czwartek, 17 czerwca 2021

Rachel Lippincott, Mikki Daughtry, Tobias Iaconis "Trzy kroki od siebie"

Tytuł: "Trzy kroki od siebie"

Autorzy: Rachel Lippincott, Mikki Daughtry, Tobias Iaconis

Wydawnictwo: Media Rodzina

Ilość stron: 336

Data wydania: 20-11-2018

Book tour: @gora.ksiazek

Moja ocena: 8/10


"Bez względu na to, do którego szpitala trafiam, zawsze staram się znaleźć wyjście na dach.

Widziałem parady w Brazylii, ludzi jak kolorowe mrówki, tańczących na ulicach, wolnych i pełnych energii. Widziałem pogrążoną we śnie Francję, rozjarzoną wieżę Eiffla w oddali, gasnące po kolei światła w mieszkaniach na ostatnich piętrach kamienic i księżyc wypływający leniwie na niebo. Widziałem plaże w Kalifornii, wodę płynącą przez wiele kilometrów, ludzi pluskających się w falach z samego rana.

Każde miejsce jest inne. Każde jest wyjątkowe. Tylko szpitale, z których je oglądam, są zawsze takie same."


"Trzy kroki od siebie", "zachowaj dystans" - jak my to dobrze znamy od 2020. Jednak pandemia kiedyś się skończy, my wrócimy do normalności a ludzie jak Stella i Will - chorzy na mukowiscydozę - muszą na siebie uważać przez całe życie.


"Czy wyobrażasz sobie, że się zakochujesz, choć nie wolno ci nawet dotknąć drugiej osoby? Jedyną szansą Stelli na przeżycie są nowe płuca. Życie dziewczyny to ciągłe pobyty w szpitalu, przyjmowanie leków i oczekiwanie na przeszczep. W tym czasie musi zachować bezpieczną odległość od wszystkich, żeby nie narażać układu odpornościowego osłabionego nieustanną walką z zakażeniami i antybiotykoodpornymi bakteriami. Bez żadnych wyjątków."


Stella i Will chorują od wielu lat. Obecnie mają poważnie uszkodzone płuca a najwspanialsze przeżycia, które w innym wypadku mogłyby być ich udziałem, oglądają przez szkiełko - ekran monitora, szybkę telefonu, telewizor. 


"Większość czasu, jaki upłynął od operacji przeprowadzonej potajemnie w prowizorycznym kombinezonie antybakteryjnym, spędziłam, chłonąc łapczywie uroki Cabo za pośrednictwem Instagram Stories moich kolegów z klasy. Nurkowałam z Melissą w kryształowej, błękitnej wodzie. Wyruszyłam na żagle z Mikiem, żeby obejrzeć łuk skalny na Przylądku Świętego Łukasza. Smażyłam się na plaży z Brooke, która nie wyglądała na szczególnie załamaną swoimi sprawami sercowymi."


Stellę ominął ostatni wyjazd klasowy. Z powodu infekcji trafiła do szpitala, który zna od szóstego roku życia. Oprócz jej wieloletniego przyjaciela Poego tym razem na oddziale spotyka nową osobę: przystojnego i lekkomyślnego Willa. 

Chłopak za nic ma wysiłki swojej matki, desperacko poszukującej coraz to nowych terapii. Ignoruje zalecenia lekarskie, z rezygnacją przyjmując swój los. 

Stella z kolei to twarda babka z obsesją kontroli. Właśnie stworzyła aplikację pomagającą osobom cierpiącym na choroby przewlekłe w dawkowaniu leków. 

Dwójka nastolatków pechowo zakochuje się w sobie, lecz nie mogą się nawet dotknąć.


"Infekcja.

Ryzyko.

Zarażenie.

Wystarczy kaszlnięcie albo jeden dotyk, żeby zrujnować jej życie. Mogę pozbawić ją szansy na nowe płuca. Mogę skrzywdzić Stellę.

Właściwie wiedziałem o tym. Ale nie dopuszczałem do siebie tej myśli.

Na myśl o tym czuję przejmujący do szpiku kości ból. Jest gorszy niż wszystkie operacje, infekcje czy pobudka nad ranem z tak zatkanymi płucami, że nie można oddychać. Jest nawet silniejszy od bólu, który wywołuje przebywanie z nią w tym samym pokoju bez możliwości dotknięcia jej.

Śmierć.

Tym jestem. Jestem śmiertelnym zagrożeniem dla Stelli."


Czy zastanawialiście się kiedyś jak ważny jest dotyk? To pierwsza forma komunikacji dziecka z matką, sposób pocieszenia przyjaciela. Jak ważny jest dla zakochanych chyba nie muszę pisać. Tymczasem tych dwoje musi, wbrew uczuciom i instynktowi, trzymać się od siebie na odległość trzech kroków. 

Z początku nie byłam pewna czy spodoba mi się ta powieść. Wyglądała na zwykłą młodzieżówkę, jednak z czasem się wciągnęłam w fabułę a pod koniec ciężko mi było ją odłożyć. Musiałam poznać zakończenie. Historia tragiczna jak romans Romea i Julii, tylko że w tym przypadku młodzi nie mają wyboru.


"- Myślę o swoim ostatnim oddechu. O tym, jak będę próbował nabrać powietrza do płuc. Będę się starał i starał, ale mi się nie uda. Myślę o tym, jak będą mnie bolały z wysiłku wszystkie mięśnie w klatce piersiowej, jednak na próżno. Zero tlenu. Nic. Tylko czarna otchłań. - Patrzę na wodę pluskającą pod stopami, Szczegółowa wizja, którą przed chwilą zrelacjonowałem, nadal tkwi w mojej głowie, lecz sięga aż do splotu słonecznego. Doskonale ją znam. Otrząsam się i patrzę z uśmiechem na Stellę. - Ale takie myśli nachodzą mnie tylko w poniedziałku. W pozostałe dni w ogóle się nad tym nie zastanawiam."


Bohaterowie powieści są bardzo sympatyczni. Pomimo, iż znajdują się w ciężkim położeniu, nie opuszcza ich poczucie humoru. Myślą także o swoich bliskich: rodzicach i przyjaciołach. Nie skupiają się wyłącznie na chorobie. 

Oboje marzą o normalnym życiu, wiedząc, że nie będzie im dane. Co zwycięży: wola przetrwania choć odrobinę dłużej czy pęd do skosztowania młodzieńczej miłości, dopóki nie skończy się czas? Czy mogą podjąć taką decyzję, nie oglądając się na kibicujących im rodziców i kumpli? Co jest ważniejsze: długość życia czy jego jakość?

To są trudne pytania a książka nie daje jednoznacznych odpowiedzi. Lektura skłania do myślenia a jednocześnie przez swój lekki, niefrasobliwy styl wywołuje uśmiech na twarzy. Mikki i Tobias dedykują tę powieść wszystkim chorym na mukowiscydozę z nadzieją, że ich dzieło przyczyni się do rozpowszechnienia wiedzy o tej chorobie. Książkę można jednak potraktować także jako lekką opowieść o trudnych sprawach. Wrażliwym czytelnikom zalecam zaopatrzenie się w chusteczki.

Za możliwość udziału w book tour dziękuję Karoli. 


Tekst i zdjęcie: Anna Dyczko, Międzyczas

https://www.facebook.com/M-czas-103770337714212

https://www.instagram.com/annadyczko/

https://www.wattpad.com/user/AnnaDyczko


 
   

1 komentarz: