wtorek, 5 października 2021

Wojciech Pasturski "Konie, adiutanci, faszyści"

Tytuł: "Konie, adiutanci, faszyści"

Autor: Wojciech Pasturski

Wydawnictwo: BookEdit

Ilość stron: 246

Data wydania: 22-09-2021

Moja ocena: 5/10


Zgłosiłam się do recenzji książki Wojciecha Pasturskiego, bo zaintrygowały mnie te konie. Byłam ciekawa opowieści o rumakach bojowych, miałam jakieś wyobrażenie o walkach prowadzonych z siodła i wykorzystaniu tych zwierząt w czasie Drugiej Wojny Światowej. Trochę się zawiodłam. Konie przez większość czasu stoją w stajni dworku rodziny Von Himmelstein. 

Akcja powieści rozgrywa się na terenie Prus. Zarządzający rodowym dobytkiem Ignaz decyduje się udostępnić siedzibę dla potrzeb sztabu armii niemieckiej. Zjeżdżają się do niego oficerowie ze swoimi adiutantami. Toczą się obrady na temat dalszego przebiegu walk. Niemcy już czują, że przegrywają, lecz wciąż starają się wierzyć w politykę Hitlera.

Jedynym głosem rozsądku jest kościelny organista, Marcus. Człowiek nadzwyczaj inteligentny i oczytany, który w zasadzie nie opuszcza świątyni. Niektórzy z żołnierzy także nie są zapalonymi nazistami, lecz boją się ujawniać ze swoimi poglądami. 

Marcus mówi do Ignaza:


"Żyjesz w wymyślonym przez fanatyków świecie, nie przyjmując do siebie nic z zewnątrz. Teraz spójrz na to z boku. Czy brak dostępu do jakiejkolwiek informacji spoza twojego otoczenia zwalnia cię z samodzielnego myślenia, bez ograniczeń narzuconych tymi właśnie wiadomościami?"


Dzięki dociekliwym pytaniom przyjaciela Ignaz zaczyna się zastanawiać nad sensownością wyznawanej ideologii. 

W książce niewiele się dzieje. Sztab siedzi za linią frontu. Adiutanci grają w karty, panowie obradują. Akcja zagęszcza się dopiero pod koniec książki.

Autor stworzył duże grono bohaterów: Werner, Helmut, Ignaz, Bewar, Flick i Koch, Jurgen, Gronner, Szak, Kassel... Z początku obawiałam się, że się pogubię w tym tłumie. 

Najciekawszą postacią okazał się wiejski znachor i szaleniec, który jednak zna się na leczeniu, Zeig.

Zabrakło dobrego, wciągającego wstępu. Początek był po prostu nudny. 

W wielu miejscach brak znaków przestankowych lub przecinki wstawione są w niewłaściwych miejscach.

W mojej opinii książka jest przeciętna, ani dobra, ani zła. Można przeczytać, lecz nie zostanie w pamięci na długo. 

Dziękuję wydawnictwu BookEdit za egzemplarz recenzencki powieści.


Tekst i zdjęcie: Anna Dyczko, Międzyczas

https://www.facebook.com/M-czas-103770337714212

https://www.instagram.com/annadyczko_mczas

https://www.wattpad.com/user/AnnaDyczko




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz