poniedziałek, 21 czerwca 2021

P. Spinel "Urlop z kradzieżą w tle"

Tytuł: "Urlop z kradzieżą w tle"

Autor: P. Spinel

Wydawnictwo: Book Edit

Ilość stron: 222

Data premiery: 24-06-2021

Moja ocena: 5/10


"- Misiu! Mówię do ciebie! - powiedziałam ostrzej.

- Słyszę przecież - łagodnie odpowiedział, spokojnie przekładając gazetę na następną stronę. Nawet na mnie nie spojrzał!

- Misiu, no! Ja do ciebie mówię, a ty nic, nawet nie zapytasz, czy czegoś potrzebuję albo czy wszystko w porządku... - Mój głos nabrał mocnej barwy, a ton był podwyższony i przesterowany irytacją. 

Umiałam takie rzeczy od liceum, odkąd zaczęłam interesować się facetami, a oni mną. Ze spokojem obserwowałam pierwsze efekty, jakie osiągnęłam. Gazeta opadła z szelestem, a twarz Misia wyrażała niezadowolenie pomieszane ze zniecierpliwieniem. Przyglądał mi się pytającym wzrokiem.

- Zjadłbyś coś dobrego?

W odpowiedzi bez słowa kiwnął głową na tak.

- A na co miałbyś ochotę? - ciągnęłam.

- Na ciepłe kanapki z serem, z oliwkami i sałatą - odpowiedział bez zastanowienia.

- Ja też - odparłam rozmarzonym głosem. - Zrobisz po dwie dla każdego? Masz bliżej, pomogę ci, proszę - szybko dodałam, zanim zdążył wziąć wdech, żeby odmówić."


"Urlop z kradzieżą w tle" zapowiadał się ciekawie. Piękna okładka i opis sugerujący dobrą komedię:

"Dawka relaksującego humoru z zagadką w tle, którą trzeba wyjaśnić, zanim skończy się urlop." 

Niestety, mnie zamiast relaksować, z każdą stroną bardziej irytowała zarówno główna bohaterka, jak i styl pisania autora. Od początku do końca mamy jeden długi monolog. Dialogów, jak ten zacytowany powyżej, jest jak na lekarstwo. Jednak już ten fragment całkiem nieźle oddaje charakter naszej narratorki. 

Kobieta, nieznana z imienia i wieku, wybiera się na wymarzony urlop ze swym partnerem, na którego woła Miś. Lektura zaczyna się od przydługiego wstępu - poradnika dotyczącego najlepszego sposobu spędzenia urlopu: tego, co powinno się zabrać z sobą i gdzie się zatrzymać. 

Nasza bohaterka preferuje wczasy pod namiotem. Głównie dlatego, że są tanie. Nie jest ona zamożną osobą a że pragnie co roku spędzić niezapomniane dwa tygodnie, oszczędza na czym się da. 

Bezimienna i Miś, nazwijmy ich dla ułatwienia Grażyną i Januszem, to typowi turyści, jakich pełno co roku na plażach. To ten typ, który zrobi wszystko, by nie płacić za toalety a na dyskotekę wnosi browar z dyskontu. Jak się bawić to się bawić, co złego to nie my. Im wolno wszystko, za to dla otoczenia są wyjątkowo krytyczni. 

Przygoda rozpoczęła się od podróży. Grażyna wybrała jako sposób przemieszczania się własny samochód, w końcu jako praktyczna i zapobiegliwa osoba zabrała tyle bagażu, że w walizki się nie zmieści. Jedzie więc furą zapakowaną po dach, po drodze łamiąc wszystkie możliwe przepisy a przyłapana - wykręcając kota ogonem. Trzeba przyznać, że kobieta jest niezwykle kreatywna w wymyślaniu wymówek.

Właściwa zabawa zaczyna się jednak po dojechaniu na miejsce, kiedy już spotyka się ze swoim Misiem. Grażyna szybko daje się poznać jako osoba samolubna i pazerna, która nie myśli bynajmniej o potrzebach partnera. Janusz zaś to wcielenie mistrza zen. Jego cierpliwość nie zna granic. Kto inny już dawno pogoniłby taką babę. 

Nasza parka rusza w miasto, by się zabawić. Po powrocie okazuje się, że coś im zginęło. Co za podła kradzież! Pozostałą część urlopu spędzają więc na aktywnym poszukiwaniu sprawcy.


"Obudziłam się i natychmiast stwierdziłam, że na pewno była niedziela. Głowa dobitnie dawała jasny sygnał, że rozpoczął się dla mnie męczący dzień. Po ciszy panującej wokół namiotu i zapachu powietrza stwierdziłam, że był poranek, ale skwar w namiocie już nie pozwalał swobodnie oddychać. Uzmysłowienie tych faktów zajęło mi dobrych kilka chwil. Po skomunikowaniu się z samą sobą i po kolejnym dłuższym upływie czasu poczułam głód dobitnie dochodzący z mojego brzucha. Niemal natychmiast zdominowany został przez bolesną suchość w ustach, która świadczyła o niewyobrażalnym pragnieniu. Nagle poczułam się tak, jakby moje ciało miało rozpaść się na kawałki. Zupełnie jak gdyby każdy jego fragment w tej samej chwili zgłaszał jakiś problem: ból głowy, ból brzucha, ból lewej ręki - pewnie ją przygniotłam - ból nóg i tym podobne. Pewnie tylko czekały, aż się obudzę, żeby mi to wszystko zakomunikować. I dziękuję bardzo! Tego było mi trzeba zaraz po odzyskaniu przytomności!"


"Dwie próby dobrania stroju, jedną poprawę makijażu i włosów później szliśmy w skupieniu chodnikiem w kierunku miasteczka. Nie rozmawialiśmy, rozmyślaliśmy. Czułam, że męczyła mnie ta sytuacja. Bliska byłam wniosku, że odpuszczę sobie tropienie sprawcy i wrócę do wypoczywania. w Końcu byłam na urlopie, powinnam teraz leżeć na plaży w moich różowych klapeczkach, wysmarowana olejkiem do opalania. Na słowie słomkowy kapelusz chroniłby moją twarz przed poparzeniem. W lewej dłoni chłodne mojito z dużą ilością lodu dawałoby przyjemny chłód. Tak to powinno wyglądać - pomyślałam - i nadal może. A nie bawić się w tropiciela zeszłorocznego śniegu - snułam w zamyśleniu - jak jakiś łysiejący myśliciel z przerostem prostaty i nadmiarem adrenaliny."


Chyba najbardziej do naszej pańci zraziły mnie jej przemyślenia na temat mężczyzn:


"Mogłabym przysiąc, że poczułam siarkę niosącą emocje i głośne aczkolwiek niewyrażone zniecierpliwienie. Zaraz, zaraz. Jakie emocje? Przecież faceci to emocjonalni inwalidzi. Zresztą w większości lubią być postrzegani jako bezuczuciowe zimne dranie. I co ciekawe, my się na to łapiemy. Czasami dopadają ich chwile słabości. Wtedy pojawiają się szczątku uczuć. Ich myślenie - jeżeli już poddają się tej czynności - na ogół związane jest z jakimś zadaniem. Z jednej strony może być to coś, co faktycznie robią - jak pukanie młotkiem w ścianę - i są tym pochłonięci bez reszty albo nicnierobieniem."


Teraz macie już pełen obraz tej pani. Zdecydujcie sami czy chcecie spędzić z nią czas. Mnie osobiście zmęczyła.

Ta książka miała potencjał, jednak mnie jakoś nie bawiła. Szkoda, że została przedstawiona w takiej formie. Nie zabrakło też literówek, przez co osoba narratora co i rusz niezamierzenie zmieniała płeć. Przede wszystkim powieść jest słabo napisana i pomimo niewielkiej objętości, czytałam ją bardzo długo. 

Dziękuję wydawnictwu Book Edit za egzemplarz recenzencki.  


Tekst i zdjęcie: Anna Dyczko, Międzyczas

https://www.facebook.com/M-czas-103770337714212

https://www.instagram.com/annadyczko/

https://www.wattpad.com/user/AnnaDyczko


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz