "Słodkich snów"

Cykl: Coma, tom 1

Autor: Mimi Lisette

Wydawnictwo: Iskra

Ilość stron: 770

Data wydania: 10-09-2025

Moja ocena: 7/10

 

„Słodkich snów” Mimi Lisette to pierwsza, niezwykle obszerna część serii Coma. Poznajemy w niej dziewczynę, która przedstawia się jako Helena Trojańska. Swojego prawdziwego imienia nie pamięta, gdy trafia do Comy: świata, do którego przenoszą się osoby pogrążone w śpiączce. Helena wyłania się z jednego z dziesięciu jezior tej krainy, a następnie zostaje odnaleziona przez żołnierzy z elitarnego oddziału Bad Boys'ów pod dowództwem kapitana Ice’a. Mężczyzna od razu ją intryguje, co okazuje się kłopotliwe, bo dziewczyna trafia do jego oddziału jako żołnierz i musi ukrywać swoje uczucia pod maską wygadanej, pewnej siebie dziewczyny.

Ich przekomarzania i napięcie między nimi stanowią oś tej historii, choć w tle kryje się znacznie więcej: tajemnica samej Comy, tożsamości Heleny i powodów, dla których się tam znalazła. W miarę rozwoju fabuły poznajemy część odpowiedzi, lecz pod koniec tomu autorka pozostawia czytelnika z wieloma pytaniami i niedopowiedzeniami.

Najmocniejszym punktem książki są relacje w oddziale. Żołnierze nieustannie żartują i dogryzają sobie nawzajem, ale za tym humorem kryje się szczera troska i lojalność. Pojawienie się Heleny burzy ich ustalony porządek. Od jej przybycia wszystko zaczyna się sypać, nawet potwory, zwane żarłaczami, wymykają się spod kontroli.

Drugim dużym atutem jest sama Helena: zadziorna, odważna i pełna sprzeczności. Potrafi pyskować nawet wtedy, gdy ledwo trzyma się na nogach, ale z drugiej strony rozczula swoją troskliwością, gdy przygotowuje dla innych posiłki przypominające im dawne życie.

Zabawny akcent stanowi pojawienie się… kury rosołowej, która z czasem staje się domową.

Książka bardzo mi się podobała, choć niektóre fragmenty można by nieco skrócić bez straty dla fabuły. Czekałam do końca, by poznać tajemnicę Heleny, jednak autorka zostawia nas w zawieszeniu, zachęcając do sięgnięcia po kolejny tom.

W powieści dominują żywy dialogi i pełne humoru, kąśliwe przemyślenia głównej bohaterki. Od początku widać też, że książka skierowana jest raczej do młodszych czytelników, gdyż charakteryzuje ją prosty język i brak dosłownej erotyki (zastępuje ją wyczuwalne napięcie między bohaterami),ale jeśli przymknie się na to oko, można po prostu świetnie się bawić.


Tekst i zdjęcie: Anna Dyczko, Międzyczas

https://linktr.ee/annadyczko_mczas

https://www.facebook.com/M-czas-103770337714212

https://www.instagram.com/annadyczko_mczas

https://www.wattpad.com/user/AnnaDyczko

https://www.tiktok.com/@anna_dyczko



 

  

piątek, 10 października 2025

Wywiad z Aleksandrą Filą-Jankowską, autorką cyklu "Frekwencja 350"

Zapraszam na wywiad z Aleksandrą Filą-Jankowską, autorką cyklu "Frekwencja 350"

1.      Motyw iluzji rzeczywistości jest obecny w wielu dziełach science fiction, ale w Frekwencji 350 przybiera wyjątkową formę. Co było Pani punktem wyjścia do jego stworzenia?

Iluzja w książce pokazana jest na kilku poziomach. Zacznijmy od tego, z którym zgodziłaby się nauka. Inspiracją była koncepcja współczesnej fizyki cząstek elementarnych, w której świat jawi się jako system pól energetycznych. Materia nie jest zrobiona z „czegoś stałego”, tylko z energii utrzymywanej w określonej formie przez pola - jest układem trwałych wzbudzeń pól kwantowych. Jeśli więc wszystko, co istnieje, jest wzbudzeniem odpowiedniego pola, to także nasze zmysły i myśli są jego częścią.
W takim ujęciu „iluzja” przestaje być błędem poznania, a staje się naturalnym sposobem istnienia materii i świadomości. To, co wydaje się „rzeczywiste”, jest jedynie lokalnym stanem energetycznym, który nasz umysł interpretuje jako świat. Ta idea pozwoliła mi stworzyć fabularny most między fizyką kwantową, filozofią a duchowością.

W książce rozszerzam ten wniosek o koncepcję - znaną raczej z ezoteryki - w której świadomość ma zwrotny wpływ na doświadczaną rzeczywistość. Oznacza to, że mamy możliwość kształtowania owych drgań pól energetycznych (mających określoną częstotliwość, zwaną tu wibracją lub frekwencją). Dzieje się to choćby poprzez nasze przekonania - psycholog powiedziałby o schematach poznawczych - oraz ich zmianę.
Zmiana brzmi zachęcająco, ale nie jest prosta, gdyż wymaga modyfikacji zapisów traumy. Tu wkracza kolejny poziom iluzji, tym razem psychologiczny. Jasne jest, że człowiek postrzega świat przez pryzmat tego, w co wierzy. Dlatego „przybysze z kosmosu” przestrzegają ludzi przed utykaniem we własnych wizjach rzeczywistości (młodzież nazwałaby to utykaniem we własnych filmach czy bajkach). Nauka bada „wierzch” tej iluzji pod postacią samospełniającej się przepowiedni.

We Frekwencji występuje też tzw. iluzja trzeciej gęstości, ale tej z oszczędności miejsca tu nie opiszę - zrobiłam to w książce. Punktem wyjścia przy tym opisie były koncepcje duchowe.


2.      W serii miłość ma wymiar zarówno emocjonalny, jak i niemal fizyczny, a nawet uzdrawiający. Jak narodził się pomysł połączenia uczuć z procesem leczenia?

Poprzez pośrednictwo energii - wspomnianych wcześniej wibracji, czyli częstotliwości drgań pól energetycznych. W tym modelu emocja (uczucie) jest także formą energii: drga w specyficzny sposób i niesie określone wibracje. Ludzie nie doświadczają uczuć biernie - one przenikają ich jak fala w polu, mogą więc się do niej dostroić lepiej lub gorzej (tak jak instrument dostraja się do częstotliwości drgań pola).

Miłość postrzegam jako falę szczególną - o częstotliwości wysokiej i harmonijnej. Jeśli ktoś znajduje się pod wpływem frekwencji miłości, może poprzez dostrojenie się do niej podnieść własną frekwencję - stąd efekt leczący.

„Wysoka wibracja” nie jest tu pojęciem mistycznym, lecz miarą harmonii procesów życiowych. W duchowym ujęciu mówi się: „człowiek wibruje wyżej, gdy jest w miłości, harmonii, zdrowiu”. Wysoka wibracja oznacza porządek, niska – rozpad. Starałam się zorganizować spotkanie fizyki z duchowością.

 


3.      Czy koncepcja „frekwencji” w Pani książkach ma swoje źródło w realnych teoriach lub badaniach, czy jest w pełni literackim wynalazkiem?

W Rysach na tęczy główna bohaterka tak streszcza filozofię uldryjską:
- Wszystko jest energią. Cząstki, fale, myśli - to tylko różne stany wzbudzenia pól, które tworzą wszechświat… Każda forma to stan energetyczny o unikalnej częstotliwości drgań… Oni potrafią to mierzyć.

To nie jest pseudonauka, lecz nawiązanie do współczesnej fizyki cząstek elementarnych i modelu standardowego. Pierwsze i drugie zdanie są zgodne z modelem kwantowych pól. „Myśli” w tym zestawieniu nie są pojęciem fizycznym, ale można uznać, że chodzi o energię bioelektryczną w mózgu - wtedy to sformułowanie ma sens metaforyczny, ale nie pseudonaukowy. Podobnie z trzecim zdaniem: każdy stan kwantowy rzeczywiście ma określoną energię, a więc - z punktu widzenia fizyki falowej - można przypisać mu częstotliwość. Te częstotliwości to właśnie frekwencje czy wibracje z mojej książki.

Nie można dziś naukowo powiedzieć: „nasze emocje i biologia to efekt drgań pól kwantowych”, ale można już całkiem poważnie zapytać: „czy kwantowe drgania i stany koherencji mogą wpływać na procesy biologiczne, a przez to na emocje i świadomość?”. Frekwencja 350 stawia właśnie to pytanie: co, jeśli te poziomy jednak się przenikają?

 


4.      W Pani uniwersum spotykamy wiele ras i frakcji kosmicznych, z odmiennymi planami wobec Ziemi. Jak wyglądał proces tworzenia tych zależności i politycznych układów?

Na to pytanie nie mam jednoznacznej odpowiedzi, bo ja, pisząc, niewiele planuję. Bohaterowie Rys na Tęczy zamanifestowali mi się silnie, zarówno w sercu, jak i w rozumie, ale szkielet akcji rodził się stopniowo, gdy tylko mój umysł miał szansę poszybować. Reszta puzzli wskoczyła na miejsce podczas pisania.
Przy kolejnych tomach było podobnie - nie siadałam do nich, dopóki nie pojawiło się we mnie graniczące z przymusem poczucie, że „coś chce się urodzić”. Ale nie znałam dokładnie losów każdej postaci, tylko ich ogólny zarys. Pomysły co do planów wobec Ziemi oraz politycznych układów też przychodziły mi w trakcie pisania (albo tuż po przebudzeniu) i nie raz potrafiły zaskoczyć mnie samą.


5.       Czy relacje między gatunkami w serii można traktować jako metaforę relacji międzykulturowych na naszej planecie?

Tak, choć relacje „międzyrasowe” z książki stanowią dla czytelników na pewno większe wyzwanie niż te z naszej planety - są jakby ekstrapolacją ziemskich relacji międzykulturowych. Pozostawiają otwarte pytanie: gdzie przebiega granica bliskiego kontaktu między bardzo odmiennymi kulturami, powstałymi na innych planetach? I co w takim kontakcie jest jeszcze dopuszczalne, akceptowalne, a co większość z nas uznałaby już za perwersję.


6.      W książce pojawia się wątek przebudzenia z iluzji. Jak Pani wyobraża sobie proces „obudzenia się” w świecie rzeczywistym — czy jest to przede wszystkim kwestia świadomości, czy także działania?

Oczywiście i świadomości, i działania - bo jedno napędza drugie. Nie chcę tu nawiązywać bezpośrednio do koncepcji oświecenia duchowego, postrzeganego w bardzo różny - choć pozornie spójny - sposób przez rozmaite szkoły duchowe. I nie czuję się w tej kwestii specjalistką.
Mogę jednak wytłumaczyć to z perspektywy mojej własnej koncepcji, opartej na podnoszeniu wibracji, które dokonuje się (między innymi) poprzez przekształcanie nieharmonijnych zapisów w nas. Celowo unikam tu określenia „zapisy pamięciowe” - chodzi o wzorce traumy, deficytu, schematy, które kształtują nasze emocje i postrzeganie. Współczesna psychologia nazwałaby je schematami poznawczymi; ja upierałabym się przy nazwie „wzorce poznawczo-emocjonalne”, ponieważ emocje odgrywają w nich fundamentalną rolę.
Rozumiem je bardzo szeroko, wręcz jako pakiety energetyczne mające potencjał kreowania spójnego z nimi doświadczenia - czyli odgrywania podobnej sztuki w kolejnym teatrze. Nie podeprę tego badaniami naukowymi, jedynie własnym doświadczeniem, ale obstaję przy tym, że pełna integracja takich schematów (czyli w języku książki: pozbywanie się chorych zapisów) wymaga rozmontowania ich na poziomie energetycznym.
Wiąże się to często z silnymi reakcjami psychicznymi i fizycznymi - stąd te nietypowe stany u bohaterów, które mogą zaskakiwać lub wręcz zniechęcać czytelnika.
Obudzenie oznacza dla mnie osiągnięcie takiego poziomu własnych frekwencji, że zmienia się nie tylko postrzeganie, ale i realne doświadczanie świata. To moment, w którym wychodzimy z cyklu cierpienia.
Ten proces jest continuum, a nie jednorazowym przeskokiem. Z czasem doświadczamy coraz mniej bólu, za to coraz bardziej czujemy się integralną częścią całości istnienia - które ma kochające źródło. Stąd tytułowa „wibracja miłości”.
W książce jest też mowa o możliwości większego, wspólnego skoku świadomości - obejmującego całą ludzkość. Nie wykluczam takiego scenariusza, choć bohaterowie już wiedzą, jak ogromne jest to wyzwanie (i pewnie mnie za nie przeklinają).



7. Trzeci tom serii wplata wątki osobiste w wydarzenia o kosmicznej skali. Jak utrzymuje Pani równowagę między intymną narracją a rozbudowanym tłem science fiction?

To akurat przychodzi mi znacznie łatwiej niż choćby autopromocja w mediach społecznościowych :) Świat kosmosu był mi bliski od dzieciństwa. Nigdy nie mieściło mi się w głowie, że moglibyśmy być jedyną planetą z rozwiniętym życiem -  tu zgadzam się z profesorem Draganem, że byłoby to nieprawdopodobne marnotrawstwo przestrzeni.
A świat ludzkich uczuć… cóż, ta intymna narracja przychodzi mi naturalnie, bo emocje moich bohaterów w dużej mierze sama przetrenowałam — niektóre wręcz prowadziły mnie na jakimś etapie życia. Procesy uzdrawiania, przez które oni przechodzą (a które mogą się wydawać niektórym czytelnikom wydumane lub przesadzone), są autentyczne. Taki urok ma praca z podwyższoną frekwencją - albo nazwijmy rzecz wprost - z wibracją miłości.



8. Czy tworząc postaci obcych ras, inspirowała się Pani jakimiś konkretnymi kulturami lub mitologiami?

Zupełnie nie. Uldryjczycy po prostu „pojawili mi się” w wyobraźni, choć ich filozofia była mi wcześniej nieobca - bo jest całkiem dostępna także na Ziemi. Vancruso dołączyli dużo później, podczas moich rozważań na temat tzw. „drugiego źródła”. Okryjmy ich na razie woalem tajemnicy, bo będą jeszcze mieli swoje pięć minut.
A co z rasami Humanoidów, pokazanymi pełniej dopiero w tomie czwartym? Tu faktycznie przypomniało mi się trochę przekazów o starożytnym Egipcie, trochę koncepcji z internetu, ale ostateczny kształt nadała im moja wyobraźnia. Mam tylko nadzieję, że autentyczni przybysze z systemu Wegi nie rozliczą mnie kiedyś za to, jak ich przedstawiłam.


9. Ile z wizji przyszłości w Frekwencji 350 jest dla Pani czystą fikcją, a ile wynika z obserwacji obecnych trendów technologicznych czy społecznych?

Z obecnych trendów technologicznych na pierwszy plan wysuwa się sztuczna inteligencja. To tak fascynujące zjawisko, że faktycznie poświęciłam mu sporo miejsca. Z tym że AI przedstawiona w książce mocno odbiega od tej dopiero rozwijającej się na Ziemi - a którą postrzegam jako bardzo pomocną.
Nawiązując do medycyny przyszłości, opierałam się na istniejących już trendach technologicznych, choć ten wątek nie jest obszerny. Z obecnych trendów wynika po części też wątek transhumanizmu. Ziemskie Akademie Astronautyki, eksplorujące Układ Słoneczny, pozostają na razie fikcją (choć ostatnio coś się w tym temacie rusza).
O podróżach innych ras w obrębie galaktyki nic pewnego nie wiem, więc pozostaje mi wyobraźnia i cudza fantazja.
Z trendów społecznych można w książce odnaleźć takie wartości jak inkluzywność, szacunek dla odmienności, wrażliwość na uprzedzenia, tolerancję dla cudzych poglądów czy poszerzenie pojęcia normalności. Choć brzmi to jak lista haseł z kampanii społecznej, nie pisałam z myślą o żadnym z tych nurtów. To po prostu konsekwencja fabuły - bohaterowie są różni, często nieprzystający do siebie, a z ich prób wzajemnego zrozumienia rodzi się refleksja o empatii i granicach człowieczeństwa.


10. Czy planując serię, znała Pani zakończenie od początku, czy pozwala Pani bohaterom prowadzić historię w nieprzewidzianych kierunkach?

Wydawało mi się, że znam zakończenie, ale pozwalałam bohaterom na wiele. Nie na wszystko, bo punkty węzłowe, czyli kamienie milowe historii, zostały ustalone przed rozpoczęciem pisania, ale zdarzało się, że bohaterowie pociągali ją w kierunkach zaskakujących mnie samą. Czasem było mi nawet za nich wstyd :)

A teraz wprowadzam istotną zmianę zakończenia całego cyklu - było już raz napisane, ale nie mogę pogodzić się z tym, jak w finale potraktowałam jedną z postaci.

Z Aleksandrą Filą-Jankowską rozmawiała Anna Dyczko, Międzyczas
Źródło zdjęć: pixabay